Koniec z rozdawaniem kont. Czas na prepaidy?

26 milionów – mniej więcej tyle kont mieli w połowie czerwca Polacy. Wiele jednak wskazuje, że nie będzie to rok wojny o konta. Mówiąc potocznie, „darmo umarło”, a chociaż od pracowników banków nadal wymaga się spełniania wysokich miesięcznych limitów, banki mają wyraźnie dość nieużywanych, na zmianę otwieranych i zamykanych rachunków.

O cross-sellingu prowadzonym przez samych pracowników banków pisała niedawno Hanna Hylińska. Rzecz w tym, że część banków nie zadowala się już samym otwarciem konta. Dla przykładu, w Credit Agricole pracownik premię dostanie wówczas, gdy konto będzie istniało kwartał, średni miesięczny wpływ wyniesie co najmniej 500 złotych lub w każdym miesiącu przez konto przejdą trzy transakcje zmieniające jego saldo. Puste rachunki bankowe zakładane przez przypadkowe osoby stają się dla banku jedynie kosztem i nie dają dużych szans na to, że dzięki nim przyciągnie się klienta do innych produktów.

Banki lubią jednak rozdawać (swoje produkty) i robią to cały czas – zmienia się tylko przedmiot. 2 lata temu podczas wrocławskich Juwenaliów ING Bank Śląski przeprowadził ciekawą promocję – za założenie konta otrzymywało się bilet na koncert o wartości 20 złotych. Pomysł ciekawy, choć był to typowy powrót do bankowości „okienkowej” – samo „stoisko” mieściło się w blaszanym baraku. Klient mógł w najlepszym wypadku przejrzeć umowę na stojąco, w tłumie radosnych studentów.

Podczas tegorocznego przystanku Woodstock mieliśmy powtórkę z rozrywki – tyle, że tym razem rozdający był Pekao SA, a produktem dedykowanym woodstockowe karty prepaid (całkiem gustowne, nawiasem mówiąc). Czym bank próbował przyciągnąć klientów? Po pierwsze – poczuciem przynależności. Niejeden uczestnik Woodstocku z dumą wyciągnie taką kartę w sklepie. Po drugie – seksualnością. Po całym polu, na którym odbywał się przystanek krążyły atrakcyjne hostessy, namawiające do przyjęcia „upominku”. Po trzecie (i chyba najważniejsze) – alkoholem i jedzeniem. Każdy, kto doładował kartę w specjalnym punkcie, mógł zapłacić nią za piwo i ciepłe danie w specjalnych kasach, w założeniu – bez kolejki. Niestety okazało się, że bank chyba nie do końca zdawał sobie sprawę ze skali przedsięwzięcia, skutkiem czego kolejka była, a w dodatku poruszała się zdecydowanie wolniej niż pozostałe. Wróciły wspomnienia „starego, dobrego” Pekao.

Tak czy inaczej wygląda na to, że to prepaidy powoli stają się produktem, z którym banki chcą „ożenić” jak najwięcej osób. Sama karta to jednak za mało – tak, jak w przypadku woodstockowych plastików wydanych przez Pekao, konieczna jest wartość dodana. Mogą to być rabaty – np. BRE przy współpracy z portalem lotnictwo.net.pl wydał kartę pozwalającą ominąć opłatę administracyjną podczas kupowania biletu lotniczego jednej z tanich linii lotniczych lub wartość sentymentalna – jak choćby oficjalne karty UEFA Euro 2012 wydane przez wspomniany już Pekao.

Pozostaje zapytać, dlaczego bankom zależy na rozpowszechnianiu tak niszowego produktu, który w dodatku niespecjalnie związuje klienta z bankiem? Chociaż dla banków takie karty są dużo mniej atrakcyjne niż konta (za pośrednictwem których łatwiej sprzedać klientowi kredyt), to mają też niewątpliwe plusy. Za ich wydanie zazwyczaj się płaci (od 5 do 25 złotych), więc bank nie ponosi kosztów związanych z pozyskaniem klienta. Również samo utrzymanie produktu jest dużo tańsze, a nawet nieaktywna karta sama straci ważność – i w odróżnieniu od pustego rachunku nie będzie dla banku obciążeniem.

Jednak Pekao z woodstockowymi kartami poszedł o krok dalej. Po zarejestrowaniu na stronie możemy ściągnąć na swój telefon aplikację, która umożliwi nam sprawdzenie salda karty. „Puls Biznesu” dotarł do planów banku, który chce w ten sposób przekonać użytkowników do płatności mobilnych, bo dodanie funkcji płatności mobilnych nie powinno być skomplikowaną operacją.

Nie powinniśmy spodziewać się wojny na prepaidy – to wciąż raczkujący produkt,. Jest jednak dobrym sposobem, by rozpocząć przygodę klienta z bankiem. Ma do tego dwie cechy, które decydują o jego popularności. Pierwsza to bezpieczeństwo. Druga – to gadżetowość. Bo karty prepaid muszą być… fajne.

Źródło: PR News