Ktoś nie chciał nowych akcji PKO BP

Dwa główne wydarzenia wczoraj to emisja akcji PKO BP oraz dane z amerykańskiego przemysłu. W obydwu przypadkach coś było nie tak.

Wczoraj akcje PKO BP były ostatni dzień notowane z prawem poboru nowej emisji. Kto chciał zapisać na nowe akcje banku musiał wczoraj na zamknięciu sesji posiadać jego walory. Patrząc na kurs – najwyraźniej ktoś nie chciał. Kurs PKO BP mocno zyskiwał na początku dnia, do 35 zł, potem sytuacja się uspokoiła, jednak na sam koniec inwestorzy zaczęli intensywnie wychodzić ze spółki i kurs spadł do 33,4 złotych. Ostatecznie akcje straciły 0,42 proc., co przy świetnym wyniku WIG20 (2,89 proc.) jest wynikiem słabym. Co więcej – wolumen akcji był najwyższy od czerwca tego roku.

Nie ma co się jednak dziwić  sprzedającym, bowiem Skarb Państwa w pośpiechu całej emisji zaplanował  publikację prospektu emisyjnego, a więc w szczególności ceny akcji nowej emisji na wczoraj – czyli w ostatnim dniu notowań  z prawem poboru. I to jeszcze po zamknięciu sesji. Oznacza to, że wielu inwestorów zgodziło się związać z bankiem trochę w ciemno.

Warto wrócić jeszcze do samego spektakularnego wzrostu indeksu blue-chipów. Po raz kolejny okazuje się, że rodzimi gracze są mistrzami końcówek – w przeciągu ostatnich kilkunastu minut handlu indeks zyskał 30 punktów. Co ciekawe – rynek wyrównał w ten sposób kurs kasowy i terminowy (kontraktów), czyli baza wynosi obecnie prawie zero.

Tymczasem Europa poruszała się wczoraj w kierunku zupełnie odwrotnym, co tylko dodaje smaczku, temu co wczoraj wyczyniał krótkoterminowy kapitał spekulacyjny.

Właściwie to byliśmy naprawdę  wyjątkową giełdą w skali światowej, bo od samego początku szybko spadały także indeksy za oceanem. Odczyt wskaźnika ISM dla przemysłu obrazujący koniunkturę w tej branży spadł do 52,6 pkt. z 52,9 pkt. w sierpniu. Niby niewiele, ale przewidywania mówiły o wzroście do 54 punktów. Aż strach się bać, co by się stało, gdyby wskaźnik zszedł poniżej 50 pkt. co świadczyłoby o kurczeniu się amerykańskiego przemysłu.

Rynek powinien się chyba jednak przyzwyczaić do takich rewelacji – w końcu wszyscy wielcy powtarzają, że recesja się kończy, ale wyjście z niej nie będzie łatwe. Powiedzieli to także ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którzy podnosząc przyszłoroczne prognozy dla światowej gospodarki, zwrócili uwagę, że kraje rozwinięte będą jeszcze długo miały kłopoty.

Paweł Satalecki
Źródło: Finamo