Limity kosztów pozaodstetkowych są ciągle bardzo wysokie, a sposób ich wyliczania – zbyt skomplikowany, by skutecznie zabezpieczyć konsumentów przed pułapką odsetek, których nie będą mogli udźwignąć – komentuje tzw. ustawę antylichwiarską, która właśnie wchodzi w życie, Joanna Tokarska z platformy finansów społecznościowych Kokos.pl.
Z dniem 11 października wchodzi w życie nowelizacja tzw. ustawy antylichwiarskiej. Zgodnie z intencją ustawodawcy ma ona lepiej chronić najsłabszych uczestników rynku, czyli konsumentów. Kto skorzysta, a kto straci na nowych przepisach?
Wilk syty i owca cała
Na nowelizacji z pewnością skorzystali politycy. Pokazali się jako obrońcy ludu, którym na sercu leży los „zwykłego Kowalskiego”. Zapunktowali tym bardziej, że kosztem nielubianego sektora finansowego, nieuczciwie i podstępnie bogacącego się kosztem tych, których sytuacja zmusza do brania pożyczek.
Stracili niektórzy pożyczkodawcy. Nie dość, że cała Polska dyskutowała o ich „niecnych praktykach” (co na pewno zabolało), to ustawodawca bezceremonialnie ograniczył ich dochody (co zabolało bardziej). Nerwowo zareagowała giełda (londyńska), ale chyba jednak na wyrost. Limit kosztów pozaodsetkowych, jaki wprowadził ustawodawca, ciągle jest bardzo wysoki. Dla porównania, w przypadku pożyczek społecznościowych już teraz są one 10-krotnie niższe niż ograniczenie wprowadzone przez ustawodawcę.
Czy skorzystają konsumenci?
Na pewno zdefiniowanie i ograniczenie pozaodsetkowych kosztów pożyczek leży w interesie konsumentów. Przepisy zakładają wprowadzenie limitu dotyczącego maksymalnej wysokości pozaodsetkowych kosztów kredytu do 25 proc. całkowitej kwoty kredytu i 30 proc. tej kwoty w stosunku rocznym. W ustawie określono również maksymalną wysokość odsetek za opóźnienia w spłacie pożyczki: w skali roku nie będą mogły one przekroczyć 6-krotności wysokości stopy lombardowej NBP.
Z jednej strony to dobrze, że ustawa zajęła się doprecyzowaniem limitów kosztów pozaodsetkowych, ponieważ wszelkie regulacje eliminujące „lichwiarskie” praktyki leżą w interesie klientów oraz wszystkich odpowiedzialnych uczestników rynku. Z drugiej strony wprowadzony przez ustawodawcę sposób wyliczania tych limitów jest na tyle skomplikowany, że niekoniecznie zrozumiały dla pożyczkobiorców. Ta kwestia jest nawet ważniejsza od wysokości samego limitu. Fakt, że pożyczki bywają drogie, nie jest największym problemem – na szczęście rynek jest konkurencyjny i oferuje alternatywne rozwiązania, choćby społecznościowe. Gorzej, jeśli pożyczkobiorca zaciągając pożyczkę nie ma pełnej świadomości jej kosztów.
/ Kokos.pl