Małgorzata O’Shaughnessy – Dyrektor Zarządzająca Visa Europe w Polsce

Rynek kart płatniczych w Polsce jest nadal stosunkowo młody. Tak naprawdę o rozwoju masowego rynku możemy mówić mniej więcej od lat 1997-98, kiedy to został wydany pierwszy milion kart Visa i pierwszy milion kart płatniczych w ogóle. Zaś sam początek rozwoju to rok 1990. Pierwszą kartą Visa wydaną w Polsce była karta Visa Bussines wydana w maju 1991 r., a rok wcześniej pierwsze instytucje finansowe z Polski stały się członkami Visa.

Analizując cykl rozwoju biznesu kartowego i systemów płatniczych bardzo często w europejskiej organizacji Visa przyjmowaliśmy polski rynek za modelowy, jako że tutaj wiele rzeczy zostało bardzo dobrze zrobionych. Na przykładzie Polski planowaliśmy rozwój kart na innych rynkach. Moim zdaniem, mimo stosunkowo młodego wieku rynku kart płatniczych w Polsce, jego poziom jest relatywnie dobry, zarówno w sensie ilościowym, jak i jakościowym – co nie oznacza, że nie mamy jeszcze wiele do zrobienia. Jak podaje NBP, na koniec czerwca br. cały rynek kart płatniczych w Polsce to nieco ponad 28 milionów kart, obroty rzędu 280 miliardów złotych w ciągu 12 miesięcy. Sieć akceptacji to ponad 140 tysięcy punktów, a sieć bankomatów to ponad 12 tysięcy. Liczba transakcji dokonanych w tym okresie to ponad 1,1 miliarda. Prawie 70% wszystkich kart wydanych w kraju to karty debetowe, od których rozpoczął się rozwój rynku masowego, a około 30% to karty kredytowe (w przybliżeniu, ponieważ parę procent to karty do użytku służbowego,).

Najciekawsze jest pytanie: co będzie jutro i w jakim kierunku pójdziemy? Zważywszy na liczbę Polaków – ponad 38 milionów – i obecne wskaźniki penetracji rynku per capita, dużo jeszcze mamy do zrobienia, ponieważ jesteśmy w ogonie Europy, jeśli chodzi o nasycenie produktami kartowymi. Ciekawe są dyskusje ostatnich dni, oscylujące wokół pytania, czy to co się dzieje na globalnych rynkach finansowych będzie miało jakiś wpływ na dalszy rozwój kart płatniczych w Polsce. Jestem przekonana, że obecna sytuacja nie spowoduje spowolnienia rozwoju kart płatniczych w Polsce. Wręcz przeciwnie, ponieważ skala posługiwania się kartami płatniczymi jest jeszcze niewielka, a w obecnej sytuacji banki szukają alternatywnych źródeł przychodów, to myślę że rola kart płatniczych – a w szczególności ich używanie do płatności, zamiast wypłat gotówki w bankomatach – będzie wzrastać. Dotyczy to przede wszystkim kart debetowych, ale analitycy przewidują również wzrost znaczenia kart kredytowych, kart przepłaconych i kart do użytku służbowego.

Strategicznym celem organizacji Visa Europe i banków członkowskich jest wspieranie rozwoju płatności bezgotówkowych, najbardziej korzystnych dla konsumentów, banków, placówek handlowych i całej gospodarki. Z ogromną satysfakcją odnotowujemy utrzymującą się wysoką, przekraczającą 35% w stosunku rocznym dynamikę wzrostu wartości transakcji bezgotówkowych dokonanych kartami Visa, dzięki czemu rośnie udział płatności bezgotówkowych w łącznych obrotach na karty Visa. Te dane pokazują, że wspólnie z bankami jesteśmy na dobrej drodze w walce z naszym głównym konkurentem na rynku, jakim jest gotówka. Z myślą o częstszym korzystaniu z kart Visa do płatności podejmujemy wiele działań w sferze marketingowej jak i w sferze produktów i usług, gdzie wykorzystywaniu kart do płacenia służy m.in. przyspieszony rozwój kart przedpłaconych; rozwój usługi Visa cash back; wspieranie usługi Verified by Visa, która zapewnia najwyższy poziom bezpieczeństwa płatności w Internecie czy zastępowanie przez banki debetowych kart Visa Electron, kojarzonych przez konsumentów bardziej z wypłatami z bankomatu, kartami debetowymi z logo Visa, które są bardziej utożsamiane z płaceniem. Wiele uwagi obecnie przywiązujemy także do tego, jak pomóc w rozwoju sieci akceptacji, szczególnie w mniejszych miastach i miejscowościach.

Bezpieczeństwo kart oraz ich innowacyjność to kolejne obszary o rosnącym znaczeniu. Ogromnie ważne w tym kontekście są karty z mikroprocesorem, zgodne ze standardem EMV, które radykalnie zwiększają bezpieczeństwo i umożliwiają świadczenie nowych usług. Będziemy świadkami przyspieszenia wdrożenia tej technologii oraz wprowadzania nowych usług, takich jak płatności zbliżeniowe, płatności za pomocą telefonii komórkowej, karty combi (funkcje debetowe i kredytowe na kartach z mikroprocesorem EMV). Kolejny segment, w którym można spodziewać się istotnego rozwoju to płatności internetowe za pomocą kart.

Z czego wynika w ostatnich latach, tak dynamiczny wzrost liczby kart kredytowych, przy dość stałym poziomie kart debetowych? KNF stwierdził ostatnio, że wartość złych kredytów na kartach kredytowych niebezpiecznie rośnie. Czy nie jest to poważne zagrożenie, że banki przestaną tak aktywnie wydawać takie karty?

Trzeba tu spojrzeć na temat szerzej – i spojrzeć w przeszłość. Pierwsza karta kredytowa została wydana w Polsce w 1997 r., pierwsza karta kredytowa w Stanach została wydana lat temu pięćdziesiąt parę, w Europie lat temu czterdzieści parę i w związku z czym skala rozwoju tego produktu i nasycenia nim rynku jest u nas kompletnie inna – wiele razy mniejsza. Do końca drugiego kwartału w Polsce zostało wydanych blisko 8,6 miliona kart kredytowych, a to jest niewiele w stosunku do pojemności rynku. Zaś duży przyrost liczby wydanych kart to kwestia ostatnich paru lat, jako że w analogicznym okresie 2003 r. wszystkich kart kredytowych na rynku było ok. 880 tysięcy. W ostatnich kilku kwartałach nadal utrzymuje się szybki wzrost liczby tych kart, to w dużej mierze dzięki aktywności banków z grupy Consumer Finance. Dalej zaś obserwujemy stosunkowo niski udział zadłużenia z tytułu kart kredytowych w całkowitym kredycie konsumpcyjnym – mniej niż 10% wolumenu wszystkich kredytów konsumpcyjnych w kraju (dane NBP). To zdecydowanie mniej niż na rozwiniętych rynkach kart kredytowych Unii Europejskiej. Zarówno więc ze względu na przewidywany przez analityków wzrost roli kart kredytowych w stosunku do kredytów ratalnych czy też kredytu w rachunku bieżącym oraz na przewidywany dalszy wzrost skali kredytu konsumpcyjnego w dłuższym okresie, liczba kart kredytowych i ich transakcyjność powinny rosnąć. Jest to wygodny środek płatniczy oraz dobry instrument zarządzania budżetem domowym poprzez wygodny dostęp do kredytu konsumpcyjnego z elementami unikalnymi, takimi jak możliwość skorzystania z darmowego kredytu przy spłacie całości salda na koniec okresu bezodsetkowego czy odnawialność tego kredytu.

Po stronie banków karta kredytowa jest często bezpieczniejszym i wygodniejszym sposobem udzielania kredytu niż inne formy pożyczek. W przypadku karty kredytowej – banki wiedzą, co się z nią dzieje, w jakiej wysokości i gdzie posiadacz tej karty płaci i wcześniej można wychwytywać potencjalne problemy z niespłaceniem. Uważam, że rozwój kart kredytowych nie jest zagrożony i dalej jest sporo miejsca dla tego produktu na rynku polskim, choć jego dynamika wzrostu może ulec spowolnieniu. Wzrastać zaś będzie rola tej karty jako instrumentu płatniczego w stosunku do jej roli jako dostępu do kredytu, wzrastać będzie jej funkcjonalność, taka jak płatności zbliżeniowe i mobilne i zmieniać się będzie jej forma – niedługo zobaczymy kartę kredytową i debetową na jednym kawałku plastiku, a w dłuższym okresie również jako mikroprocesor wbudowany w telefon komórkowy. To przyszłość, a dziś powinniśmy wspólnie z bankami – co zresztą robimy – podchodzić do rozwoju karty kredytowej bardzo odpowiedzialnie, zarówno od strony promocji i sprzedaży kart, jak i przede wszystkim od strony edukowania konsumenta jak właściwie i bezpiecznie należy posługiwać się tą kartą. Tak postrzegam rolę systemu płatniczego, jako współodpowiedzialnego za edukację zarówno konsumentów oraz pracowników banków, z celem harmonijnego rozwoju rynku z pożytkiem dla wszystkich – dla konsumenta, dla akceptanta, dla banku, dla agenta rozliczeniowego i wreszcie dla gospodarki, bo niezaprzeczalnym faktem jest, iż zdrowy system płatniczy i płatności elektroniczne to bardzo istotny element stymulujący rozwój gospodarczy.

Wspomniała Pani o dużej liczbie kart wydanych przez banki, które się specjalizują w rynku consumer finance. Powszechnie wiadomo, że z tych ponad 8 milionów kart kredytowych być może nawet połowa to karty, które są aktywne co prawda w systemie banków, często nawet jest na nich spłacany co miesiąc kredyt, ale taką kartą klient w życiu nie dokonuje transakcji, czy to gotówkowej, czy bezgotówkowej. I jest to pewna polska specyfika, gdzie oprócz klientów, którzy żyją na kredyt, albo spłacają w całości karty jest jeszcze trzecia – nietypowa dla świata grupa – osób, które trzymają kartę w szufladzie, bo być może się kiedyś przyda. Pytanie brzmi, ile kart faktycznie aktywnie funkcjonuje na polskim rynku?

Nasze ogólne statystyki podają karty ważne (terminowo) w sensie definicji tego słowa przez Visa – i prosimy banki o raportowanie w takim ujęciu. Czyli nieco ponad 5 milionów kart kredytowych z logo Visa na koniec drugiego kwartału br., to karty, których data ważności nie upłynęła. Ale to bardzo dobre pytanie, dotykające sedna zmian, które zaczynam dostrzegać w rozmowach z bankami, w stosunku do działań z lat ubiegłych, szczególnie w sferze kart kredytowych. Chodzi o zmianę ciężaru poszczególnych działań – z kierunku sprzedażowo-produktowego na kierunek transakcyjny. Jestem przekonana, iż w zakresie kart kredytowych będziemy obserwować coraz większą dbałość banków o długookresową relację z klientem oraz zachęcanie do płacenia kartą w punkcie sprzedaży zamiast sięgania do gotówki. Zresztą przy kartach kredytowych typu consumer finance jest jeszcze jedno wyzwanie polegające na tym, że karty te używane są częściej do wypłat gotówki niż do płatności. A przecież naszym celem jest walka z gotówką, czyli promowanie płatności bezgotówkowych. W kampanii edukacyjno-informacyjnej, którą uruchomiliśmy razem z bankami, nie zachęcamy do zadłużania się na karcie kredytowej. Mówimy, że pomaga zarządzać budżetem domowym pozwalając na dokonanie niespodziewanych, a koniecznych wydatków i na samodzielną decyzję, czy skorzystać z darmowego kredytu czyli z okresu bezodsetkowego spłacając całe saldo lub też odroczyć płatność w czasie, zgodnie z potrzebami i preferencjami – oraz samemu decydując ile i w jakim tempie spłacać. Karta, o ile odpowiednio i odpowiedzialnie używana, może być świetnym pomocnikiem domowego budżetu i bardzo wygodnym środkiem płatniczym. Trzeba natomiast wiedzieć, jak nią umiejętnie gospodarować – wypłaty gotówki na przykład są przecież dość kosztowne, o czym także mówimy. Poziom wiedzy o karcie kredytowej nie jest wystarczający. Stąd też jako organizacja, której bliska jest popularyzacja wiedzy na temat świadomego i rozsądnego korzystania z kart kredytowych, staliśmy się partnerem nowej inicjatywy Związku Banków Polskich, strony internetowej KartyBezTajemnic.pl, która właśnie zadebiutowała mając na celu edukowanie polskich konsumentów w sferze kart płatniczych, na początku kart kredytowych, gdyż one wymagają więcej wiedzy a przy tym dla wielu osób są nowością.

Wypłaty gotówkowe leżą w interesie banku – to pewne, w Visy niekoniecznie.

Banki, również z grupy consumer finance, dochodzą do wniosku, iż utrzymanie klienta na dłuższą metę to przekonanie go do tego typu transakcji, które są dla niego najbardziej korzystne. W efekcie karty – w kontekście płatności bezgotówkowych – będą zarówno dochodowym, jak i długookresowym produktem, który pomoże bankom w utrzymaniu klienta.

Wróćmy jeszcze do tych liczb. Niecałe 5 milionów aktywnych kart, tak?

Ponad 5 milionów kart, których data ważności nie upłynęła.

To generalnie można powiedzieć, że Wasz konkurent ma dość duży udział w rynku?

Niekoniecznie, dlatego, że podawana przez NBP liczba blisko 8,6 miliona kart kredytowych obejmuje wszystkie karty, również karty sieciowe.

Jak w takim razie szacujecie swój udział w rynku kart kredytowych i udział konkurencji?

Nasza konkurencja to przede wszystkim gotówka. Natomiast w kartach kredytowych, nasz udział tok. 60% wg statystyk NBP.

Kolejna rzecz, która od zawsze budzi kontrowersje. Dlaczego według Pani karty co-brandowe tak rzadko „wypalają” w Polsce?

„Wypalają”, bo co-brandów jest dużo na rynku.

Myślę o liczbach wydanych kart, bo rzeczywiście co-brandy marketingowo wypadają świetnie, natomiast biznesowo słabo.

W każdym co-brandzie jest partner, z którym trzeba się czymś dzielić – nie tylko dochodami, które niekoniecznie są wystarczające, przynajmniej w fazie rozruchu, ale również obowiązkami. Z moich rozmów z bankami, z potencjalnymi partnerami i z doświadczenia wynika, iż nie jest proste podzielenie się zarówno jednym, jak i drugim. Moim zdaniem największy potencjalny rozdźwięk może nastąpić jeśli mamy dwóch równorzędnych partnerów, z których każdy jest przekonany, że ma silniejszą pozycję negocjacyjną i z tymże przekonaniem w zasadzie oczekuje od drugiej strony lepszej oferty. Przy co-brandzie pierwszym, podstawowym celem jest dojście do grupy klientów, której jedna strona nie posiada. Najlepiej byłoby, jeśli byłyby to komplementarne strony – i oczywiście uzupełniające się doświadczenie. Co-brand to młody produkt w Polsce. Utrzymanie karty kredytowej w długim cyklu życia w dużych wolumenach to nie lada wyzwanie i większość banków przy co-brandach liczy się ze zdecydowanie krótszym cyklem życia. Nawet banki doświadczone, globalne, czy też tzw. „monolines”, czyli instytucje finansowe specjalizujące się w kartach kredytowych, które często mają wiele programów typu co-brand.

Wróćmy jeszcze do gotówki. Zgodzi się Pani z tezą, że cashback słabo się w Polsce rozwija?

Nie.

Liczbowo wygląda imponująco jeśli spojrzy się na liczbę akceptantów. Natomiast jeżeli popatrzy się na podstawowe wartości, takie jak liczba operacji, to są one raczej znikome. Zdarza się nawet, że nalepka informacyjna jest, bo „przylepiliśmy”, ale samej usługi w sklepie nie ma. Osoba obsługująca bardzo często nie ma też pojęcia, jak ją zrealizować. Skoro chcemy gotówkę wyeliminować, czemu znajomość takiej usługi jest wciąż niska?

Liczyliśmy się z tym, iż potrzeba sporo czasu na wypromowanie tej usługi, niemniej jesteśmy zdeterminowani, żeby ją rozwinąć na większą skalę. Jesteśmy także przekonani, że do tego dojdzie. Mamy doświadczenie z innych rynków, pokazujące, że jest to bardzo atrakcyjna usługa. Nie sądzę, żeby rynek polski był inny w przyjęciu tej usługi, tym bardziej iż konsumenci bardzo pozytywnie na nią reagują i chcieliby mieć dostęp do niej na szerszą skalę zaś akceptanci także docenią korzyści – już zresztą transakcji Visa cash back bardzo szybko przybywa. Visa cash back jest usługą, która potrzebuje czasu na rozwój i wystarczy spojrzeć na kraje, w których jest ona najbardziej popularna: w Europie Wielka Brytania i kraje skandynawskie. Tam cash back był wprowadzany ponad 15 lat temu. W tej chwili nawet w małej wiosce w Walii, gdzie udało mi się dotrzeć rok temu, w przysłowiowym „spożywczaku” za rogiem ekspedientka automatycznie zadaje pytanie – „would you like a cashback? ” Mniej więcej jedna na cztery transakcje w supermarketach w Wielkiej Brytanii to cash back. W 2007 r. dokonano tam 276 milionów transakcji cash back, a łączna wysokość wypłaconych kwot gotówki osiągnęła poziom 7 miliardów funtów. Oczywiście u nas skala jest zupełnie nieporównywalna, ale jesteśmy jednym z pierwszych krajów europejskich, które poza Wielką Brytanią i krajami skandynawskimi zaczęły wdrażać Visa cash back – i to 15 lat później. Cash back w założeniu jest usługą, która – paradoksalnie – mimo oferowania gotówki ma stymulować rozwój obrotu bezgotówkowego, gdyż nie można dostać wypłaty gotówki bez dokonania transakcji zakupu za pomocą karty płatniczej. To zachęca do przekonania się o zaletach płacenia kartą i wyrabia taki nawyk. Do wypłaty gotówki służy w Polsce ponad 12 tysięcy bankomatów. Jednak sieć bankomatów może jest wystarczająca w Warszawie i w innych dużych miastach, ale pewnie nie daje wystarczającego dostępu do gotówki mieszkańcowi małego miasta, nie mówiąc o wsi. Visa cash back może być doskonałym uzupełnieniem sieci bankomatów, ponieważ wypłacać gotówkę przy pomocy karty Visa można już w prawie 10 tysiącach punktów. I usługa ta będzie się szybciej rozwijać pod względem liczby punktów akceptacji, niż sieć bankomatów. Jest to także rozwiązanie tanie w sensie inwestycyjnym. Bankomat kosztuje, jego utrzymanie również, cash back to tylko dodatkowa funkcjonalność istniejącego terminala POS w punkcie sprzedaży.

A kiedy będzie można połączyć cashback z kartą kredytową? I czy będzie w ogóle można?

Tak, to też dobre pytanie i jeden z tematów – według mnie – kontrowersyjnych. Nie ma żadnych przeszkód systemowych, żeby udostępnić taką możliwość, w sumie w systemie Visa moglibyśmy dzisiaj udostępnić tę usługę dla kart kredytowych. Są rynki, na których Visa cash back jest oferowana zarówno dla kart debetowych, jak i kredytowych – choćby Czechy i Słowacja. Natomiast ja osobiście mam pewne opory przed otwieraniem cashbacku – przynamniej na tym etapie – dla kart kredytowych, ze względu na stronę finansową operacji po stronie konsumenta. Jeśli na dzień dzisiejszy konsument albo w ogóle nie płaci, albo płaci 50 groszy lub złotówkę za każdą wypłacaną kwotę, a przy większości kart jest w tej chwili zwolnienie od jakichkolwiek opłat, to jest to dla niego w sposób oczywisty dobra propozycja. Propozycja, które ułatwia mu życie, ułatwia dostęp do gotówki. Natomiast przy karcie kredytowej wypłata gotówki potencjalnie wiąże się z oprocentowaniem od momentu wypłaty, tak więc mogłaby zdezorientować posiadaczy kart, którzy mają problemy z odróżnieniem karty debetowej od kredytowej a tym samym opóźnić rozwój usługi na rynku.

Ale MasterCard, jeśli dobrze pamiętam, się zdecydował. Jak zatem jest to w jego przypadku?

To jest pytanie do nich, jeśli im nie przeszkadza, że konsument zapłaci dodatkową prowizję przy wypłacie gotówki w sklepie za pomocą karty kredytowej, to ich sprawa.

A jak to wygląda na rynkach zagranicznych?

Wielka Brytania: tylko karty debetowe. Zresztą podstawowe pytanie, jakie powinniśmy tutaj zadać, to: komu tak naprawdę jest potrzebny dostęp do gotówki? Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna: posiadaczowi karty debetowej, bo karta debetowa jest kartą do rachunku, kartą za pomocą której chcemy mieć szybki dostęp do swojego konta. 70% kart w Polsce to karty debetowe, około 80% obrotu na te karty to wypłaty gotówki z bankomatów. Polscy konsumenci dalej lubią gotówkę, więc powinniśmy im pomóc w tanim dostępie do niej, a że przy okazji promujemy obrót bezgotówkowy, to tym lepiej.

Czy Polska ma w zakresie „wschodzących” rynków kart coś specyficznego? Coś, co nie występuje za granicą? Czy jest to na przykład to, że używamy kart bardziej do wypłat gotówki, a nie do transakcji bezgotówkowych?

Nie, w tej akurat mierze jest bardzo podobne rozłożenie punktu ciężkości, zarówno przy kartach debetowych jak i kredytowych. Może w porównaniu np. z Czechami i Słowacją, szybciej nastąpił u nas rozwój kart kredytowych. Jeśli chodzi o użycie kart debetowych – to bardzo podobne proporcje. Może banki polskie wyróżnia głód innowacji, są bardzo chętne do wprowadzenia wszystkiego, co nowe. Chętnie eksperymentują i to jest pozytywne, gdyż dobrze się pracuje z takimi instytucjami. W Polsce mamy mniejszy konserwatyzm w podejściu w porównaniu z tamtymi rynkami. Moim zdaniem duża zmiana nastąpi w procesach zarządzania portfolio kart debetowych w bankach, będziemy obserwować zdecydowanie większy nacisk na transakcyjność tych kart w punkcie sprzedaży. Kończyć się będzie powoli era stron internetowych banków z wyeksponowaną listą bankomatów. Bankomaty to spory koszt – zarówno w kontekście inwestycji w nie, ich utrzymania, jak i zarządzania gotówką, udostępnianą poprzez bankomaty. Zdecydowanie korzystniejsze z punktu widzenia banków, zarówno po stronie kosztowej, czyli minimalizacji kosztów zarządzania sieciami bankomatów, jak i dochodowości – jest przesunięcie klienta w kierunku punktu sprzedaży i elektronizacja płatności i obrotu gotówkowego. Po fazie koncentracji na przesuwaniu klienta z oddziałów do bankomatów nadchodzi czas na przesuwanie transakcji z bankomatów do punktu sprzedaży.

Dochodzimy do drażliwego tematu, czyli opłaty interchange. Jeżeli popatrzy się na wysokość opłat dla sklepikarza za przyjmowanie kart w Polsce, to są one wciąż mimo wszystko bardzo drogie. Zwłaszcza porównując je do innych rynków. Pojawia się pytanie dlaczego?

Jedno sprostowanie: interchange nie jest pobierany przez Visa. Interchange to mechanizm równowagi na czterostronnym rynku płatności, w którym cztery strony to bank-wydawca, posiadacz karty, bank – umownie nazywany agentem rozliczeniowym i akceptant. Pomiędzy każdym z tych czterech podmiotów następuje określony przepływ wartości i ponieważ jest to wartość, ma ona cenę. Nie ma nic za darmo w świecie wolnego rynku. I teraz gdyby interchange nie istniało…

Pełna zgoda. Osobiście nie zgadzam się z koncepcją likwidacji opłat intercharge całkowicie, bo to nierealne. Natomiast chodzi cały czas o wysokość tej opłaty. Kiedy interchange mógłby być tańszy w Polsce i kiedy mógłbym użyć karty w małym sklepiku, gdzie obecnie właściciel otwarcie mówi: „nie można, bo to jest dla mnie za drogie”?

To właściwie są dwa oddzielne pytania. Uważam, iż mechanizmy rynkowe powinny kształtować interchange…

Mamy właściwie duopol, więc trudno mówić o mechanizmach rynkowych.

Niekoniecznie. To nie my – jako Visa – dyktujemy interchange. Ponieważ sprawa jest właśnie w trakcie postępowania odwoławczego w sądzie niestosownym byłoby komentowanie jej na obecnym etapie.

A jeśli moglibyśmy w takim razie mówić o sytuacji hipotetycznej? Co sprawiało w innych krajach, że interchange był niższy?

Rynek, a w momencie interwencji możliwość porozumienia – na wszystkich innych rynkach poza Polską regulatorzy kwestionowali wysokość, a nie sposób ustanawiania interchange, co prowadziło do możliwości dialogu.

A na ile fakt, że w Polsce jest tylko ok. 140 tys. punktów przyjmujących karty płatnicze ogranicza powszechność ich używania. Szczególnie poza wielkimi miastami, o czym mówiliśmy przed chwilą?

Jeśli chodzi o rozwój sieci akceptacji, to ten następuje, może nie tak szybko jak byśmy chcieli, ale postępuje. Ja szacuję potencjał rynku na między 400 a 600 tysięcy punktów, które mogłyby akceptować karty. Co prawda konsultanci, którzy pomagali nam w oszacowaniu rozmiaru potencjalnego rynku, mówią nawet o milionie punktów… ale z uśmiechem stwierdzam, że chyba każdy sprzedawca pod Halą Mirowską musiałby być wyposażony w terminal, żeby to nastąpiło. Słowem, to jeszcze nie dzisiaj czy w najbliższym czasie. Jeden z podstawowych strategicznych projektów, nad którymi Visa obecnie pracuje, specjalnie dla rynku polskiego to bardzo ciekawy projekt przyspieszenia rozwoju sieci akceptacji w nieco innym modelu biznesowym. Ale nie mogę o tym więcej teraz mówić, również ze względów konkurencyjnych. Jesteśmy w trakcie konsultacji z bankami i jeśli banki zaakceptują nasze propozycje, będziemy o tym szerzej informować.

Czytnik oparty o telefon komórkowy?

Również, bo to oznaczałoby inwestycje we wszelkie najnowsze technologie.

Gdzie według Pani, tkwi istota niechęci małych sklepikarzy do kart? Czy to może być również fakt, że bez czytnika, operując jedynie na gotówce, można pewne rzeczy ukryć przed fiskusem?

Robiliśmy dokładne badania rynku i badaliśmy preferencje akceptantów i potencjalnych akceptantów – szczerze powiedziawszy, sam koszt prowizyjny był tylko jedną z barier akceptacji kart. Wątek, który Pan podjął, może być istotny – czyli szara strefa i niekoniecznie chęć raportowania wszystkiego. Oczywiście także przyzwyczajenie do gotówki z jednej strony, a z drugiej strony – w małych miejscowościach – brak presji konkurencyjnej ze względu na to, że inny usługodawca akceptuje, więc „ja też muszę”. Zarówno konkurencja, jak i popyt, czyli konsument przychodzący z kartą stymulują rozwój sieci akceptacji i obrotu bezgotówkowego. Tematem wielu spotkań z bankami był dalszy rozwój sieci akceptacji i czynniki do niego zachęcające – oczywistym czynnikiem jest karta, jej ekspansja, jej masowość i my, jako konsumenci, którzy chcą nią płacić. Element prowizyjny to tylko jeden z elementów ograniczających chęć akceptacji kart, inne to m.in. koszty telekomunikacji, koszty terminala. Staramy się opracować taki model biznesowy, który pozwoli zminimalizować większość barier.

Kiedy możemy liczyć na decyzje?

Myślę, że powinny zapaść w ciągu pół roku.

Jak scharakteryzowałaby Pani zalety akceptacji kart przez punkt usługowy?

Niekoniecznie w kolejności wagi – ważne są wszystkie. Element konkurencyjności, czyli mój konkurent umożliwia płacenie kartą , więc ja też muszę, gdyż mogę stracić klienta. A jeżeli moja placówka będzie w danej miejscowości pierwsza, to może to być z kolei element przewagi konkurencyjnej i ściślejszego przywiązania dotychczasowych klientów i pozyskiwania nowych dzięki zaoferowaniu wygody i bezpieczeństwa płatności kartą. Element minimalizacji kosztu obrotu gotówkowego i maksymalizacji bezpieczeństwa – transakcja elektroniczna to tylko elektroniczny rekord z gwarantowanym bezgotówkowym uiszczeniem zapłaty, a gotówka jest fizycznie przetrzymywana. Możliwości sprzedaży swoich produktów zagranicznym gościom, turystom czy biznesmenom – również, choć nie dla każdego punktu to akurat wystarczająco atrakcyjna propozycja. Element gwarancji rezerwacji, np. w hotelach. I oczywiście fakt, iż posiadacz karty często więcej wydaje, niż posiadacz gotówki, bo więcej gotówki wydać nie można ponad to, co ma się w portfelu, a z kartą często decydujemy się na zakup czegoś, czego nie kupilibyśmy w danym momencie mając określoną kwotę gotówki w kieszeni.

Wspomniała Pani jednak, żeby edukować odnośnie rozsądnego zarządzania budżetem…

Jak najbardziej! W momencie zakupu możemy zań zapłacić z własnych środków posiadanych na koncie lub też odroczyć spłatę w czasie. To my – konsumenci podejmujemy decyzję na podstawie posiadanej wiedzy, możliwości i preferencji. Czasem warto kupić coś okazyjnie, kiedy nie mamy gotówki w portfelu, a wiemy że za transakcje możemy zapłacić bądź kartą debetową czyli za środki na rachunku, bądź kartą kredytową korzystając z darmowego kredytu w okresie bezodsetkowym, bądź przez rozłożenie płatności w czasie. Edukacja jest konieczna – im większe zrozumienie produktów kartowych, tym bardziej świadome podejmowanie decyzji.

Jak się Pani odnosi do pomysłu powołania np. przez ECB trzeciego gracza na rynku? Duże europejskie banki często wspominają o tym, że taki gracz by się przydał. Zazwyczaj nie mówią, za czyje pieniądze, ale są dość pozytywnie nastawione do takiego pomysłu. A jak się Pani do niego odnosi?

W tym tkwi największa złożoność tych pomysłów. Tak, konkurencja jest dobra, potrzebna i z perspektywy Visa Europe zawsze mile widziana. Jeśli znajdzie się trzeci gracz, czy czwarty gracz, to bardzo dobrze – na otwartych rynkach powinna funkcjonować otwarta konkurencja. Ale konkurencja powinna być oparta o zdrowe zasady, czyli przede wszystkim na takich samych zasadach – w końcu ustalonych przez Komisję Europejską co do interchange, bo to jest podwalina czterostronnych systemów płatniczych. Jeśli następny podmiot powstanie, powinien mieć nie preferencyjne, ale podobne warunki do już istniejących, a te do końca nie zostały sformułowane. No i oczywiście powstaje pytanie, na ile praktyczne i realne są te plany, bo jak Pan sam zauważył – za czyjeś pieniądze musi to powstać. Pamiętajmy o tym, że takie systemy jak Visa i MasterCard – mimo relatywnie młodego wieku – to 50 lat inwestowania w potężne systemy informatyczne i infrastrukturę przesyłania danych o transakcjach, autoryzacji i rozliczania transakcji, w spójne zasady regulujące działanie systemu. Jedną z podstawowych zalet takiego systemu, jak Visa są uregulowania chroniące wszystkich uczestników rynku, czyste i jasne zasady. Jest wydawca, jest agent rozliczeniowy, pomiędzy nimi ma następować określony przepływ płatności w określonym czasie. Regulacje i systemy rządzące płatnościami bezgotówkowymi są bardzo wyszukane i złożone i tworzenie czegoś podobnego oznaczałoby ogromne inwestycje i jednak sporo czasu i wysiłku.

Odnoszę wrażenie i chyba nie jestem w nim odosobniony, że MasterCard ostatnio rozwija się dużo dynamiczniej niż VISA. Nowe technologie, nowe przyczółki w bankach. Gdy pytało się kiedyś banki dlaczego Visa, a nie MasterCard, słyszałem: Visa jest elastyczniejsza. Czy przestaliście więc być elastyczni, czy to MasterCard lepiej odgaduje potrzeby banków?

Niezmiennie naszym pierwszym konkurentem na rynku pozostaje gotówka i to z nią wspólnie z bankami walczymy. I walczyć będziemy nadal. Udział płatności dokonywanych za pomocą kart Visa w połowie 2007 r stanowił 4,3% konsumpcji indywidualnej w kraju, a ponieważ jesteśmy 2 razy więksi niż nasz kolejny bezpośredni konkurent to łączny udział jest poniżej 7% konsumpcji indywidualnej, a to pokazuje, ile jeszcze jest miejsca dla rozwoju na rynku i jak wiele mamy do zrobienia. Natomiast jeśli chodzi o firmę MasterCard – bardzo cieszę się z ich ostatnich działań i zwiększonej aktywności. Konkurencja jest bardzo pożyteczna, gdyż motywuje, ale również dlatego, że przez wiele lat to my nieśliśmy na sobie ciężar rozwoju rynku. Bardzo chętnie zobaczę, jak MasterCard dokłada się do wysiłków na rzecz rozwoju rynku. Najlepiej byłoby, gdyby konkurencja faktycznie polegała właśnie na rozwoju rynku, na zagospodarowaniu tych nisz, które jeszcze nie są zagospodarowane i na walce z gotówką, której ciągle tak dużo jest na rynku.

Czy straciliśmy impet? Na pewno nie – zalety kart Visa i zupełnie inny model biznesowy stanowią o tym, iż nasz udział w rynku w stosunku do wszystkich innych konkurentów jest taki a nie inny, i wynosi, jak pokazują dane NBP – 64,5% na koniec drugiego kwartału br. Ale nie udziały w rynku są dla nas najistotniejsze, tylko wzrosty, które obserwujemy, a dalej jest to wzrost rzędu 35% jeśli chodzi o obrót bezgotówkowy dokonywany kartami z logo Visa. A to on jest podstawowym miernikiem naszego sukcesu i myślę, że jest duża szansa na utrzymanie] tej kluczowej dla nas stopy wzrostu pomimo rosnącej ciągle podstawy od której liczone są przyrosty. Nasz model biznesowy różni się przede wszystkim tym, iż Visa nie jest spółką giełdową, którą kieruje zysk. Visa Europe jest stowarzyszeniem banków członkowskich – stanowi ich własność i jest przez nie zarządzana. Wszystkie strategiczne decyzje odnośnie rozwoju organizacji zapadają we współpracy z bankami członkowskimi – na poziomie Visa Europe podejmowane są przez Visa Board złożony z przedstawicieli banków członkowskich. Odzwierciedleniem struktury organizacji na rynku europejskim jest w naszym kraju Visa Polska, skupiająca praktycznie wszystkie instytucje członkowskie w kraju, która ma też swój board – Komitet Decyzyjny, w którym zasiadają przedstawiciele wszystkich grup bankowych – i to nie tylko największe banki, lecz również przedstawiciele banków spółdzielczych. Zależy nam na masowym upowszechnieniu kart płatniczych na rynku. Działamy poprzez grupy robocze, omawiamy z bankami działania strategiczne, nie zależy nam na tzw. quick wins, czyli na szybkim sprzedażowo-marketingowym sukcesie, którym można pochwalić się mediom i w ten sposób wykreować wrażenie bycia aktywniejszym. Mam przyjemność prowadzić organizację Visa w Polsce od 18 lat, z pełną więc odpowiedzialnością stwierdzam, iż od zawsze mamy spójną strategię i wizję rozwoju rynku oraz kontynuację zarządzania. Nie zmienia się zespół ludzi, którzy zajmują się tym rynkiem, nie zmienia się strategia, cały czas we współpracy z bankami podejmujemy kluczowe decyzje razem z nimi, a przy tym dbamy o koszty i jesteśmy bardzo konkurencyjni cenowo i – powtórzę – nie zależy nam na szybkim medialnym sukcesie, lecz na harmonijnym długookresowym rozwoju rynku, z korzyścią dla naszych organizacji członkowskich, polskich konsumentów, akceptantów i polskiej gospodarki.

Jeśli chodzi o karty zbliżeniowe – to właściwie tylko jeden przykład – zależy nam na pierwszym milionie kart, które będą miały funkcjonalność Visa payWave a tym samym konstruktywnie powalczą z gotówką w sektorze płatności o niskich wartościach, a nie na paruset sztukach kart, które nie do końca funkcjonują w takiej technologii, jaką my promujemy. Dla Visa karty zbliżeniowe to jest pełne EMV i w żaden sposób nie odpuścimy podstaw bezpiecznego rozwoju tejże technologii i usługi. Jeśli już coś robimy – to porządnie, ze strategią i wizją długofalową i w takim modelu biznesowym, który pasuje bankom i który jest skuteczny. Czy całościowe podejście organizacji Visa do polskiego rynku i nasz model biznesowy są skuteczne i gdzie nas to doprowadziło? To pozostawiam ocenie Pana i Czytelników.

Dziękuję za rozmowę

Dziękuję

Artykuł pochodzi z Przeglądu Finansowego Bankier.pl.
Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.