Na giełdach amerykańskich, po wtorkowym spadku i przy braku istotnych informacji przed publikacją kolejnych raportów kwartalnych spółek, należało oczekiwać wyczekiwania lub odbicia. Początek sesji był słaby, ale potem byki wzięły się do roboty. Pomogło im to, co można określić jako wyprowadzenie kozy z domu (to stary kawał).
W Kongresie rozpoczęła bowiem przesłuchania specjalna komisja ds. zbadanie przebiegu kryzysu finansowego (Financial Crisis Inquiry Commission) przed którą zeznawało kilku szefów banków (między innymi Goldman Sachs). Oczywiście bili się w piersi przyznając, że podejmowali ryzykowne decyzje. Bronili jednak swoich premii pokazując, że starają się je racjonalnie przyznawać. Brzmiało to miejscami humorystycznie, ale graczy giełdowych to przesłuchanie ucieszyło. Przed przesłuchaniem obawiano się, że dojdzie do scysji, bo politycy rzucą się z furią na bankierów. Oceniono jednak, że atmosfera była lepsza od oczekiwań. Prawdę mówiąc trudno się dziwić – migracja między polityką a finansami jest w USA naprawdę bardzo duża, więc „kruk krukowi oka nie wykole”. Właśnie sektor finansowy, który na początku tracił dał sygnał do kupna akcji.
Na rynku akcji spółki finansowe rozpoczęły wzrost indeksów, ale rosło też wiele innych sektorów. Bardzo pomagał sektor surowcowy i technologiczny oraz ochrony zdrowia. Przed czwartkową publikacją raportu kwartalnego rósł nawet kurs akcji Intela mimo tego, że Bank of America ostrzegł, że sprzedaż spółki może rozczarować. Mocno drożały też akcje AMD, rywala Intela. NASDAQ rósł mimo tego, że taniały akcje Google, który może podjąć decyzję o wycofaniu się z Chin. Sektorowi ochrony zdrowia pomagał Merck po tym jak Credit Suisse podniósł mu rating.
Na dwie godziny przed końcem sesji została opublikowana Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Nie było w niej nic nowego. Może tylko to, że tym razem w 10 z 12 dystryktów Fed wykrył ożywienie (w poprzednim miesiącu było ich 8). Sprzedaż detaliczna w okresie Świąt Bożego Narodzenia była „nieznacznie lepsza” niż w 2008, ale „dużo gorsza” niż w 2007 roku. Jednak rynek pracy nadal jest słaby. Słaby jest tez popyt na kredyty. Nie był to raport, który mógłby zaszkodzić bykom. Nic dziwnego, że indeksy kontynuowały wzrosty, dzięki czemu praktycznie udało się odrobić wtorkowe straty. Nastroje są tak dobre, brak obaw tak widoczny, że aż się prosi o rozpoczęcie korekty. Zazwyczaj rozpoczyna się ona wtedy, kiedy nastroje są najlepsze.
GPW rozpoczęła środową sesję spadkiem indeksów, ale jak tylko gracze zobaczyli spokój panujący na innych giełdach to WIG20 wrócił w okolice wtorkowego zamknięcia. Po krótkim postoju indeks powoli ruszył na północ, wydawało się, że nic istotnego z tego nie wyjedzie, ale jednak WIG20 rósł, mimo że sytuacja na świecie się nie zmieniała. Indeksowi pomagały banki, a szkodziły spółki surowcowe. Nie była to akcja bardzo przekonująca, ale przed pobudką w USA WIG20 zaczął naśladować XETRA DAX i pełznąć na północ. W tej fazie sesji liderem była TPSA. Udało się zakończyć dzień małym wzrostem (0,4 proc), na niewielkim obrocie. Była to klasyczna sesja wyczekiwania.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi