Kiedy benzyna będzie kosztować 5 złotych?

W maju ceny benzyny w Polsce osiągnęły najwyższy poziom w historii. Na niektórych stacjach litr Pb98 kosztuje nawet 4,99 zł. A w wakacje paliwa zazwyczaj drożeją. Czy w A.D. 2010 padnie kolejna psychologiczna bariera, jaką dla wielu kierowców jest kwota pięciu złotych za litr?

Według danych Biura Maklerskiego Reflex średnia cena 95-oktanowej bezołowiowej benzyny tydzień temu wyniosła 4,72 złote za litr. To więcej niż w lipcu 2008 roku, gdy bańka spekulacyjna na rynku ropy wywindowała cenę surowca do poziomu 147$ za baryłkę (jedna baryłka to ok. 159 litrów). Od stycznia 2009 roku benzyna zdrożała o 41% i, patrząc na historyczną sezonowość, należałoby oczekiwać kontynuacji tego trendu.

Średnia cena benzyny Pb95 w Polsce

Źródło: Bankier.pl

Paliwa bowiem tradycyjnie już drożeją latem i szczyt cen osiągają zazwyczaj w lipcu lub (rzadziej) w sierpniu, gdy większość z nas, wyjeżdżając na wakacyjne urlopy, i zwiększa liczbę przejeżdżanych kilometrów i spalanej benzyny lub ON. A ponieważ zamiłowanie do letnich wyjazdów jest nie tylko udziałem Polaków, ale także Europejczyków i Amerykanów, to również szczyty notowań ropy najczęściej przydarzają się w lecie. Jednakże koszty, jakie ponosimy przy dystrybutorze, zależą od czterech głównych zmiennych: notowań ropy w Londynie i Nowym Jorku, kursu dolara względem złotego, marż producentów, pośredników i detalistów, ale też przede wszystkim od poziomu opodatkowania.

Zacznijmy jednak od początku. Aby wyprodukować benzynę, rafinerie w Gdańsku i Płocku potrzebują ropy naftowej, którą kupują od Rosjan po cenach ustalanych na giełdach w Londynie. Kupowana przez polskie rafinerie ropa Urals jest nieco tańsza od surowca marki Brent, którego kurs najczęściej podaje się w Europie jako „cenę ropy”. Ale ponieważ ropa notowana jest w dolarach, za benzynę płacimy w złotych, to tak naprawdę interesują nas ceny surowca wyrażone w polskiej walucie. Tak więc dla nas koszt zakupu surowca jest wypadkową notowań w Londynie i poziomu kursu USD/PLN. Jako że rynki walutowe rządzą się swoimi prawami (jakby złośliwie złoty słabnie zazwyczaj wtedy, gdy ropa tanieje), to wykres cen ropy wyrażony w PLN zupełnie nie przypomina znanej każdemu inwestorowi krzywej z pikiem w lipcu ‘08.


Źródło: Bankier.pl

Obecnie baryłka ropy Brent kosztuje około 245 złotych, czyli przeszło dwukrotnie więcej niż pod koniec grudnia 2008 roku. Co prawda na rynku ropy mamy obecnie dość głęboką korektę – kurs surowca spadł z blisko 90$ do 74$ – to równocześnie na skutek kryzysu budżetowego w Europie podskoczyły notowania dolara. Za „zielonego” płacimy teraz 3,30 zł., wobec ok. 2,85 złotych jeszcze w połowie kwietnia. Jeśli więc sytuacja na rynkach finansowych nie potoczy się według scenariusza z drugiej połowy roku 2008, to po obecnej korekcie kurs ropy zapewne ponownie podąży w rejon 80-90$ za baryłkę.

Źródło: Bankier.pl

Jednakże same koszty ropy nie są przecież tożsame z cenami płaconymi przez nas na stacjach. W Polsce dwóch państwowych producentów paliw (czyli PKN Orlen oraz Lotos) tworzy duopol z dominującą pozycją koncernu z Płocka. Tak naprawdę górną granicę cen paliw w Polsce wyznaczają notowania w Rotterdamie. Orlen czy Lotos nie mogą zażądać cen dużo wyższych niż te w Holandii powiększone o koszty transportu do Polski. W ten sposób rynek ARA wyznacza marże rafineryjne nad Wisłą i Odrą. 18. maja tonę 95-oktanowej bezołowiowej benzyny w Rotterdamie można było kupić za 733$. Oznacza to, że litr paliwa kosztował ok. 1,87 zł. Dlaczego więc my za takie samo paliwo płacimy 2,5-krotnie więcej?!

Odpowiedzi należy szukać w Ministerstwie Finansów, które od lat znane jest z zamiłowania do zapuszczania rąk w kieszenie kierowców. I tak do ceny hurtowej litra benzyny musimy doliczyć 1,565 złotego akcyzy oraz blisko 10 groszy opłaty paliwowej. Od tych wszystkich podatków zapłacimy także 22% VAT-u, który przy cenie detalicznej na poziomie 4,72 zł wyniesie ok. 85 groszy na litrze. W sumie teraz w cenie paliwa aż 2,50 złotego (czyli 53%) stanowią rozmaite podatki. Gdyby jednego dnia je zlikwidować, to za litr benzyny płacilibyśmy 2,22 zł. Czyli nawet mniej niż Amerykanie, którzy za galon płaca średnio 2,86$, a więc ok. 2,53 złotego za litr.

Niestety rachuby na obniżkę podatków od paliw są wyjątkowo naiwne. Jedyną szansą na zahamowanie wzrostu cen paliw w Polsce byłaby dalsza przecena ropy naftowej lub gwałtowne umocnienie złotego względem dolara. W tym momencie można zarysować dwa scenariusze. W wariancie optymistycznym globalna gospodarka kontynuuje proces wychodzenia z recesji, a kryzys zadłużenia w Europie udaje się sprawnie i w miarę bezboleśnie rozwiązać. Wówczas należałoby oczekiwać deprecjacji dolara względem euro i złotego oraz zakończenia korekty na rynku ropy. Kurs „czarnego złota” wraca więc do wzrostowego trendu i kieruje się w stronę 100$, wspierany przez rosnący popyt na paliwa w Azji. Benzyna po pięć złotych za litr jest wtedy jedynie kwestią czasu. Wariant pesymistyczny zakłada nawrót recesji w Europie, na czym ucierpią także gospodarki USA i Chin. Druga w ciągu trzech lat globalna recesja daje jednak szansę na spadek cen ropy nawet o połowę, czyli w okolice 40$ za baryłkę. Niestety wówczas, podobnie jak na przełomie lat 2008/09, zapewne czekałaby nas deprecjacja złotego, co w znacznym zniwelowałoby korzystny efekt tańszej ropy. Niemniej jednak nawrót recesji i spadek popytu na paliwa wydaje się jedynym wydarzeniem, który może uchronić przed pojawieniem się na dystrybutorach znaków 5,00 zł/dm3.

>>> Zobacz jak możesz obniżyć cenę benzyny za pomocą karty płatniczej

Źródło: Bankier.pl