Kolejne podwyżki w mBanku

W poszukiwaniu kolejnych źródeł finansowania mBank nie tylko podwyższa oprocentowanie niektórych kredytów, ale również wprowadza kolejną prowizję. Tym razem zapłacimy za samą możliwość pożyczenia pieniędzy, nawet wtedy, gdy z kredytu nie skorzystamy.

Pani Joanna korzysta z konta firmowego mBIZNES z odnawialną linią kredytową, założonego w mBanku. „Niedawno mBank podniósł oprocentowanie limitu kredytowego w rachunku dla firm, które korzystały z limitu poniżej 5000, z ok. 11% na 17%. Cieszyłam się, że mnie to nie dotyczy, ale okazało się kwestią czasu, aż bankierzy wymyślą również dla mnie jakąś dodatkową opłatę” – relacjonuje nasza Czytelniczka. Okazało się bowiem, że bank z dniem 1 czerwca 2009 r. wprowadza prowizję od niewykorzystanego limitu kredytowego w ramach rachunku mBIZNES, w wysokości 3% w skali roku. Pani Joanna ma wątpliwości, czy bank może żądać opłaty za środki, z których ona nie korzysta.

„Prowizja za gotowość jeszcze nie tak dawno była standardem. Dopiero w czasach rosnącej konkurencji i wysokiej dynamiki rynków kredytowych zanikła. Jej istotą jest wynagrodzenie dla banku za zarezerwowanie dla klienta środków, których pozyskanie jest dziś bardzo drogie. Za uruchomiony, ale niewypłacony kredyt trzeba więc płacić, jak za zamówiony i nieodebrany towar. Na szczęście nie wszystkie banki stosują tego rodzaju prowizję, ale należy sądzić, że będzie się pojawiała coraz częściej” – mówi Bogusław Półtorak, Główny Ekonomista portalu Bankier.pl. Klient musi więc zapłacić za kredyt niezależnie od tego, czy z niego korzysta, choć i tak co roku ponosi koszt jego odnowienia.

„3% prowizja dotycząca niewykorzystanych limitów linii kredytowej w mBIZNES koncie jest związana wyłącznie z takimi liniami dla firm, które są używane w mniej, niż 50%. Jeśli Klient posiada limit firmowy ponad dwukrotnie przewyższający jego średnie potrzeby, może go zmniejszyć, podpisując z mBankiem darmowy aneks, zmieniający wysokość limitu. Podpisanie aneksu bez opłat w mBanku obowiązuje do końca czerwca br. O tej możliwości informujemy naszych Klientów” – mówi Anna Moszczyńska, Rzecznik Prasowy mBanku.

Podobne opłaty dla swoich klientów z sektora małych i średnich przedsiębiorstw wprowadziły m.in. Polbank, ING Bank Śląski, PKO BP, BPH, Pekao S.A., Raiffeisen, Millennium czy BGŻ. Prowizja pobierana jest od niewykorzystanej kwoty kredytu jako określony procent – zależnie od banku – w skali roku lub miesięcznie. Tabele opłat i prowizji są jednak w tym miejscu niekiedy bardzo zawiłe. Procent, według którego liczona jest wysokość prowizji, może przykładowo zależeć od tego, z jak dużej części kredytu skorzystamy (jak właśnie w przypadku mBanku – im mniej niewykorzystanych środków, tym mniejsza prowizja) lub określone jest tylko jego minimum (bez wskazań ile może maksymalnie wynieść taka prowizja). „Klient nie musi płacić tej prowizji. Jeśli posiadacz rachunku mBIZNES wykorzystuje przyznany jego firmie limit w minimum 50%, nie ponosi tego kosztu. 50% pułap gwarantuje duży margines bezpieczeństwa – pozwala na zabezpieczenie się, umożliwia bowiem pokrycie potrzeb dwukrotnie wyższych od średnich” – tłumaczy Rzecznik Banku.

Trudno zaprzeczyć, że naturalne jest płacenie za otrzymany towar lub usługi. Jak zapewne rzekłby rasowy cynik – w dzisiejszym świecie nie ma nic za darmo. Jednak czy równie oczywiste jest ponoszenie kosztów samej możliwości otrzymania czegoś? „W trudnych czasach banki za wszelką cenę szukają teraz przychodów. Nie mogą już zarabiać ekstensywnie poprzez proste zwiększanie sprzedaży, a rynek nowych produktów się kurczy. Instytucje finansowe eksploatują więc to, co już mają” – wyjaśnia Bogusław Półtorak.

Cóż może zrobić klient? W zasadzie niewiele – podpisując z bankiem umowę, zgadza się na wszystkie zapisy w regulaminie. Między innymi na uznaniowe wprowadzanie przez bank zmian w tabeli opłat i prowizji. Niezadowolony klient może najwyżej próbować negocjować z bankiem warunki współpracy lub po prostu zmienić instytucję obsługującą jego finanse. Jednak, jak zauważa nasz ekspert, sytuacja będzie się wyrównywać i kolejne banki zażądają od swych klientów prowizji za zabezpieczenie ich możliwością uzyskania dodatkowych środków. W ostateczności pozostanie pójść w ślady Islandczyków, którzy zorganizowali się i grupowo zaprzestali spłacania kredytów. Czy jednak faktycznie jest to najrozsądniejsza opcja?
Źródło: Bankier.pl