Jesteśmy przyzwyczajeni, że nasze indeksy naśladują ruchy najważniejszych światowych wskaźników. Dotyczy to przede wszystkim WIG20. Tymczasem od jesieni ubiegłego roku niemal identycznie jak DAX i S&P500 porusza się indeks naszych najmniejszych spółek.
Porównując wykresy naszych indeksów ze wskaźnikami we Frankfurcie i na Wall Street widać bardzo wyraźne różnice między ścieżką, jaką od jesieni ubiegłego roku podąża WIG20 a scenariuszem rysowanym na parkietach we Frankfurcie i na Wall Street. Od końca października 2010 roku do połowy lutego br. DAX i S&P500 dynamicznie rosły, pokonując systematycznie rekordy trwającej od początku marca 2009 roku hossy. W tym czasie indeks naszych blue chipów poruszał się w bok w dość wąskim przedziale 2600-2800 punktów. W ostatnich tygodniach WIG20 znów demonstruje swoją niezależność wznosząc się na rekordowe poziomy, podczas gdy indeksom we Frankfurcie i Nowym Jorku jeszcze do nich brakuje. Rzadki to w historii naszego parkietu przypadek tak długiej nieczułości tego indeksu na to, co dzieje się na głównych giełdach światowych. Na to zjawisko wielokrotnie zwracali uwagę analitycy i obserwatorzy rynku.
Rzadko jednak dostrzegano uderzające podobieństwo między sWIG80 a DAX-em i S&P500. Od końca października 2010 roku do połowy lutego br. sWIG80 zwiększył swoją wartość o 10,4 proc. W tym samym czasie DAX wzrósł o 11,2 proc., a S&P500 o 13,6 proc. WIG20 w połowie lutego tego roku był na poziomie 10 punktów niższym niż w ostatnich dniach października 2010 roku. W tym samym czasie, ok. 17 lutego w fazę spadkowej korekty weszły jednocześnie sWIG80, DAX i S&P500. Wszystkie trzy indeksy zakończyły ją równocześnie po kilku sesjach.
Następujący po niej ruch w górę załamał się na giełdach zachodnich dość szybko, podczas gdy sWIG80 kontynuował go jeszcze do 8 marca. W ciągu całej korekty, obejmującej także spadek po katastrofalnym trzęsieniu ziemi w Japonii, zachowanie indeksów było bardziej zróżnicowane. sWIG80 stracił 3,6 proc., S&P500 zniżkował o 6,4 proc., a DAX o ponad 12 proc. Podobieństwo między wskaźnikami jednak utrzymuje się nadal. Wszystkie one niemal w całości odrobiły straty po wspomnianej korekcie. I wszystkim do rekordu z 17 lutego jeszcze trochę brakuje. Najbliżej do niego ma sWIG80. Nie jest więc wykluczone, że okres, w którym naśladuje on ruchy swoich znacznie większych zagranicznych kolegów dobiega końca.
Korelacja między indeksami na warszawskiej giełdzie i nadającymi ton na światowych parkietach wskaźnikami z Wall Street czy Frankfurtu jest niemal tak samo stara, jak warszawska giełda. W nie tak odległej historii zdarzały się też dość łatwe do uzasadnienia zmiany tej korelacji. Na przykład w czasie internetowej hossy i tuż po pęknięciu bańki na tym rynku indeks naszych blue chipów wiernie naśladował zachowanie indeksu amerykańskich spółek technologicznych Nasdaq. W ciągu pierwszych dziesięciu lat między naszą giełdą a rynkami rozwiniętymi istniał związek bardziej psychologiczny, niż racjonalny.
Z czasem jednak proporcje między psychologią a racjonalnością uległy odwróceniu. Z jednej strony nasza gospodarka stała się bardziej powiązana ze światową, z drugiej zaś rynki finansowe stały się mocniej zglobalizowane. A na warszawskiej giełdzie coraz większy udział zaczęli zdobywać inwestorzy zagraniczni. Nic więc dziwnego, że nastroje z coraz większą łatwością przenosiły się z giełd rozwiniętych na naszą. Dotyczyło to jednak przede wszystkim indeksu tych spółek, którymi kapitał zagraniczny najbardziej się interesował. Czyli największymi i o największej płynności handlu, a więc wchodzącymi w skład WIG20.
W ostatnich latach coraz bardziej było też widać niezależność od światowej koniunktury zachowania się indeksów małych i średnich spółek. I to zjawisko można z łatwością uzasadnić tym, że to mniejsze spółki są znacznie bardziej niż blue chipy wrażliwe na warunki lokalnej gospodarki i nieco bardziej odizolowane od globalnych tendencji. Znacznie rzadziej interesują się nimi także inwestorzy zagraniczni. Szczególnie dla kapitału portfelowego są one zbyt małe i handel ich papierami nie spełnia minimalnych kryteriów płynności.
Osobliwe zmiany korelacji z ostatnich miesięcy wynikają z tego, że zagraniczni inwestorzy wciąż zaliczają naszą giełdę do rynków wschodzących, stąd też WIG20 zachowywał się podobnie jak one. Z kolei nasi inwestorzy indywidualni, dominujący na rynku małych spółek, przenosili na sWIG80 nastroje panujące na rynkach dojrzałych.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance