„Merkozy” giełdom nie pomógł

W USA nie pojawiły się w poniedziałek żadne nowe, istotne dla rynku informacje. Kalendarium było puste, a gracze czekali na początek sezonu raportów kwartalnych, który po sesji rozpoczynała Alcoa. Jej akcje podczas poniedziałkowej sesji drożały o 2,5 procent pokazując jakie są oczekiwania rynku.

Wydarzeniem dnia miała być konferencja prasowa kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozy (duet „Merkozy”). Jak można było się obawiać nie okazała się być przełomem. Cóż przełomowego może być bowiem w tym, że negocjacje przebiegają sprawnie, porozumienie dotyczące unii fiskalnej zostanie podpisane najpóźniej w marcu, restrukturyzacja długu greckiego musi nastąpić niedługo, a jeśli nie nastąpi to Grecja nie dostanie pomocy, że wpłaty do ESM mogą być przyśpieszane, czy w tym, że toczą się rozmowy na temat podatku transakcyjnego? Nie było żadnej reakcji na rynkach, co mnie martwi. Spokojne zachowanie rynków zachęca polityków do nicnierobienia. Zły to prognostyk na luty (po szczycie UE).

Na rynku akcji panowała niepewność. W zasadzie zachował się on standardowo. Na początku sesji indeksy krążyły wokół poziomu z piątku, a po zakończeniu sesji w Europie (znowu ten sam numer) ruszyły na północ i wyszły nad kreskę. Tam rynek spokojnie czekał na końcówkę sesji. Byki nawet coś próbowały zrobić, ale nic z tego nie wyszło. Sesja zakończyła się absolutnie neutralnie.

W poniedziałek GPW od rana wykazywała stanowczo mniej optymizmu niż inne giełdy europejskie. Co prawda rozpoczęliśmy sesję niewielką zwyżką, ale jak tylko nastroje w Europie nieco się pogorszyły to WIG20 zanurkował i stracił dobrze ponad pół procent. Rynek wszedł w fazę marazmu, z której w dół wyłamał się tuż po południu. Najmocniej ważyły na WIG20 spadki cen akcji sektora paliwowego (czyżby obawa przed podatkiem?) i Pekao oraz PKO BP.

Po tym spazmie podaży rynek znowu wszedł w marazm w oczekiwaniu na konferencję po spotkaniu Merkel – Sarkozy. Przed konferencją tych polityków nastroje na rynkach nieco się poprawiły, a to doprowadziło do wzrostu indeksów (redukowania strat) również w Polsce. Konferencja nic nie wniosła i w niczym nikomu pomóc nie mogła.

Na giełdach europejskich zaczęło się polowanie na rozpoczęcie sesji w USA, a to znowu zmniejszyło u nas skalę strat. Kończyliśmy jednak dzień wtedy, kiedy w USA i w Europie indeksy spadały, co zwiększyło u nas skalę spadku WIG20 do 1,42 proc. Indeks nieubłaganie zmierza do dolnego ograniczenia kanału trendu bocznego (2.050 pkt.). Wątpię jednak, żeby bez poważnych powodów z tego kanału (2.050 – 2.450 pkt.) się wyłamał.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi