Największa w historii europejska fuzja bankowa przewróci nasz rynek bankowy do góry nogami. PKO BP straci pozycję lidera, zaowocuje także kolejnymi transakcjami przejęć i połączeń.
Takich planów nie ukrywa ING Bank Śląski, czwarty pod względem wielkości w Polsce. Musi pojawić się tylko bank, który będzie można kupić.
W najbliższych latach zmniejszy się zatem liczba banków, z usług których będzie można korzystać, a te największe urosną jeszcze bardziej w siłę. Tylko czy mniejsze banki będą na tyle silne, aby konkurować z takim gigantem jak Pekao-BPH i czy nie stracą na tym klienci.
Połączenie Pekao i BPH nie zaszkodzi konkurencji – uważa prof. Ryszard Wierzba z Gdańskiej Akademii Bankowej. Na rynku będzie jeszcze kilka dużych banków, mogących z nim konkurować.
Jak szacują analitycy, oba banki mogą zaoszczędzić 600 mln euro. Czy fuzja nie zagrozi konkurencji na krajowym rynku, oceni Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ocena skutków zostanie skierowana do Komisji Europejskiej, która m.in. na jej podstawie wyrazi zgodę lub nie na połączenie UniCredito i HVB.
Na razie nie ma żadnej wymiany poglądów na ten temat między Komisją Europejską a UOKiK. Jeżeli Komisja podejmie decyzję o ewentualnym połączeniu, to zgoda ta będzie dotyczyła wszystkich rynków – powiedział Cezary Banasiński, prezes UOKiK. Po złożeniu wniosku przez nabywcę dokonamy analizy rynku, na którym te banki funkcjonują, np. kredytów konsumpcyjnych czy hipotecznych, i w ciągu dwóch tygodni przekażemy Komisji Europejskiej swoją opinię.
Znawcy rynku bankowego twierdzą, że fuzje będą dokonywać się na całym kontynencie. Nie ominą one Polski, ponieważ większość tutejszych banków należy do zachodniego kapitału. Niedawno BPH połączył się z PBK i ograniczył zatrudnienie. Liczba pracujących w bankach spada zresztą od kilku lat nie tylko przy okazji fuzji. W porównaniu do 1999 roku w Pekao SA pracuje o 9 tys. osób mniej, w Banku BPH o 5 tys., w BZ WBK o 4 tys. Zatrudnienie od kilku lat ogranicza PKO BP – czytamy w „Dzienniku Bałtyckim”.