Ubiegłotygodniowa poprawa nastrojów nie pozwoliła na techniczne zakończenie ostatniej korekty. Co więcej, wciąż trudno jednoznacznie stwierdzić, że jej koniec widać już na horyzoncie.
Ubiegłotygodniowe dane, które napłynęły na rynki finansowe, potwierdziły dychotomię w rozwoju gospodarek na świecie. Podczas gdy wzrost PKB w USA sięgnie w tym roku zapewne 2-2,5 proc, tymczasem w strefie euro najpewniej zobaczymy recesję. Zwykle te dwie kluczowe gospodarki świata poruszają się w tandemie, ponieważ wpływają na nie podobne czynniki: cykle monetarne, wysokie ceny ropy itp. Tym razem po raz pierwszy od wielu lat ścieżki obu gospodarek mogą się rozjechać. Wskazują na to chociażby dane z rynku pracy w czwartym kwartale 2011 roku. Podczas gdy zatrudnienie w strefie euro spadło o 364 tys. (0,2 proc.), w USA zwiększyło się w tym samym okresie o 0,6 proc. Kiepskie indeksy PMI, a także ciągle obecne ryzyko kryzysu finansowego dodatkowo pogłębiają problemy strefy euro. Tymczasem w USA nie tylko nieźle radzą sobie wskaźniki wyprzedzające, ale widać także pewną poprawę problemów o naturze bardziej strukturalnej, jak chociażby rynku nieruchomości. Dodatkowo, ze stosunkowo niewielkim eksportem do Europy, dobrze dokapitalizowanym sektorem bankowym i ograniczonym zaangażowaniem w obligacje krajów PIIGS, wydają się dobrze zabezpieczone przed kryzysem.
W nadchodzącym tygodniu poznamy wskaźniki PMI dla strefy euro. Rynek oczekuje niewielkiego odbicia i utrzymania się pod wskaźników poniżej granicznego poziomu 50 punktów. W rzeczywistości trudno być optymistą. Biorąc pod uwagę ożywienie w USA, można się spodziewać niewielkiej poprawy nastrojów eksporterów, jednak wysokie bezrobocie i cięcia fiskalne nie pozwolą na solidne odbicie. W rezultacie, odczyt będzie najprawdopodobniej wskazywał na kontynuację recesji w strefie euro w I kwartale 2012 roku.
Podtrzymujemy długoterminowe pozytywne spojrzenie na krajowy rynek akcji. Rysująca się w perspektywie kilku miesięcy poprawa koniunktur i niskie wyceny akcji (w ujęciu historycznym) zdają się sugerować ponadprzeciętne długoterminowe stopy zwrotu. Niemniej jednak, nie jest wykluczone, że obecna korekta/konsolidacja jeszcze się przeciągnie. Do takich przypuszczeń skłaniają niepokojąco optymistyczne wskaźniki nastrojów. Amerykański indeks strachu VIX zanurkował do najniższego poziomu od połowy 2007 roku. Tymczasem krajowy Indeks Nastrojów Inwestorów liczony przez Stowarzyszenie inwestorów Indywidualnych notuje najbardziej optymistyczne odczyty od początku kalkulacji. Taka sytuacja powinna zapalać czerwoną lampkę.
Źródło: Idea TFI