„Nie ma urzędu, w którego kompetencjach byłoby regulowanie cen stosowanych przez banki, np. oprocentowania lokat. Zwłaszcza jeśli ich wysokość jest zawyżana z korzyścią dla klientów – mówią przedstawiciele banków i instytucji dbających o dobrą kondycję sektora. KNF twierdzi, że nie włączy się do walki między bankami, choć ją monitoruje. Kwestia wojny depozytowej powróciła po wywiadzie Sławomira Sikory, prezesa Banku Handlowego, udzielonym „Parkietowi”. – To potencjalne źródło przyszłych kłopotów niektórych banków i powinno być przedmiotem zainteresowania nadzoru – stwierdził Sikora. Podkreślił, że w innych branżach sprzedaż produktów poniżej ceny wytworzenia jest określana jako dumping i zabroniona. Tymczasem niektóre banki mają na depozytach terminowych dla klientów detalicznych marżę na poziomie około -100 punktów bazowych.”, czytamy w „Parkiecie”.
„- Dyskutowaliśmy już na ten temat kilka razy, ale związek nie może ingerować w takie sprawy – mówi mecenas Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich. -Podzielamy opinię, że wojna depozytowa jest rodzajem nieuczciwej konkurencji i niesie zagrożenia dla sektora, ale nie naszą rolą jest regulowanie rynku – mówi Bańka. Jego zdaniem, jest tu za to szerokie pole działania dla KNF. – Ztego co wiemy, analizuje ona wpływ tego zjawiska na sektor i poszczególne banki – dodaje.”, czytamy dalej.
Kryzys spowodował problemy z pozyskiwaniem pieniędzy na rynku międzybankowym, w wyniku czego banki zaczęły agresywnie zabiegać o oszczędności Polaków. Eskalacja wojny depozytowej miała miejsce jesienią ubiegłego roku. Banki zaoferowały klientom wysokooprocentowane lokaty, do których zmuszone były dopłacać nawet kilka punktów procentowych. Według szefa Banku Handlowego jeśli instytucje finansowe notują ujemną marżę z lokat, to można je podejrzewać o dumping cenowy znany z innych sektorów gospodarki.
Więcej na ten temat w „Parkiecie” w artykule „KNF nie zajmie się wojną depozytową” autorstwa Aleksandry Kurowskiej.