Kredyt w ROR może być lepszy od gotówkowego

Doradcy finansowi z firmy Finamo porównali oprocentowanie i wysokość prowizji w przypadku tzw. limitów kredytowych w ramach ROR w blisko 20 polskich bankach.

Okazuje się, że najtańszy limit w rachunku oferują obecnie: Nordea (12,50 proc.), BPS (14,50 proc.) oraz Lukas Bank (14,80 proc.). Ale uwaga: w kilku innych instytucjach najlepsi klienci mogą liczyć nawet na jeszcze niższe oprocentowanie. Tak jest na przykład w mBanku, gdzie najniższe dostępne oprocentowanie wynosi od 11,45 proc., a w ING 12 proc. Niestety, ta najniższa stawka zarezerwowana jest zwykle tylko dla wybranych, np. w ING na minimalną opłatę mogą liczyć tylko osoby posiadające limit w wysokości wyższej niż 50 tys. zł, co wiąże się z koniecznością wykazania się dochodami kilkakrotnie wyższymi niż średnia krajowa.

– Oprocentowanie limitów kredytowych w ROR porównywalne jest z oprocentowaniem kredytów gotówkowych, ale za to dużo niższa jest prowizja. W większości banków w przypadku limitów prowizja najczęściej nie przekracza 1-2 proc. i pobierana jest na rok z góry. W kredytach gotówkowych sięga najczęściej 5 proc. – mówi Paweł Majtkowski, ekspert Finamo.

Najniższą prowizję znajdziemy obecnie m.in. w Alior Banku, wynosi ona 1 proc., minimalnie 20 zł wysokości limitu.

Ale uwaga tutaj na pułapki. Warto zwrócić uwagę na to, jaka minimalnie kwota jest odprowadzana tytułem prowizji. Jeśli bank informuje, że wynosi ona 1 proc., minimum 50 zł, a my mamy niski limit w wysokości zaledwie 1000 zł, to de facto bank pobierze od nas aż 5 proc. pożyczanej kwoty. Dopiero osoby, które mają limit równy lub wyższy niż 5000 zł, zapłacą owy 1 proc. – Mimo wszystko jednak dla wielu klientów limit w rachunku może być najtańszą z dostępnych pożyczek – podsumowuje Paweł Majtkowski.

Niestety, banki nie promują limitów kredytowych tak jak przed kilku laty, kiedy były one oprocentowane wyżej, nawet na ponad 20 proc. Usługę ma jednak każdy z nich, gdyż zaliczana jest do kanonu standardowych w ramach tradycyjnych ROR-ów, czyli rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych.

Warto więc zwrócić na limity uwagę, zwłaszcza że mają dużo więcej zalet. Uzyskanie limitu wymaga mniej formalności niż innych typów kredytu. Oczywistym warunkiem uzyskania go jest posiadanie rachunku rozliczeniowego i wykazanie się regularnymi wpływami na konto. Jest to więc jeden z łatwiejszych sposobów uzyskania całkiem sporej pożyczki. Maksymalnie banki godzą się na limity w wysokości nawet 6-krotności miesięcznych dochodów. Można korzystać z pieniędzy także wtedy, gdy na rachunku nie ma żadnych środków. – Limit stabilizuje sytuację finansową posiadacza konta i pozwala zadłużyć się na krótki czas, np. w oczekiwaniu na przychodzący przelew – mówi Majtkowski.

Istotną zaletą dającą wyższość limitowi nad zwykłym kredytem gotówkowym jest jego odnawialność. Oznacza to, że zaraz po spłaceniu części zadłużenia jego posiadacz może ponownie zadłużyć się na spłaconą kwotę. Co ważne, odsetki płaci się tylko od sumy wykorzystanego limitu, a nie od całej kwoty kredytu. Dodatkowo, inaczej niż w wypadku kart kredytowych, posiadacz limitu nie musi co miesiąc spłacać choćby minimalnej części zadłużenia (wymaganej na przykład w przypadku kart kredytowych).

Co roku linia kredytowa będzie odnowiona na następny roczny okres. W większości banków warunkiem przedłużenia jest to, by klient w poprzedzającym roku nie złamał umowy i nie przekraczał dostępnego salda.

Ale uwaga: przedłużenie limitu wiąże się z opłatą. Jest ona w większości banków równa opłacie za przyznanie limitu kredytowego. I tutaj pojawia się kolejna pułapka: opłatę zapłaci także osoba, która nie korzysta w ogóle z kredytu w koncie, ale ustanowiła go na wszelki wypadek. A może być to spora kwota, np. w przypadku limitu na 20 tys. przy prowizji 2 proc. zapłacimy bankowi z góry aż 400 zł. Trzeba pamiętać, że jeśli chcemy jej uniknąć, to musimy poinformować bank o chęci rezygnacji z usługi odpowiednio wcześniej, zwykle na 30 dni przed rozpoczęciem kolejnego roku.

Warto też pamiętać, by nie przekroczyć wysokości dozwolonej kwoty. Zadłużenie można powiększyć co najwyżej do sumy, na jaką opiewa limit. W przeciwnym razie bank pobiera karne odsetki, które są wyższe (obecnie nie mogą przekroczyć 20 proc.).

Joanna Pieńczykowska