Państwowy Instytut Wydawniczy skończył już 60 lat. Kto czyta książki, ten z całą pewnością spotkał się z tą nazwą. Osobiście cenimy go za serię „Biblioteka myśli współczesnej”, chociaż każdy bardziej wymagający czytelnik znajdzie tam też coś dla siebie. Jubileusz 60-lecia to okazja do świętowania. Jako, że o tym było cicho, chcielibyśmy zwrócić uwagę, że sponsorem Uroczystości Jubileuszowych był Kredyt Bank.Do tego banku czujemy bardzo duży sentyment, bo mało kto o tym wie, ale to właśnie od niego zaczęła nasza redakcyjna przygoda z bankowością. To były czasy glorii tego banku – „Ogniem i mieczem”, „Pan Tadeusz”, „Przedwiośnie”. To jeden z nielicznych banków, który swoją obecną pozycję zawdzięcza nie przeszłości (wyodrębnieniu ze struktury NBP), a budowie od podstaw (chociaż i w tym przypadku Bankowa Komisja Sejmowa chciała się przyjrzeć paru późniejszym transakcjom). Potem przyszły jednak złe czasy, o których w banku się nie wspomina (a niektórych słów unika się, tak jak w domu wisielca). Na całe szczęście widać, ze złe czasy odeszły w niepamięć i Kredyt Bank znowu zaczyna być aktywny na polu sponsoringu – i to takiego wyższego gatunku.
Próżno szukać w ofercie PIW jakichś bestsellerów. Ale jak widać, bank uznał, że i tutaj można uzyskać jakieś wizerunkowe profity. Po pierwsze można było pokazać się na uroczystościach jubileuszowych w Bibliotece Narodowej. Przy takich okazjach zawsze można liczyć na dużą obecność liderów opinii. Zwłaszcza, że uroczystości odbywały się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Do tego dodajmy trwająca obecnie wystawę w Bibliotece Narodowej. Być może większość osób zainteresowanych tym wydarzeniem nie stanowi dla banku dużej wartości finansowej, ale z całą pewnością można tam było wyłuskać kilku starszych wiekiem profesorów. Nie dość, że dobrze zarabiają, to jeszcze są liderami opinii o dość dużej „sile rażenia”.
Jakiekolwiek były intencje (czy takie, o których piszemy, czy może jakieś bardziej górnolotne), warto taką pomoc wspierać, co niniejszym czynimy. Z drugiej strony dziwne, że sam bank się tym nie chwali, bo przecież w sumie jest czym. My wpadliśmy na trop jak zwykle przypadkowo – zauważywszy małą reklamę w metrze.