Korekt(k)a

Piątek amerykańskie rynki rozpoczęły bardzo słabo. Pretekstem do tego był indeks zaufania konsumentów Uniwersytetu Michigan, który  wbrew wszelkim prognozom spadł cofając się do poziomu z marca. Zgodnie z tym wskaźnikiem z punktu widzenia konsumenta perspektywy na najbliższe 6 miesięcy wyglądają słabo.

Były to jedyne złe dane tego dnia, bo chociażby informacje o produkcji przemysłowej zdecydowanie przebiły oczekiwania. Produkcja wzrosła o 0,5 proc., podczas gdy prognozy mówiły kosmetycznym wzroście o 0,1 proc. Lipiec pod tym względem był więc najlepszym miesiącem dla przemysłu od listopada ubiegłego roku. Również dobre były informacje o wykorzystaniu mocy produkcyjnych, które wzrosły do 68,5 proc.

Jeżeli jednak rynek chce korekty to nawet najlepsze dane nie pomogą. S&P500 spadł o 2 proc. i na poziomie 994 pkt. przeleżał całą sesję. W końcówce byki zdecydowały się jeszcze na uderzenie tuż przed końcem, co ostatecznie zmniejszyło skalę spadku do niecałego procenta. Indeks ponownie znalazł się ponad 1000 pkt. i ewentualna korekta zamieniła się w korektkę, która nie zmienia niepewności odnośnie kierunku rynku. Podaż nie ma siły, a byki nadal trzyma opór.

Na GPW piątkowa sesja miała duże szanse udanie zakończyć tydzień. Dobry nastrój utrzymywał się po poprzednich wzrostach w Stanach, a lokalnie atmosferę podgrzewał KGHM, którego wyniki okazały się dobre, a kurs zyskiwał 5 proc. W takim układzie bykom z łatwością udało się doprowadzić WIG20 do 2 proc. wzrostów, ale bariery 2160 pkt. przełamać się nie udało.

Zachodnie parkiety również radziły sobie nieźle, choć tam skala zwyżki była minimalna. Poranne informacje o deflacji w eurolandzie, która była większa niż oczekiwano, zostały zbagatelizowane. Analogiczne dane ze Stanów również były dla rynków całkowicie neutralne, ale warto zauważyć, że tak jak w ciągu miesiąca wzrost cen w USA okazał się praktycznie równy zeru, co było wartością odrobinę niższą niż prognozy, tak  w ujęciu rocznym deflacja sięga w Ameryce 2,1 proc. i jest największa od 1950 roku. Aż trudno uwierzyć dokładnie rok temu inflacja w Stanach wynosiła 5,6 proc. i była postrzegana za wielki problem.

Do popołudnia sesja przebiegała nad wyraz nudno. Wszędzie dominowała stabilizacja i jednoprocentowe wzrosty, które bez problemu utrzymały się po danych z USA. Ciekawe zrobiło się dopiero pod koniec dnia. Po spadkowym rozpoczęciu handlu w Stanach podaż zaatakowała europejskie parkiety. Słaby indeks Uniwersytetu Michigan zwiększył jeszcze emocje, a popyt dosłownie znikł. WIG20 zakończył dzień pod poziomem 2100 pkt. Taka reakcja na dopiero wstępne odczyty pokazuje jak napięta sytuacja panuje na parkiecie i jak trudno będzie o wyjście na nowe szczyty. Fundamentem kolejnego 10-15 proc. wybicia może być albo wyczekiwana korekta albo wyraźne sygnały poprawy gospodarczej. W przeciwnym wypadku kolejne dwa tygodnie sierpnia rynek spędzi w trendzie bocznym (2040-2140), w którym utrzymuje się od początku miesiąca. Będzie to swoista powtórka z maja.

Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse