Klienci wolą płacić kartami. Mobilny eksperyment Biedronki nie wypalił

W lipcu ubiegłego roku sieć sklepów Biedronka zaczęła akceptować karty płatnicze. Wcześniej jedyną bezgotówkową formą płatności były transakcje mobilne. Od momentu wprowadzenia kart, coraz mniej osób płaci mobilnie. Nie potrzebujemy płatności telefonem, czy może był to eksperyment skazany z góry na porażkę?

Jeronimo Martins, właściciel sieci sklepów Biedronka, nie podaje dokładnych statystyk na temat liczby płatności mobilnych w rozbiciu na miesiące. Można jednak w przybliżeniu policzyć, ile transakcji wykonano od czasu wdrożenia terminali obsługujących karty. Biuro prasowe podało nam, że od początku uruchomienia usługi w październiku 2013 r. do końca grudnia 2014 r. w sklepach sieci Biedronka dokonano ponad 335 tys. transakcji za pomocą aplikacji iKASA i ponad 260 tys. transakcji za pomocą PeoPay. Łącznie daje to 595 tys. transakcji.

O takie same dane pytałem Jeronimo Martins pod koniec ubiegłego roku. Wówczas przekazano mi informację, że od początku wdrożenia usługi do końca października 2014 roku dokonano w Biedronkach łącznie 585 tys. transakcji mobilnych (iKASA – ok. 330 tys. transakcji, PeoPay – ok. 255 tys. transakcji).

Zestawiając te liczby z danymi za grudzień 2014 możemy łatwo policzyć, że w listopadzie i grudniu w sieci sklepów Biedronka wykonano łącznie zaledwie 10 tys. transakcji mobilnych. 

 

Tymczasem w miesiącach poprzedzających wdrożenie kart, klienci wykonywali mobilnie średnio 62,5 tys. miesięcznie. Po wprowadzeniu kart, w miesiącach lipiec-październik, liczba transakcji spadła średnio do 21 tys. tysięcy transakcji mobilnych.  Ostatnie dwa miesiące roku 2014 to średnio 5 tys. transakcji. Jeronimo Martins nie udostępniło mi danych na temat transakcji wykonywanych kartami, ale raczej nie powinniśmy mieć wątpliwości, że skala musi być duża. Dziś widok osoby płacącej kartą w Biedronce jest tak samo powszechny, jak w innych sklepach.

Przypadek Biedronki pokazuje, że przed upowszechnieniem płatności mobilnych jeszcze bardzo długa droga. Wielu obserwatorów rynku już od początku miało wątpliwości, czy sieć Biedronka to odpowiedni gracz do eksperymentu z płatnościami mobilnymi. Zwracano uwagę, że klienci Biedronek nie są odpowiednią grupą decelową do testowania innowacyjnych rozwiązań płatniczych. Pojawiały się też opinie, że w rzeczywistości Jeronimo Martins wcale nie był zainteresowany promocją płatności mobilnych, a ich wdrożenie miało być tylko grą o niższe stawki interchange.

W początkowym okresie płatności mobilne działały, bo nakręcane były dodatkowo przez różnego rodzaju bonusy i moneybacki oferowane przez banki. Płacąc mobilnie klienci mogli odzyskać nawet do 10 proc. kwoty wydanej na zakupach. Można podejrzewać, że później zainteresowanie klientów zaczęło słabnąć. Wygląda na to, że wiarę w płatności mobilne stracił nawet Bank Pekao SA, który promował tam system PeoPay. Jesienią zaczął zachęcać swoich klientów, by na zakupy do Biedronki zabierali zwykłe karty płatnicze.

Główny konkurent Banku Pekao SA – PKO Bank Polski – podaje, że tygodniowo ma około 0,5 mln logowań do IKO, z czego unikalni użytkownicy to średnio 80-90 tysięcy osób. Generują oni ok. 35-40 tys. transakcji na tydzień, najczęściej są to jednak przelewy na numer konta bankowego i numer telefonu. Być może po wdrożeniu Blika, do którego dojdzie już 9 lutego, proces płatności mobilnych w terminalach POS wejdzie w nową fazę. Nie oczekiwałbym jednak, że klienci masowo przesiądą się na telefony. Zwłaszcza, że po kolejnych obniżkach interchange, IKO/Bilk znów stracą element przewagi konkurencyjnej, więc nawet sprzedawcy nie będą mieli motywacji do promowania alternatywnej metody płatności.

w.boczon@bankier.pl