MasterCard zbiera oraz przetwarza dane o zwyczajach zakupowych klientów i sprzedaje je reklamodawcom – pisze „Financial Times”. Na razie tylko w USA. Pytanie, kiedy i czy w ogóle usługa pod nazwą Audiences zawita do Polski.
Firma przymierzała się do tego już w ubiegłym roku, ale z usługą Audiences udało się wystartować dopiero w lutym br. Operator zbiera dane na temat tego gdzie, kiedy, na jaką kwotę i w jakim sklepie klient dokonuje zakupów. Potem przetwarza te dane i tworzy odpowiednie pakiety udostępnianie reklamodawcom. Może tu wyłuskać na przykład klientów, którzy często kupują elektronikę lub towary luksusowe. W ten sposób powstają „paczki” anonimowych konsumentów o podobnych zwyczajach zakupowych.
Serwis Wired.com podaje konkretny przykład: mamy biznesmenów, którzy podróżują od
poniedziałku do piątku. Ich skłonność do wydatków kartowych spada w weekendy. Można więc tak przygotować ofertę, by odpowiedzieć na ich potrzeby. Nie jest jednak do końca jasne, w jaki sposób firma chce dostarczać reklamy w sieci osobom, które dokonują zakupów w zwykłych placówkach handlowych. MasterCard zastrzega, że jest to tajne. Podkreśla jednocześnie, że nie zbiera i nie udostępnia żadnych danych osobowych takich jak nazwiska czy adresy. W praktyce może to zatem wyglądać tak, że dokonujesz transakcji kartą w naziemnym sklepie komputerowym, a podczas surfowania po sieci wyświetla ci się reklama ofert z branży IT. Kupujesz psią karmę, dostajesz reklamy psiej karmy wprost na ekran swojego komputera.
Brzmi to trochę dziwnie, ale przecież z podobnym systemem spersonalizowanych reklam mamy już do czynienia. Warto tu przytoczyć przykłady chociażby Facebooka czy Google. Takie firmy także zbierają anonimowe dane o swoich użytkownikach i agregują je w paczki, a następnie dostarczają spersonalizowaną reklamę. Wielu osobom to nie przeszkadza.
Gorzej, jeśli dotyczy to finansów osobistych. To już delikatna sprawa, bo nie każdy poczuje się komfortowo ze świadomością, że o jego zakupie w sklepie dajmy na to z akcesoriami erotycznymi, dowiedzą się reklamodawcy i zaczną go bombardować spersonalizowanymi reklamami dostarczanymi na ekran domowego komputera. I tak za każdym razem płacąc kartą w sklepie czy internecie obnażamy swoją prywatność, zostawiając po sobie trwały ślad. Wirtualny pieniądz nie jest bowiem anonimowy. Warto pamiętać, że jednym z założeń popularyzacji płatności bezgotówkowych jest także wyeliminowanie szarej strefy. W idealnym modelu, gdzie wszyscy posługują się kartami (względnie telefonami), państwo mogłoby śledzić cały strumień przepływu gotówki.
Usługa jest dostępna na razie wyłącznie w USA. Do Polski pewnie nie trafi zbyt prędko, o ile w ogóle. Trzeba jednak pamiętać, że rynek kartowy czekają wkrótce duże zmiany. Politycy chcą administracyjnie obciąć stawki interchange i przyciąć nieco zyski banków z tego tytułu. Pytanie czy i jak odbije się to na zyskach organizacji płatniczych. Bezpośrednio na pewno nie, ale jeśli faktycznie spowolni to rozwój obrotu bezgotówkowego? Niezależnie jednak od tego, przykład z USA pokazuje, że organizacje chcą dywersyfikować swoje źródła dochodu i szukać nowych pól biznesowych. Dla reklamodawców baza wiedzy o użytkownikach kart płatniczych jest prawdziwą kopalnią złota. Choć niewątpliwie jest to pomysł kontrowersyjny i powinien znajdować się pod czujnym okiem regulatora.
Napisz do mnie: wboczon@prnews.pl