Kupowanie obcej waluty przed wyjazdem się nie opłaca

Jeżeli wypoczywamy w Polsce, to sprawa jest dosyć jasna. Wystarczy sprawdzić, czy bank – wydawca naszej karty – umożliwia bezprowizyjną wypłatę tylko ze swoich bankomatów, czy bez dodatkowych opłat można korzystać z niezależnych sieci, które dość szybko się rozrastają (Euronet, Cash4You, eCard). Wypłacając pieniądze z maszyn należących do innych banków, trzeba liczyć się z prowizją – wyrażoną w procentach lub kwotowo. Ważne jest jednak to, że większość banków stosujących procentową prowizję od wypłaty (zwykle 2–4 proc.) określa jednocześnie minimalną kwotę w złotych. A więc wypłacając 50 zł z bankomatu, z którego korzystanie kosztuje 3 proc., nie zapłacimy 1,50 zł, a np. 5 zł. Dlatego nieraz bardziej opłaca się wypłacać większe kwoty.

Największą sieć bankomatów mają Pekao i PKO BP, ale inne banki (jak Kredyt Bank, mBank, Nordea) powiększają swoją sieć nie pobierając opłat za wybieranie pieniędzy z maszyn niezależnych operatorów czy innych banków.

Najlepiej płacić jest kartą płatniczą, ale przy ciągle relatywnie małej liczbie terminali – według różnych szacunków ok. 170 tys. na 400 tys. punktów usługowo-handlowych – w wielu miejscach jest to trudne.

Przy wyjeździe za granicę jest więcej możliwości, bo gotówkę możemy kupić w kantorze, a za granicą możemy wybierać pieniądze z bankomatu lub płacić kartami płatniczymi. Kupowanie walut w Polsce ma niestety wady niekoniecznie wyrażone rachunkiem ekonomicznym. Podróżując z dużą ilością gotówki, trzeba liczyć się z tym, że może ona paść łupem złodziei.

– Więcej zalet ma jednak korzystanie z kart bankowych – mówi Paweł Majtkowski, analityk Expandera.

– Przede wszystkim to bezpieczeństwo, ale przy obecnym trendzie na wzmocnienie złotego wcześniejsze kupowanie walut przed wyjazdem może okazać się nieopłacalne – dodaje.

Kantory sprzedają waluty z odpowiednim tzw. spreadem, czyli różnicą na niekorzyść kupującego względem kursu w NBP. Ale korzystanie z bankomatów też ma wady, w postaci dużo wyższych kosztów niż w kraju. Przede wszystkim prowizje są często wyższe, kwotowo sięgają nawet10 zł. Poza tym banki zarabiają także na spreadzie i są to też niemałe kwoty. Np. 5 czerwca średni kurs sprzedaży w NBP za euro wynosił 3,37 zł, natomiast w bankach wynosił prawie 8 groszy więcej. W przypadku gdy jesteśmy w kraju, gdzie nie ma euro (które jest podstawową walutą rozliczeniową dla kart bankowych), a nasz bank nie prowadzi sprzedaży tych walut (np. w popularnych wśród Polaków Turcji, Tunezji), kwota zostanie przeliczona najpierw na euro przy użyciu stawek ustalonych przez Visę lub MasterCard, a potem z euro na złote już po stawkach wymiany walut określonych przez nasz bank. W przypadku operacji bezgotówkowych też należy liczyć się z tym, że kwota takiej operacji wyrażona w euro będzie przeliczona według kursu sprzedaży na dany dzień.

Gdzie karty bankowe są i tak lepszym rozwiązaniem niż kupowanie walut przed wyjazdem w kraju ? Jakie pułapki może kryć pozornie atrakcyjna oferta bankowa?

Więcej: Gazeta Prawna 6.06.2008 (110) – str.6