W połowie maja mBank rozpoczął ciekawą kampanię marketingową. Otóż zaczął zachęcać Łodzian do pozostania w mieście i szukania pracy w mBanku. Z małej instytucji, która startowała pod koniec 2000 roku przez te prawie 7 lat znacznie się rozrosła. Obecnie tylko w centrali i na mLinii pracuje przeszło 430 osób. Zatrudnienie będzie rosło, bo bank zaczyna ekspansję w Czechach i na Słowacji. Na razie ma jednak problem z kadrą, bo Polaków znających ten język za dużo jak się okazuje nie ma. A jak są, to raczej nie interesuje ich oferowana pensja.Wybór Łodzi był w przypadku mBanku celowy. Chodziło o maksymalne ograniczenie kosztów, przede wszystkim osobowych. W końcu w banku wirtualnym, nie trzeba wystawnej siedziby, placówek, etc. Model znany i sprawdzony w innych krajach. Inteligo ma na przykład część call-center w Lublinie.
Jak się jednak okazuje, spadające szybko bezrobocie sprawiło, że bank zaczyna mieć problemy z kadrą. Przede wszystkim pracownikami do obsługi call-center, chociaż nie tylko. Stąd też zapewne cała akcja organizowana w pociągach relacji Łódź-Warszawa i w prasie lokalnej. Ma ona na celu pokazanie Łodzianom, że w ich mieście istnieją możliwości zdobycia ciekawego doświadczenia zawodowego oraz pracy w organizacji o unikalnej kulturze korporacyjnej, w młodym, dynamicznym i kreatywnym zespole.
Wypisz wymaluj – akcja skierowana do młodych, którzy w zamian za obietnicę zdobycia doświadczenia, zgodzą się popracować za znacznie niższą stawkę, niż mogliby uzyskać za taką samą pracę w Warszawie. Takie pewnego rodzaju inwestowanie w siebie.
W sumie akcja, jak akcja. Dlaczego w końcu bank nie miałby komunikować się w ten sposób z lokalną społecznością. Nas jednak w tym wszystkim rozbawiło co innego. A mianowicie reklama rozwieszona przy wejściu do podziemnego przejścia w centrum Warszawy, tuż obok „rotundy”, gdzie znajduje się placówka PKO BP. Rzeczywiście miał ktoś pomysł…
Oczywiście tak jak inni uważamy, że problem rozwiązałyby wyższe pensje. Chociaż trzeba przyznać, że posunięcie banku nie jest takie bez sensu. Warszawa jest miastem wyjątkowym na bankowej mapie. Przede wszystkim z tego względu, że to największy rynek w Polsce. Po drugie poza dużą liczbą placówek różnych instytucji, są tutaj jeszcze centrale banków, czy w końcu pośredników finansowych. Nieco inaczej sytuacja wygląda w Poznaniu, Wrocławiu czy Gdańsku. Tam konkurencja na lokalnym rynku pracy jest znacząco mniejsza, a do Warszawy bardzo daleko. Dlatego też specjaliści na tych samych stanowiskach mogą zarabiać często znacznie mniej. I tak są zadowoleni. Trochę inaczej jest z Łodzią. Tutaj spokojnie można pracować w Warszawie, a dojeżdżać do rodziny na weekendy. Łatwiejsza jest też decyzja o przeprowadzce – na rozmowę o pracę wystarczy wziąć jeden dzień urlopu, zamiast tułać się przez pół Polski. Dlatego nie ma się co dziwić, że w Łodzi nagle zaczęły być problemy z zaciągiem kolejnych pokoleń mLinek. Część wyjechała za granicę, część do Warszawy, a część znalazła pracę na miejscu. Efekt? Kuriozalna reklama w centrum Warszawy. No cóż. Kto przejeżdżał przez Radom, zapewne pamięta taką reklamę przy wjeździe do miasta „Radom miastem twojej szansy!” (czy coś w ten deseń). To tyle słowem komentarza.