Kłopotliwe opłaty

Ugoda z Kredyt Bankiem sprawiła, że prawie 2 tysiące klientów Centrum Finansów i Leasingu może wreszcie wykupić użytkowane przedmioty. Wykup nie kosztuje zbyt wiele, bo przy podpisywaniu umów wpłacali oni kaucję w wysokości od 5 do 10 proc. wartości pojazdu lub urządzenia. Teraz za równowartość tej kaucji mogą przejąć użytkowane przedmioty.

To rozwiązanie nie budzi kontrowersji, ale spółka chce dodatkowych pieniędzy. – Pobieramy dodatkową opłatę od klientów, których umowy zakończyły się w trakcie prawie 4-letniego sporu z Kredyt Bankiem, ale nie zwrócili oni przedmiotu leasingu. Zgodnie z prawem powinni przekazać go do depozytu sądowego. Ci, którzy tego nie zrobili, dysponowali urządzeniami bez tytułu prawnego – mówi Dariusz Baran, prezes firmy.

Jak podaje „Rzeczpospolita” spółka podpisuje z klientami aneksy i pobiera od nich 100 zł za każdy miesiąc od wygaśnięcia umowy. W najgorszej sytuacji są ci, którym skończyła się ona w 2001 r., tuż po rozpoczęciu sporu CLiF z Kredyt Bankiem. Muszą bowiem zapłacić spółce leasingowej ponad 4 tys. zł. Jak zapewnia Dariusz Baran, takich klientów jest niewielu, choć dodaje, że zdecydowana większość umów zakończyła się przed zawarciem ugody.

CLiF domaga się też pieniędzy od tych klientów, którzy nie wpłacali do depozytu sądowego rat leasingowych. Zdaniem Dariusza Barana winą za ten stan rzeczy obarczyć trzeba warszawski sąd. Ogłosił on bowiem upadłość spółki, którą sąd wyższej instancji uchylił po 1,5 roku uznając, że decyzja była podjęta z naruszeniem prawa. – Gdyby sąd należycie rozpatrzył kwestię, całej awantury pewnie by nie było – zapowiada prezes CLiF.

Firma przejęła kontrolę nad ponad 80 proc. umów, które zostały zablokowane w 2001 r., gdy rozpoczął się jego spór z bankami. Z sześcioma instytucjami CLiF podpisał już ugody, nadal prowadzi spór z trzema. W związku z tym około 1000 umów nie może zostać zakończonych. Dariusz Baran zapewnia jednak, że będzie dążył do ugody – czytamy w „Rzeczpospolitej”.