„Z opublikowanych wczoraj danych NBP wynika, że w grudniu Polacy przynieśli do banków rekordową górę pieniędzy – aż 17 mld zł! […]. Dziś trzymamy na lokatach 332,5 mld zł, a więc o prawie 70 mld zł więcej niż rok temu. Zaś jeśli dodać jeszcze depozyty firm, to ta góra pieniędzy rośnie do astronomicznych 570,4 mld zł! Klientów napędzały bankom najpierw bessa na giełdzie (z samych tylko funduszy inwestycyjnych w ciągu roku klienci wycofali 27 mld zł), a potem rosnące lawinowo oprocentowanie lokat.”, pisze dziennik.
„Choć po sutym grudniu wydaje się, że bankowcy śpią na pieniądzach, to – jak wynika z danych NBP – coraz mniej chętnie pożyczają je w formie kredytów. Czerwone światło zapalili przede wszystkim przedsiębiorcom. Wprawdzie wartość bankowych kredytów dla firm w grudniu poszła w górę z 226 do 229,5 mld zł, jednak według Jakuba Borowskiego, głównego analityka Invest Banku, ten wzrost wynika tylko z osłabienia kursu złotego wobec innych walut (część pożyczek przedsiębiorcy zaciągnęli w walutach obcych).”, czytamy w „Gazecie”.
„Czyżby więc zaczynał się realizować czarny scenariusz kreślony przez niektórych ekonomistów, że banki – obawiając się upadłości kredytobiorców i uciekając przed ryzykiem – zakręcą firmom kurek z pieniędzmi? – Jeśli wyeliminujemy wpływ osłabienia złotego, to w grudniu zadłużenie firm spadło o 0,8 proc. To może oznaczać, że w bankach już zaczęło się silne hamowanie akcji kredytowej dla przedsiębiorstw – przyznaje Jakub Borowski.”, czytamy dalej.
„Gazeta” przypomina, że „prezesi dwóch największych banków – Pekao i PKO BP – niedawno ostrzegali, że w tym roku wzrost kredytów może spaść z ubiegłorocznego poziomu 140 mld zł do zaledwie 40 mld zł. „
Aby rozruszać akcję kredytową NBP zapowiedział, że juz teraz wykupi od banków obligacje, których termin wykupu mija za trzy lata. Taki ruch uwolniłby nawet 9 mld zł. Natomiast RPP rozważa obniżenie bankom rezerw obowiązkowych, które muszą utrzymywać w NBP. Rezerwy mogłyby spaść z poziomu 3,5 proc. do 2 proc. i w ten sposób uwolnić kolejne 8 mld zł
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej”.
Na podstawie: Maciej Samcik