Klienci Banku BPH pójdą pod młotek

Jak poinformowało Ministerstwo Skarbu Państwa, w najbliższy wtorek zostanie podpisana umowa między rządem a bankiem UniCredito. Dopiero wtedy poznamy jej szczegóły, w tym także losy klientów BPH. Według gazety możliwe są dwa scenariusze rozwoju sytuacji. Pierwszy zakłada, że wszystkim, którzy dziś mają rachunki w BPH zostanie przedstawiona propozycja bezkolizyjnego przejścia do Pekao. W takim przypadku, klienci nawet nie odczuliby, że są w nowym banku. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku właścicieli kont w Powszechnym Banku Kredytowym, który został przejęty właśnie przez BPH.

Niestety, powyższy scenariusz jest mało prawdopodobny. Według informacji dziennika UniCredito razem z oddziałami wystawi na sprzedaż także część klientów BPH.

Jakie będą kryteria wyboru tych klientów? „Życie Warszawy” pisze, że jedno z możliwych to kryterium geograficzne – pod młotek pójdą te rachunki, które są prowadzone przez zbędne dla UniCredito placówki BPH. Zbędne, to znaczy takie, które pokrywają się z siecią Pekao SA. Ale UniCredito może też przyjąć zupełnie inną taktykę. Może np. pytać klientów BPH jaka jest ich decyzja: czy wolą zostać w swoim macierzystym banku, czy też wolą przejść do nowego.

– Niezależnie od kryterium wyboru, nie będzie to łatwy proces – przewiduje Marcin Materna z Millennium DM. – Nikt nie lubi być traktowany jak przedmiot. Część klientów wybierze zapewne trzecie wyjście – ani BPH, ani Pekao tylko po prostu bank konkurencyjny – uważa Materna. – Już widzę te reklamy konkurencji: „Męczą cię fuzje, przejdź do nas”, „My cię nie sprzedamy”. UniCredito, by nie zrazić do siebie klientów, będzie musiał prowadzić cały proces w białych rękawiczkach – dodaje Materna.

Eksperci przypominają, że jeśli obecnie mamy podpisaną umowę z bankiem BPH, bez naszej zgody stroną tej umowy nie może stać się żaden inny bank. Jeśli chodzi o umowę kredytową, nawet po przejściu do Pekao w wyniku fuzji, jej warunki nie mogą się zmienić, np. nikt nie może nam zamienić pożyczki walutowej na złotową – czytamy w „Życiu Warszawy”.