Korekty ciąg dalszy

Komentarz Tygodniowy Doradców Finansowych Xelion

Stany Zjednoczone
Rzesza ekonomistów uważa, że rynek nieruchomości był przyczyną kryzysu w gospodarce amerykańskiej, a więc i on powinien wyciągnąć USA z obecnej zapaści. Nie może więc dziwić uwaga, z jaką analitycy przyglądają się danym z rynku nieruchomości, a w mijającym tygodniu opublikowano aż dwa ważne raporty. Pierwszy, o sprzedaży domów na rynku wtórnym, zaskoczył negatywnie. Pomimo, że sprzedaż wzrosła o 2,4 proc., to oczekiwano większego ruchu. Co warte podkreślenia, mediana cenowa spadła w stosunku rocznym o 16,8 proc., co jest trzecim najgorszym wynikiem w historii. Widać więc słabość rynku, ale również i pewne światełko w tunelu w postaci drugiego już miesiąca wzrostu sprzedaży. Na rynku pierwotnym również nie widać zdecydowanej poprawy. Sprzedaż nowych domów spadła o 0,6 proc., podczas gdy oczekiwano wzrostu. Ponadto dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w dół. Zaskoczeniem była jednak mediana cenowa, która potrafiła wzrosnąć w stosunku do kwietnia. Podobnie cieszyć mógł spadek liczby niesprzedanych domów. Widać więc oznaki pewnej stabilizacji, ale żeby je ujrzeć trzeba bardzo wytężyć wzrok.

W świetle tych informacji nie może dziwić dość słabe zachowanie rynku giełdowego, przynajmniej na początku tygodnia. Potem trochę nadziei w serca inwestorów wlał komunikat Fedu. Bank Centralny stóp oczywiście nie zmienił, ale zaznaczył, że pozostaną one na „wyjątkowo niskim” poziomie przez „dłuższy czas”. Ponadto wymownie stwierdził, że widzi oznaki poprawy w gospodarce, a dotychczasowo podjęte środki wpłyną na stopniowy powrót wzrostu gospodarczego. Niektórzy uznali sam komunikat za nieco jastrzębi w swojej wymowie, gdyż inflacja ma pozostać na niskim poziomie jedynie „przez pewien czas”, a wzrost cen energii i surowców został dość dobitnie zaznaczony. Ostatnie wydarzenia wpływające na długoterminowy poziom inflacji zostały więc przez Bank Centralny zauważone. Innym ważnym czynnikiem wspierającym rynki jest zbliżający się wielkimi krokami koniec miesiąca, kwartału i półrocza. Wielu funduszom zależy na pokazaniu jak najlepszych wyników, tak więc ogromnej podaży akcji na rynku nie widać.

Polska
Miniony tydzień rozpoczął się od małego trzęsienia ziemi. Poniedziałek bardzo długo pozostanie w pamięci inwestorów. Do godzin popołudniowych główny indeks dwudziestu największych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie spadał bardzo powoli. Dopiero później niedźwiedzie ruszyły z kopyta do ataku. Tempo było tak szybkie, że z minuty na minutę wszyscy byliśmy świadkami jak kolor czerwony zamieniał się w „lawę”, która nas zaskoczyła, ale także „przygniotła” do poziomu 1843 pkt na WIG20 kończąc dzień ponad 6% spadkiem. Był to największy dzienny spadek od pamiętnego dnia 17 lutego br. Kolejne dni były bez wyraźnych sygnałów kupna czy sprzedaży. Tornado, które przeszło nad warszawska giełdą trochę ostudziło zapały do jakichkolwiek ruchów. Inwestorzy nie mieli do końca pomysłu, w którą stronę pójść. Wahali się do końca tygodnia tylko po to żeby zakończyć tydzień na poziomie 1858 pkt. na WIG20.

Tydzień ten dostarczył nam także dosyć ciekawych informacji. Przede wszystkim dotarła do nas wieść o złożeniu oferty zakupu pakietu kontrolnego akcji giełdy. O udział w prywatyzacji warszawskiej GPW walczą cztery zagraniczne parkiety: NYSE Euronext, Nasdaq OMX Group, London Stock Exchange oraz Deutsche Boerse. Do kupienia jest pakiet prawie 74% akcji GPW, ale resort skarbu państwa dopuszcza możliwość sprzedaży mniejszościowego pakietu, jednak powyżej 51% wszystkich papierów. Kolejna informacja, o której dużo pisano, to wypłata dywidendy z PKO BP. Dla przypomnienia na początku czerwca tego roku PKO BP poinformował o planach wypłaty z zysku netto za 2008 rok 2,88 dywidendy za akcję, oznaczało to, że cały zeszłoroczny zysk netto banku trafiłby do akcjonariuszy. Zarząd Banku, oprócz wypłaty dywidendy, planuje emisję nowych akcji z prawem poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy o wartości 5 mln zł. Minister Skarbu Aleksander Grad był przeciwny takiemu ruchowi twierdząc, że najpierw powinno się dokapitalizować a następnie wypłacać dywidendę. Natomiast na konferencji MS zdanie już zmienił, informując, że po korekcie dokapitalizowania będzie popierał emisję. Dla przypomnienia Skarb Państwa posiada 51,24% akcji PKO BP.

W zeszłym tygodniu dosyć głośno było także o deficycie polskiego budżetu. W tym roku wyniesie 27 mld. i wzrośnie o 9 mld zł., poinformował o tym Minister Finansów Jacek Rostowski. Przewiduje także wzrost PKB na poziomie 0,2%. Natomiast Międzynarodowy Fundusz Walutowy prosi o zwiększenie deficytu sektora finansów publicznych do 5,5 % PKB. Warto jednak pamiętać, że deficyt w 2008 wynosił 3,9% PKB. Pozostając przy Ministerstwie Finansów warto poinformować o sprzedaży na przetargu bonów 52-tygodniowych za 1.083,0 mln zł. przy popycie 4,690,65 mln zł.

Sprzedaż detaliczna, która została podana pod koniec tygodnia była lepsza od oczekiwań i wynosiła 1,1% r/r, jest to niewątpliwie dobra informacja biorąc pod uwagę, że wzrost sprzedaży miał także miejsce w dwóch kolejnych miesiącach drugiego kwartału. Stopa bezrobocia zgodnie z oczekiwaniami analityków spadła w maju do 10,8% z 11% za kwiecień. 36,5 tys. bezrobotnych znalazło zatrudnienie, co także jest dobrym sygnałem dla rynku. W minionym tygodniu RPP podjęła także decyzję w sprawie stóp procentowych. Podstawowa stopa procentowa wynosi 3,5% i spadła o 25 bp. Zdaniem Haliny Wasilewskiej-Trenkner (członka Rady Polityki Pieniężnej) „pole do dalszych obniżek stóp procentowych jest minimalne i nie ma potrzeby dalszych obniżek”. W jej ocenie w 2009 r. możliwe jest nawet zacieśnienie polityki monetarnej.

Europa Zachodnia
Miniony tydzień na rynkach Starego Kontynentu, podobnie jak poprzedni, upłynął pod znakiem korekty, główne zachodnioeuropejskie indeksy, z wyjątkiem londyńskiego FTSE, w ujęciu tygodniowym wylądowały na minusach.

Praktycznie od początku tygodnia wydawało się, iż kontynuacja realizacji zysków stanie się faktem. Inwestorzy dyskontowali rewizję w dół prognoz gospodarczych Banku Światowego, według którego PKB w strefie euro spadnie w tym roku o 4,5 proc. (globalny PKB ma spaść o 2,9 proc.). Swoje prognozy przedstawiła również OECD. Według tej organizacji PKB w strefie euro miałby spaść w 2009 r. nawet o 4,8 proc., a stopa bezrobocia wyniesie 10 proc. (w 2010 r. nawet 12 proc.). Natomiast humorów niemieckim inwestorom nie poprawił lepszy od prognoz czerwcowy odczyt indeksu Ifo na poziomie 85,9 pkt. Być może ważniejszą informacją okazał się fakt, iż w tym roku deficyt naszych zachodnich sąsiadów wyniesie w 2009 r. rekordowe 86 mld euro, w latach 2010-13 zadłużenie wzrośnie o kolejne 300 mld, czego efektem będzie łączny dług publiczny niemieckiej gospodarki na poziomie aż 1,6 bln euro w 2013 r.
Zachodnioeuropejscy inwestorzy kończą tydzień w nastrojach podobnych do tych z ostatnich kilku dni. Wszyscy się chyba pogodzili z potrzebą lekkiego odreagowania w dół po wzrostach z ostatnich miesięcy. Zagadką pozostaje jedynie siła takiej korekty, ale patrząc na sentyment na rynkach akcji, próżno szukać takiej siły podaży, która mogłaby sprowadzić indeksy do sporo niższych niż obecne poziomów.

Europejskie Rynki Wschodzące
W minionym tygodniu inwestorzy na giełdach europejskich rynków wschodzących nie mogli się zdecydować co do kierunku notowań. Zbliżający się koniec kwartału i półrocza powoduje chęć utrzymania wcześniejszych zdobyczy, a wyniki determinują chęć realizacji pokaźnych zysków. Figury makro z regionu nie zachwycają i nie widać twardego potwierdzenia bliskiego końca kłopotów gospodarczych na wschodzących rynkach europejskich. Z drugiej strony inwestorzy z nadzieją odbierają każdą opinię, że przyszły rok będzie lepszy, a najgorsze za nami. Niepokojące mogą być sygnały płynące od światowych elit finansowych. FED uważa, że faktyczny dodruk pieniądza nie będzie miał wpływu na inflację, członek naszej Rady Polityki Pieniężnej twierdzi natomiast, że ewentualna podwyżka podatków zwiększy w Polsce inflację i może zmusić do podnoszenia stóp procentowych. Takie stwierdzenia ukazują, że na naszych oczach tworzona jest nowa ekonomia (przynajmniej medialnie). Powoli można się w tych komunikatach pogubić, wychodzi na to, że w USA ilość pieniądza nie ma znaczenia dla wzrostu cen towarów i usług, a w Polsce ostrzejsza polityka fiskalna (czyli odbieranie pieniędzy konsumentom) powoduje zwiększoną inflację i może zmusić do ostrzejszej polityki monetarnej. Ostatnio, przez rząd przemycane są, między wierszami, informacje o wycofaniu się z pomysłu wejścia do ERM w 2009 r. Pojawią się daty 2011, 2012. Oczywiście odbyło się to dużo ciszej i bez pompy, która towarzyszyła wcześniejszym planom wejścia do strefy Euro. Obecnie ogłaszany jest sukces w postaci dodatniego PKB w pierwszym kwartale 2009 r. w Polsce. Trzeba jednak dorzucić łyżkę dziegciu do tego entuzjazmu. PKB na mieszkańca uwzględniający różnice w sile nabywczej w Polsce musi wzrosnąć o ponad 50% by dogonić Czechy, nie wspominając o średniej unijnej.

Japonia, Chiny, Indie
Indeks Nikkei 225 zyskał w minionym tygodniu 1%, pomimo wielu głosów analityków o rozpoczętej korekcie wzrostów na światowych rynkach. W poniedziałek japoński instytut badawczy Dajwa podniósł swój rating dla sektora nieruchomości do „neutralnego” z „niedoważaj”, co ograniczyło spadki indeksu Nikkei do 0,7% w poniedziałek. Wśród japońskich eksporterów powoli pojawiają się pierwsze oznaki poprawy. Wolumen eksportu powoli zaczął wzrastać w ostatnich tygodniach, co sugeruje, iż dane o produkcji przemysłowej za maj, które poznamy w tym tygodniu mogą być dosyć dobre.

Chińskie indeksy Hang Seng i Shanghai Composite wzrosły odpowiednio 3,8% i 1,6%. Podobnie jak w Japonii, wzrosty miały miejsce pod koniec tygodnia, a przyczyniły się do nich zwłaszcza piątkowe wzrosty w sektorze bankowym i deweloperskim po spekulacjach na temat nowo udzielonych kredytów w czerwcu, które rzekomo mają przekroczyć 1 bilion juanów.

Miniony tydzień zakończył się również 1,7 procentowym wzrostem indyjskiego indeksu BSE 30. Wielu obserwatorów rynku spodziewa się silnych trendów na nadchodzących sesjach ze względu na zbliżający się termin wygasania kontraktów. Inwestorzy spodziewają się również dalszych silnych wzrostów w okresie oczekiwania na publikacje budżetu, w którym według nich rząd przeznaczy kolejne pieniądze na rozbudowę krajowej infrastruktury.

Surowce

Ropa Crude wyceniana w kontraktach terminowych kończy tydzień w okolicach zamknięcia poprzedniego tygodnia. Widoczna tu była silna korelacja z zachowaniem się amerykańskich indeksów. Poniedziałkowa silna przecena na rynkach akcyjnych wymusiła spadki cen surowców. Ruch ten miał charakter spekulacyjny i był związany z realizacją zysków przez inwestorów. Kolejne dni przyniosły zwyżki indeksów, co podnosiło również ceny ropy. Inwestorzy oczekują poprawy sytuacji w gospodarce światowej pod koniec bieżącego roku i odbudowy strony popytowej na surowiec. Jednak oczekiwania mogą okazać się wygórowane, gdyż od strony fundamentalnej popyt wciąż pozostaje bardzo słaby. Potwierdzeniem tego jest stan zapasów ropy w USA. Co prawda, jak podał Departament Energii, zapasy spadły w poprzednim tygodniu, jednak nadal pozostają blisko rekordowych poziomów. Spadek inwentarza był dość znaczny, bo o 3,68 mln baryłek (o 1,08%), natomiast analitycy spodziewali się spadku o 0,95 mln baryłek. Ten czynnik również sprzyjał ruchom cen ku północy. Dodatkowym czynnikiem pchającym ceny ku górze był kolejny już atak rebeliantów w Nigerii, tym razem na rurociąg należący do Shell. Rynkowi należy się większa korekta wzrostów, gdyż surowiec rośnie praktycznie bez większej przerwy od połowy lutego. Podkreślmy raz jeszcze, że zwyżka odbywa się bez żadnych przesłanek makroekonomicznych i gdzieś w końcu musi nastąpić realizacja zysków. Obecna cena 70 dolarów za baryłkę wydaje się być i tak zbyt wygórowana. Fundamenty fundamentami, a ceny i tak mogą wciąż rosnąć w przypadku dalszego osłabiania się dolara do głównych walut świata.

Miedź notuje wzrostowy tydzień. Ceny surowca zdrożały o 4,5%, a w Londynie za tonę płaci się obecnie 5050 dolarów. Generalnie, czynniki wpływające na zmianę cen były takie same jak w przypadku rynku ropy: oczekiwania, że będzie lepiej oraz słabnący dolar. Ponadto, spadły zapasy surowca w Chinach, co inwestorzy odczytali jako ożywienie się popytu. Warto dodać, iż inwentarz surowca w Kraju Środka spadł pierwszy raz od czterech tygodni. Z kolei na Londyńskiej Giełdzie Metali, zapasy spadły o 20% w tym roku. Kraje OECD zwiększyły swoje prognozy odnośnie swoich gospodarek i jest to pierwszy taki przypadek od 2 lat.

Złoto od początku czerwca znajduje się w krótkoterminowym trendzie spadkowym. Ceny po osiągnięciu pułapu 1006 dolarów pod koniec lutego cofnęły się do 867 dolarów pod koniec kwietnia i ponownie ruszyły w górę. Ruch ten jednak był dużo słabszy i zatrzymał się w okolicach 990 dolarów za uncję (intraday), po czym cofnęły się do 913 dol/un. Obecnie złoto kosztuje 940 dolarów za uncję, co świadczy o odbiciu, które mocno skomplikowało sytuację tym inwestorom, którzy obstawiali dalszy spadek ceny kruszcu. W najbliższym czasie mogą realizować się dwa scenariusze. Pierwszy z nich sugerowałby podejście cen pod 990 dolarów i kontynuację zwyżki. Po przebiciu tego poziomu najbliższy cel to zasięg 1066 dolarów za uncję. Drugi z nich sugerowałby realizację formacji podwójnego szczytu, co po przebiciu 864 dol/un. sugerowałoby spadek do poziomu 725 dol/uncję. Wiele mówi się ostatnio, iż strona chińska zwiększa zainteresowanie złotem w celu zabezpieczenia swoich rezerw walutowych w dolarze. Gdyby faktycznie Chińczycy zaczęli kupować ten kruszec to świadczyłoby o bardzo dużym prawdopodobieństwie zrealizowania się tego pierwszego scenariusza. W najbliższym tygodniu zapewne nie otrzymamy na to odpowiedzi, choć przy dynamiczniejszym osłabieniu się dolara do głównych walut świata, złoto może szybko podejść pod wspomniany poziom 990 dol/uncję.

Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Maleszewski, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray- Ciemięga, Piotr Trzeciak, Kamila Urbańska-Pałac.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi