MasterCard walczy o polski rynek

MasterCard mocno rozpycha się na rynku kart kredytowych. Ostatnio spojrzeliśmy do portfeli i okazało się, że tak jak kiedyś nie było w nich żadnej karty z tym logiem, to teraz jest ich więcej niż największego konkurenta tej organizacji. Wszystko ze względu na to, że coraz liczniejsza grupa banków współpracuje z dwoma organizacjami i tylko pomysłów i innowacyjności ich oferty zależy, co klient będzie nosił w portfelu. Faktem jest, że w tym wypadku to wciąż rynek B2B. Klienta nie obchodzi z jakim logiem będzie miał kartę.Polski użytkownik nie widzi jakiejkolwiek różnicy między kartami Visa i MasterCard. Jeśli są jakieś rabaty, to raczej na karty konkretnego banku lub programu (Radość Życia, PremiumClub). W takim przypadku organizacje muszą mocno dopieszczać samych bankowców, organizując im różnego rodzaju konkursy, czy programy sprzedażowe. Bankom to się opłaca – bo nie muszą wydawać pieniędzy, a sprzedaż rośnie. W efekcie może być tak, że w placówce banku będą klientowi proponowali z definicji MasterCarda, a przez sprzedaż mobilną czy telefoniczną tylko Visę. Może nawet czasami być problem, jeśli klient zażyczy sobie, że chce mieć kartę konkurencyjnej organizacji…

A jak przekonać końcowych klientów do korzystania z karty? Tutaj przydają się różnego rodzaju promocje z nagrodami – efekt jakiś jest, ale trudno tutaj o zachwyt. W Polsce zbyt często kartę z PINem wysyła się na adres domowy klienta i zostawia się go z tym kawałkiem plastiku sam na sam. Efekt jest taki, że wiele osób po prostu nie wie jak korzystać z karty i z tego powodu wstydzi się jej używać. Do tego dochodzą różnego rodzaju obawy o bezpieczeństwo, etc. W konsekwencji wciąż karty używane są do wypłaty gotówki. I nie oszukujemy się. Niektórym instytucjom na tym zależy – chodzi tutaj przede wszystkim o największych wystawców kart kredytowych…

Jak zdobyć serce klientów, a tym samym pomóc bankom no i sobie? W końcu każda transakcja to opłata interchange, a ta należy do jednych z najwyższych w Europie. Do tej pory były to zazwyczaj cykliczne konkursy, gdzie transakcje trzeba zgłaszać SMSem lub przez stronę internetową. Ostatni pomysł MasterCarda, to Narodowy Dzień Glamour. Dokładnie 12 kwietnia, czyli w najbliższą sobotę, klienci posiadający kartę dodawaną do marcowego wydania tego miesięcznika, będą mogli kupić różne produkty ze zniżkami sięgającymi nawet do 50%. Średnio jest to ok. 20% i trzeba przyznać, że lista sklepów jest całkiem ciekawa i interesująca. Co ciekawe – karta rabatowa to taki „MasterCard” – oczywiście bez paska magnetycznego. Dzień Glamoura jest mocno promowany w mediach, no i w samym piśmie – 300 tysięcy nakładu w promocyjnej cenie – do każdego egzemplarza dołączona jest plastikowa karta. Jest ona na tyle popularna, że nawet można znaleźć oferty jej sprzedaży na Allegro! Generalnie MasterCard zrobił (co pewnie go nieźle kosztowało) ciekawą promocję. Co ciekawe, Glamour to wydawnictwo G+J – czyli to samo, które wydaje z mBankiem karty kredytowe Radość Życia – tyle, że tamte to karty VISA – więc tak trochę nie da się pociągnąć tej promocji. To może przekonać ostatnie banki wierne Visie, że może jednak trzeba wdrożyć do swojej oferty również MasterCarda. A tak swoją drogą – w DB PBC i db Kredyt w III kwartale pojawią się kredytówki i będą to właśnie MasterCardy – a nie Visa! Rzecz do niedawna na polskim rynku niemożliwa. A takich banków będzie więcej – jest przecież Santander, jest HSBC.

Ciekawą rzeczą, chociaż jeszcze mało nagłośnioną w mediach, może być problem VISY z olimpiadą w Pekinie. MasterCard jest związany emocjonalnie z piłką i nie ma tutaj problemu. Organizacja przekazuje prawa do wizerunku mistrzostw bankom, z którymi współpracuje, a banki wydają karty nawiązujące do Euro. Podobnie robi i VISA – tyle, że z olimpiadą. No i pojawia się problem – skoro już niektórzy politycy zbojkotują otwarcie, skoro nawołuje się do bojkotu Coca-Coli i Adidasa, to zaraz podobne wnioski mogą zostać skierowane w stronę klientów posiadających kartę z logiem Visa. Bankom też trudno będzie też jakoś mocniej promować wizerunki kart z olipijczykami czy samą olimpiadą. Ciekawie, jak sobie z tym poradzą zainteresowane strony i czy w ogóle będzie jakiś problem?

Rozpychanie się na polskim rynku MasterCarda jest z całą pewnością widoczne. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że przez lata tej organizacji w Polsce praktycznie nie było. Dlatego jej działania w tym momencie mogą zwracać na siebie taką uwagę.

A swoją drogą, jeśli jesteśmy przy MasterCardzie. Ostatnio głośno było o tym, że ta organizacji podniosła interchange dla kart Maestro. Podniosła – czyli wyrównała właściwie do tego, co pobiera Visa przy Visa Electron. Teraz banki nie będą miały już dylematu, czy wydawać Maestro i zarabiać mniej, czy Visę i zrobić więcej. Był to poważny problem i wbrew zamierzeniom sprzed kilku lat, niższy interchange nie wpłynął na większą akceptowalność tej karty, czy na jakieś promocje ze strony handlowców, tak jak to dzieje się za granicą. Złośliwi mówią, że ta zmiana miała swój ważny cel. Największym wystawcą tego typu kart w Polsce jest Pekao SA. Po połączeniu z BPH ma dominującą wręcz pozycję na tym rynku. Z jego punktu widzenia, niższy interchange dla Maestro był dużą i niezrozumiałą stratą. Dlatego MasterCard zdecydował się na tak niepopularny przecież ruch – zwłaszcza będąc pod ostrzałem UOKiKu i KE. No ale jak to zwykle bywa – taką wersję przedstawiają złośliwi, a my ją tylko relacjonujemy. Jaka jest prawda, pewnie nigdy się nie dowiemy. Ale warto przypomnieć, że w Pekao SA Maestro i MasterCardy są rozliczane przez USD. To jedyna taka sytuacją w naszym kraju. A wiadomo, że chodzi w tym przypadku o procenty z przewalutowania, bo bank ma w swojej ofercie również VISĘ. A zatem to wciąż on decyduje za klienta, a nie daje wybrać klientowi…