Marcin Roszkowski Dyrektorem Departamentu Komunikacji i Promocji NBP

Kryzys finansowy uwypuklił istotną rolę banków centralnych. Jak się okazuje to właśnie one, a nie instytucje nadzorujące mają teraz największą rolę do wykonania. Głównym zadaniem jest podtrzymywanie przy życiu sektora finansowego. Oczywiście wygląda to jak leczenie narkomana kolejnymi dawkami heroiny, ale proces delewarowania może trwać latami.

I gdyby właśnie nie działania banków centralnych, w prostej drodze czekałoby nas to samo, co działo się w latach 30-tych ubiegłego wieku. Chociaż jest różnica – nie było wówczas gwarancji depozytów.

Kiedy banki centralne walczą z finansowym sztormem, coraz więcej osób zadaje sobie pytanie o przyczyny obecnego kryzysu. I nie chodzi tu o sławetne kredyty subprime w USA, czy polityczne naciski, żeby nie dyskryminować niektórych kredytobiorców ze względu na kolor skóry – po to, żeby każdy mógł mieć dom na własność. Chodzi o nadzór nad tym wszystkim. Dlaczego sytuacja mogła zajść aż tak daleko? Oczywiście były prezes FED jest kozłem ofiarnym, ale wskazuje się również, że w USA było zbyt dużo działających oddzielnie instytucji nadzorczych. Stąd też brak skoordynowanego działania. Nam przypomina to trochę tłumaczenie wypadków z 2001 roku – wówczas też stwierdzono, że różne agencje działają zbyt samodzielnie i się nie komunikują. Niestety to chyba wszystko było zbyt proste. Wielka Brytania, która chyba równie mocno została uderzona przez kryzys finansowy, miała od lat zintegrowany supernadzór. Czy zapobiegł on problemom banków i ich nacjonalizacji? W ten sposób dochodzimy do Polski. Nie ma rzeczywistości równoległej, żeby oceniać nadzór będący pod NBP i pod KNF. Ale prawdą jest, że przejście odbyło się w najgorszym z możliwych momentów – w czasie kryzysu, być może największego od dziesięcioleci. Dlatego tak istotne jest obecnie, żeby KNF z NBP blisko, bardzo blisko współpracowały. Sami bankowcy, oczywiście anonimowo, stwierdzają że ta współpraca nie wygląda tak dobrze. W ich przekonaniu, nadzwyczajna sytuacja, wymaga nadzwyczajnych działań i środków. Obecny stan zaś nie sprzyja takim posunięciom.

Banki jak widać po podwyżkach opłat i prowizji, wyżywią się same. Kredyty przestają być udzielane i nie pomogły tutaj nawoływania członków RPP do przeprowadzania dyskusji, ani medialny przekaz, że banki śpią na kasie. Nawet instytucje będące pod nadzorem państwowym nie są takie wyrywne, żeby tych kredytów lekką ręką udzielać. Problemy są takie same jak były. Brak (taniej i długoterminowej) płynności i rosnące ryzyko. Rząd nie chciał dać gwarancji na pożyczki międzybankowe, nie zaproponował nic w zamian, obiecał tylko gwarancje firm. Coś się zmieniło? Niestety nie. Czekamy, może problem się sam rozwiąże. Banki się wyżywią. Z firmami będzie nieco gorzej. Zwłaszcza, że wirus braku zaufania przenosi się z rynku międzybankowego na rynek kredytów firmowych. Banki zaczynają tracić zaufanie do przedsiębiorców, bojąc się, że są umoczeni w opcje walutowe. Upadająca firma to straty nie tylko z powodu opcji, ale również linii kredytowych. Nie ma się co zatem dziwić, że za chwilę będziemy słyszeć o coraz większych problemach firm z pozyskaniem kredytów.

Jest zatem źle i nie widać działań, które mogłyby zapobiec pewnym rzeczom. Należy zatem mieć nadzieję, że fundamenty są silne i nie podmyją ich problemy z opcjami i innymi egzotycznymi instrumentami finansowymi, a do tego spowolnienie nie będzie tak duże, żeby wpłynęło to negatywnie na już posiadany przez banki portfel kredytowy.

Przy tej okazji warto też przyjrzeć się działaniom NBP. Okazuje się bowiem, że sami bankowcy oceniają je… dość pozytywnie. Oczywiście są głosy, że można byłoby robić więcej, ale że tam gdzie NBP może, to pomaga i podchodzi w miarę elastycznie. Chodzi tu o działania w ramach pakietu zaufania, wcześniejsze wykupienie obligacji, elastyczne podejście w przypadku rezerwy obowiązkowej. Chociaż z zewnątrz te rzeczy nie są tak widoczne, to jednak dla bankowców to rzeczy ważne – zwłaszcza poprzez fakt, że to fachowcy z NBP chodzą po bankach i ponoć wręcz dopytują się, jak ewentualnie można byłoby bankom pomóc (nie uwierzylibyśmy, gdybyśmy nie usłyszeli tego od jednego prezesa dużego banku). To duża różnica porównując do innych instytucji, mających w zasadzie podobny cel. Tak przynajmniej wywnioskowaliśmy ze słów bankowców z którymi rozmawialiśmy.

Jeśli się popatrzy z boku na NBP, to można powiedzieć jedno. Po odejściu poprzedniego prezesa ma ogromne kłopoty z wizerunkiem. W pewnym momencie mówiło się praktycznie tylko o wpadkach nowej ekipy i o niczym innym (no może jeszcze o wykształceniu Prezesa). Nawet było w dobrym tonie coś złego na NBP napisać lub powiedzieć. Warto zauważyć, że w ostatnich tygodniach jakby nieco mniej się o tym dyskutuje. Teraz na tapetę wszedł kryzys. Media jeszcze oszczędzają rząd, ale można się spodziewać, że to tylko kwestia czasu, kiedy zacznie się szukać kozła ofiarnego. Na tym tle NBP zaczyna wyglądać już całkiem dobrze. Gorzej natomiast z postrzeganiem RPP. Czy za chwilę media zrobią dużą woltę, a Prezesa NBP zostanie w miarę zaakceptowany – podobnie, jak w przyszłości zaakceptowano poprzednią panią Prezes? Ona też na początku nie miała łatwo. Żeby nie szukać daleko przykładów – podobny problem z postrzeganiem na zewnątrz ma Prezes Pruski z PKO BP.

Czy scenariusz jest realny? Naszym zdaniem może być coś na rzeczy, zwłaszcza obserwując zmiany w departamencie PR i marketing banku centralnego. Zła prasa NBP to między innymi efekt słabości dotychczasowej polityki PRowej banku centralnego (a raczej jej braku). Za czasów Profesora Balcerowicza nie trzeba było się tym martwić, bo był on i masa innych rozpoznawalnych osób, chociażby wspomnieć Wojciecha Kwaśniaka. Nagle to wszystko zostało utracone. Z NBP odchodzili kolejni zastępcy, a wszystko odbywało się jeszcze w atmosferze skandalu. Podobnie było w przypadku prac Biura ds. Integracji ze Strefą Euro. Tylko radykalne działania mogą zmienić to, co zostało przez ten czas popsute. Zwłaszcza, że dobrze funkcjonujący bank centralny, leży w interesie nas wszystkich – nie tylko biorąc pod uwagę to co dzieje się na rynkach finansowych, ale również perspektywę naszego wejścia do strefy euro.

O dobry wizerunek Prezesa i NBP działa od stycznia tego roku Marcin Roszkowski. Pełni on funkcję Dyrektora Departamentu Komunikacji i Promocji w Narodowym Banku Polski. Wcześniej był zastępcą dyrektora w Biurze Spraw Zagranicznych Kancelarii Prezydenta RP. Pracował też jako rzecznik Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy, chociaż najbardziej może być kojarzony jako rzecznik prasowy i kierownik Centrum Informacji Muzeum Powstania Warszawskiego.

Roszkowski w bankowości doświadczenia nie ma, chociaż trzeba zauważyć, że bankowość centralna to trochę inna para kaloszy niż PR pojedynczej instytucji finansowej. W tym przypadku duże znaczenie ma współpraca międzynarodowa – zwłaszcza, że zapewne czeka nas jakaś zmiana w podejściu do sieci bezpieczeństwa w UE i dyskusja nad rolą banków centralnych. Tutaj zapewne będzie się musiał NBP jakoś porozumieć z KNFem, żeby jako stosunkowo mały kraj na mapie bankowej, nie stracić niezależności działań. Przed NBP jeszcze jedno ważne zadanie – wejście do strefy euro. Tutaj oczywiście otwarte pytanie jak Prezes Skrzypek odnosi się do euro. Z mediów dochodzą niejednoznaczne informacje na ten temat. Zobaczymy dzisiaj, bo ogłoszony ma być raport o skutkach wejścia Polski do strefy euro…

Przyjście Roszkowskiego do NBP poprzedził podział struktur komunikacji w NBP. Podzielono przede wszystkim Departament Komunikacji Społecznej. W efekcie powstały Departament  Komunikacji i Promocji oraz Departament Edukacji i Wydawnictw. Biuro Prasowe NBP, Wydział Komunikacji Internetowej i Wydział Badań i Marketingu znalazły się w Departamencie Komunikacji i Promocji, kierowanym właśnie przez Roszkowskiego. Ten departament ma utrzymywać stały kontakt z mediami i będzie nastawiony na szybką reakcję na wszystko, co dzieje się w otoczeniu NBP. Wśród projektów na najbliższe miesiące, nowy dyrektor przyjął zmianę wizerunku banku w internecie, a także założenie muzeum pieniądza. Najważniejsze jednak zadanie to przygotowania do debaty publicznej o euro. Rola NBP jest w tym przypadku przeogromna.

Czy przyjście M. Roszkowskiego zmieni wizerunek NBP i jego Prezesa? Przekonamy się zapewne w najbliższych miesiącach. Jakby na to nie patrzeć silny bank centralny i dobrze działający nadzorca, jest w interesie nas wszystkich – konsumentów, banki i całej gospodarki. Ostatnie miesiące raczej medialnie nie wypadały na korzyść NBP 😉

A przy okazji. Zapraszamy na drugie już spotkanie z cyklu „Rewolucja w finansach” współorganizowane przez Bankier.pl. Gościem specjalnym będzie właśnie Marcin Roszkowski. Będzie można zatem samodzielnie zadać mu pytania i posłuchać jego pomysłów na NBP.

Program seminarium jest ciekawy i mamy nadzieję, że uda się odpowiedzieć na główne pytanie: „Czy kryzys podniesie świadomość finansową Polaków?”.

Zobacz cały program: http://www.rewolucjawfinansach.pl/program-i-prezentacje/

Udział w seminarium jest bezpłatny – wystarczy zarejestrować się na stronie www.rewolucjawfinansach.pl . Najbliższa środa, od godziny 10, budynek Agory, na ulicy Czerskiej 8/10. Organizatorami Rewolucji jest Bankier.pl, Gazeta.pl oraz Fundacja InternetPR.pl.

Wieczorem zapraszamy zaś na spotkanie w warszawskim klubie Level na spotkanie z nowym rzecznikiem BOŚ Banku i analitykiem Open Finance: www.porobocie.pl. Temat spotkania: „Po drugiej stronie lustra”. 🙂

W czasie kryzysu mniej pracy, więc warto zajrzeć. Zapowiada się ciekawie.

Źródło: PR News