Kryzys – koniec czy początek?

W tym tygodniu Izba Reprezentantów Kongresu USA uchwaliła reformę systemu bankowego. Reforma ta wprowadza szereg restrykcji dotyczących działalności instytucji finansowych m.in. zobowiązuje banki do ograniczenia operacji ryzykownych.

Wynik głosowania uważany jest za sukces prezydenta Baracka Obamy, który jak podaje Polska Agencja Prasowa, podsumował wydarzenie następującymi słowami: „jest to reforma, która zapobiegnie kryzysowi podobnemu do tego z lat 2007-2009 i ochroni naszą gospodarkę przed nieodpowiedzialnością i brakiem rozsądku niektórych z nas”.

Interesująco brzmi stwierdzenie mówiące o „kryzysie z lat 2007-2009”. Ostatnie wydarzenia gospodarcze pokazują, że kryzys na pewno się nie skończył, a został jedynie odroczony w czasie, poprzez rządowe programy stymulacji gospodarki. Jeśli przyjrzymy się zadłużeniu sfery finansów publicznych, to widać, że w ciągu ostatnich lat nie było ono jeszcze tak duże (lewa oś wykresu).
Co gorsza, okres prosperity w gospodarce bynajmniej nie został wykorzystany do zredukowania długu. Rekordzistą są tu Włochy z długiem na poziomie 116% PKB, podczas gdy kryteria konwergencji z Maastricht przewidują poziom nie większy niż 60%. Także deficyty krajów Unii Europejskiej są niepokojąco wysokie, z Irlandią na czele (14,3%). Również prognozy na rok 2010 nie wyglądają optymistycznie – kraje mają nadzieje na niewielkie zwiększenie deficytu i długu, nikt nawet nie wspomina o redukcji.

Wykres  Deficyt i dług publiczny w UE (27 państw)

Źródło: Eurostat

Co więcej, obecnie nikt nie ma powszechnie akceptowanego pomysłu na wyjście z kryzysu. Unia Europejska na szczeblu centralnym robi to, na czym się zna najlepiej – rozważa wprowadzanie kar za nie przestrzeganie dyscypliny finansowej. Amerykanie nawołują do dalszej stymulacji gospodarki. Można spotkać także głosy osób, które straciły wiarę, że wyjście z kryzysu może być zainicjowane przez Unię Europejską lub Stany Zjednoczone. Z nadzieją na ratunek spoglądają one w kierunku Chin i decyzji tamtejszych władz, zwłaszcza w kwestii poluzowania kursu juana.

Coraz więcej znanych ekonomistów (m.in. noblista prof. E.C. Prescott) wypowiada się przeciwko trendowi stymulowania gospodarki przez wydatki publiczne, bez względu na konsekwencje. Cykliczny kryzys w gospodarce jest zjawiskiem pożądanym. Pozwala wyeliminować różne patologie, które znacząco obciążają budżety państw (np. przywileje grup społecznych). Dodatkowo poprawia konkurencyjność gospodarki eliminując podmioty nieefektywne, które potrafiły zaistnieć i utrzymać się na rynku, tylko wskutek podwyższonej konsumpcji i nadpodaży pieniądza będącej pośrednim efektem dynamicznego wzrostu.  

Prezydent Barack Obama wypowiadając się w kontekście sektora bankowego użył stwierdzenia „nieodpowiedzialność i brak rozsądku”. Wydaje się, że ta zbitka językowa z powodzeniem może być zastosowana również do polityków, którzy z obawy o wynik wyborczy nie decydują się na wprowadzanie niezbędnych reform. Najlepszym rozwiązaniem byłoby uchwalenie regulacji dotyczącej rządzących, która zakazywałaby (podobnie jak miało to miejsce w przypadku sektora bankowego) podejmowania lub zaniechania podjęcia nadmiernie ryzykownych działań.

Źródło: Trinity Capital Investments SA