W zeszłym tygodniu osłabienie dolara wywołało kolejny, duży wzrost cen surowców (CRB), a przede wszystkim ropy, która znowu zbliżyła się do rekordowego poziomu. Z kolei wzrost cen surowców wystraszył inwestorów na rynku obligacji amerykańskich – zaczęli się bać, że inflacja znacznie wzrośnie – ceny obligacji wyraźnie spadły (rentowność wzrosła). Jej dalszy wzrost stanowi duże zagrożenie dla rynków rozwijających się, bo kapitał woli pewne zyski w USA niż ryzykowne na emerging markets, a różnica między zwrotem z inwestycji staje się coraz mniejsza. Nic dziwnego, że rozpoczęła się realizacja zysków, która doprowadza do znacznego osłabienia walut lokalnych w krajach rozwijających się. Cały ten proces oglądany przez pryzmat międzyrynkowej analizy technicznej wygląda jak kształtowanie początku kolejnego etapu cyklu koniunkturalnego, w którym obligacje są już w bessie, towary jeszcze rosną, a akcje się właśnie załamują.
Kontynuacja spadków
W Polsce dochodzą jeszcze i inne czynniki. Dynamika wzrostu inflacji zmniejszyła się, więc oczekiwanie na obniżkę stóp powinno wywołać spadek rentowności obligacji. Teoretycznie powinno to zwiększyć spekulacyjny popyt na obligacje, ale tym razem nie jest to już takie proste. Gdyby nadal taniały obligacje amerykańskie (w obawie przed wzrostem inflacji) to siłą rzeczy spadałaby atrakcyjność inwestowania w nasze papiery, bo gracze zagraniczni likwidowaliby zyskowne pozycje choćby po to, żeby spłacić kredyty w swoich bankach w obawie przed wzrostem ich ceny. Poza tym spadek rentowności naszych obligacji i wzrost w USA pozwalałby na bezpieczne i zyskowne inwestycje właśnie w Stanach. Wtedy mogłyby również zacząć odgrywać rolę nasze niepokoje polityczne. Jesteśmy więc w okresie, w którym oczekiwanie na obniżkę stóp nie wzmacnia waluty, a wręcz przeciwnie. Kontynuacja spadku cen amerykańskich obligacji z pewnością wywołałaby kolejny spazm na rynkach światowych i osłabienie walut krajów rozwijających się.
Deprecjacja złotego
Przecena złotego rozpoczęła się tak naprawdę w zeszłym tygodniu, ale sygnał sprzedaży rynek dostał we wtorek. Na rynku walutowym od rana złoty lekko tracił, co było najwyraźniej właśnie fundamentalną reakcją na dane o małej inflacji. Po danych o przepływie kapitałów do USA zaczął zyskiwać dolar, co pociągnęło za sobą na północ USD/PLN i EUR/PLN, a to doprowadziło do wygenerowania sygnału sprzedaży, bo pękło górne ograniczenie rocznego kanału trendu spadkowego. Na technicznym rynku, jakim jest bez wątpienia rynek walutowy, taki sygnał wywołał przyspieszenie deprecjacji złotego. Poza tym już w zeszłym tygodniu powstała formacja podwójnego dna, która często zmienia trend. Powrót pod linię szyi (3,9360 PLN) anulowałby tę formację. Najwyraźniej rozpoczęła się duża korekta, która powinna doprowadzić EUR/PLN przynajmniej do pierwszego poziomu zniesienia Fibonacciego, czyli do 4,25 PLN, a USD/PLN do 3,35 PLN.
Piotr Kuczyński
Główny analityk
Warszawska Grupa Inwestycyjna SA