Kto im to kupi?

Ostatnio w wypowiedziach przedstawicieli rządu na temat kondycji gospodarki i wejścia do strefy euro pojawił się zadziwiający dwugłos. Tym drugim głosem zaczął mówić min. Rostowski, dość optymistycznie wypowiadający do tej pory się o perspektywach Polski.

Zmiana dała się zauważyć podczas wczorajszego wywiadu dla Financial Times’a. Minister Finansów zasugerował, że być może konieczne będzie opóźnienie terminu przystąpienia do wspólnej waluty o rok w stosunku do planów. Zmiana stanowiska Ministra wynika zapewne z utraty złudzeń co do możliwości osiągnięcia wymaganej kryteriami z Maastricht relacji deficytu budżetowego do PKB poniżej 3%. Zejście z przewidywanego przez rząd poziomu 4,6% w 2009 do 3% w 2012, w warunkach spowolnienia gospodarczego rzeczywiście wydaje się mało realne. W tym kontekście wprowadzenie złotego do korytarza ERM II jeszcze w tym roku mogłoby okazać się próżnym gestem. Jednak, zapewne aby zatrzeć przykre wrażenie wywołane przez Rostowskiego, na dzisiejszej konferencji prasowej Wiceminister Finansów Ludwik Kotecki zapewniał, że wejście do strefy euro w 2012 roku nadal wydaje się możliwe, o ile warunki ekonomiczne nie ulegną pogorszeniu. Oznaczałoby to wejście do ERM II jeszcze w tym roku. O ile jednak jeszcze niedawno takie posunięcie obciążone było przede wszystkim ryzykiem prawnych (konieczność zmiany Konstytucji), o tyle teraz pojawił się drugi czynnik ryzyka w postaci nie osiągnięcia wymaganego poziomu deficytu budżetowego. Komisja Europejska w swojej ostatniej prognozie, przewiduje, iż w tym roku wyniesie on 6,6% i co gorsza wzrośnie do 7,3% w 2010 roku. Taki poziom deficytu oraz spadek PKB o 1,4% zgodnie prognozą KE oznaczałby osiągnięcie progu długu publicznego zawartego w art. 79 ustawy o finansach publicznych. Dalsze zwiększanie deficytu byłoby zapewne możliwe gdy założymy umocnienie złotego. Możliwe nie oznacza jednak wykonalne. Realizacja relacji deficytu budżetowego do PKB na poziomie 6,6% to konieczność pozyskania nowego finansowania na kwotę 33 mld zł obok 107 mld zł, które wynikają z rolowania istniejącego zadłużenia. O zadłużeniu zagranicznym nie wspominając. Powstaje poważne pytanie o zdolność rządu do pozyskania takich kwot. Zdrowy rozsądek podpowiada, iż tylko z tego względu deficyt nie urośnie do poziomów przewidywanych przez KE. No bo kto im to kupi ? Na pewno jednak będzie zbyt wysoki aby Polska zdołała zredukować deficyt do poziomu wymaganego prawem unijnym.

Konsekwencją spadku prawdopodobieństwa szybkiego wejścia do Stefy euro będzie w pierwszym rzędzie spowolnienie aprecjacji złotego. Spora część umocnienia naszej waluty miała swoje podstawy właśnie w grze na wejście do ERM II. Można tez zastanawiać się, czy rząd nie będzie zmuszony do sięgnięcia po przyznaną ostatnio przez MFW linie kredytowa w celu ratowania płynności. Byłby to bardzo zły sygnał dla rynków.

Grzegorz Zatryb
Główny Analityk
Strefa Finansów
Źródło: Strefa Finansów Sp. z o.o.