Kto zapłaci za wypadek na stoku?

Za chwilę Święta i Nowy Rok, a po nich ferie zimowe, które nie tylko dla wprawionych narciarzy są pretekstem, by ruszyć w góry. Szykując się do eksplorowania polskich lub zagranicznych stoków, warto zadbać nie tylko o sprzęt, ale także wykupić odpowiednie ubezpieczenie. To właśnie od tego czy posiadamy dobrą polisę zależy to, czy koszty wypadku na stoku poniesiemy my czy ubezpieczyciel.

fot. Pixabay / Pexels

Nasze bezpieczeństwo na stoku zależy nie tylko od naszego przygotowania do uprawiania sportów zimowych, ale mają na nie wpływ także inni narciarze czy snowboardziści.

„Planując wyprawę w góry często kupujemy odpowiedni sprzęt, weryfikujemy czy poprzedni jest jeszcze dobry, ale to nie wszystko, co powinniśmy wziąć pod uwagę. Powinniśmy być przygotowani na zdarzenia, do których może dojść w górach zarówno z naszej winy, jak i innych użytkowników stoków. Nie każdy wie, że jeśli spowodujemy wypadek i uszczerbku na zdrowiu dozna inna osoba, to my będziemy zobligowani do poniesienia kosztów leczenia czy też odszkodowania. I tu mamy dwa scenariusze. Jeśli mamy odpowiednie ubezpieczenie to owe koszty pokryte zostaną z polisy, a jeśli nie – zapłacimy za nie z własnego budżetu” – wyjaśnia Karolina Trzeciakiewicz, zespół wsparcia – ubezpieczenia w Grupie ANG.

Jaką polisę wybrać ruszając w góry?

W zależności od tego czy planujemy wypad na narty w Polsce czy poza granicami kraju, powinniśmy wybrać polisę uwzględniającą kluczowe elementy. W przypadku polskich stoków warto wykupić polisę od następstw nieprzewidzianych wypadków (NNW) wraz z OC w życiu prywatnym. „Jeśli mamy wykupione OC w życiu prywatnym i spowodujemy wypadek na stoku, to OC pokrywa koszty leczenia osoby przez nas poszkodowanej. Gdy dojdzie do wypadku z naszym udziałem, NNW pokryje koszty naszego powrotu do zdrowia. W obu przypadkach to towarzystwo ubezpieczeniowe bierze na siebie koszty. Polisa dla osób wybierających się w góry powinna być rozszerzona o uprawianie sportów zimowych, w tym zwłaszcza jazdę poza wyznaczonymi szlakami” – podpowiada Karolina Trzeciakiewicz z Grupy ANG.

Jeśli planujemy uprawiać sporty zimowe na przykład we Włoszech, Austrii, Francji czy na Słowacji to powinniśmy posiadać ubezpieczenie kosztów leczenia z odpowiednim assistance, który pokryje koszty np. akcji ratowniczej z użyciem helikoptera. „Poza Polską akcja ratunkowa z udziałem helikoptera kosztuje aż ponad 20 000 zł. Doba w szpitalu we Włoszech czy Austrii może wynieść nawet 3500 zł. Jeśli więc przydarzy nam się wypadek na zagranicznym stoku, a nie mamy odpowiedniego ubezpieczenia, powyższe koszty będziemy zobligowani ponieść z własnego budżetu. Podobnie będzie z kosztami transportu do Polski. I choć niektórzy zakładają, że – jadąc na narty zagranicę – wystarczy Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, to trzeba wiedzieć, że nie daje ona pełnej ochrony. Dlaczego? Otóż lista świadczeń objętych ochroną EKUZ jest różna w zależności od kraju. Może więc się okazać, że do danego zakresu opieki będziemy musieli dopłacić” – mówi Karolina Trzeciakiewicz z Grupy ANG.

Zakres ochrony polisy w góry to podstawa

Jadąc w góry możemy zarówno skorzystać z polisy terminowej, która działa tylko na czas wyjazdu, ale także z bieżącego ubezpieczenia, które posiadamy. Niezależnie od opcji, kluczowym obszarem, jaki powinniśmy przeanalizować przed wyjazdem, jest zakres ochrony.

„Świadczenia zawarte w polisie – czy to działającej na terenie Polski czy zagranicą – stanowią podstawowy obszar, który powinniśmy sprawdzić. Dlaczego? Każda umowa ubezpieczeniowa zawiera listę tak zwanych wyłączeń. A to w praktyce oznacza, że gdy z naszym udziałem dojdzie do zdarzenia z tej listy, ubezpieczyciel nie pokryje jego kosztów. O jakich włączeniach mowa? Otóż chodzi na przykład o choroby przewlekłe, brak rozszerzenia o sporty zimowe i ekstremalne, ale także wypadek pod wpływem alkoholu, narkotyków lub innych środków odurzających. Mowa również o działaniach wbrew miejscowemu prawu i zakazom władz lokalnych, które mogą dotyczyć przebywania ubezpieczonego na obszarach, na których obowiązuje zakaz poruszania się bądź korzystania z nich” – wyjaśnia Karolina Trzeciakiewicz z Grupy ANG.

Źródło: ANG