Mobius ostrzega przed korektą

Komentarz Expandera, 5 czerwca 2009 r.

NAJWAŻNIEJSZE WYDARZENIA Z 4 VI 2009 R.:

Diagnoza sytuacji na rynku akcji i prognozy

Ostatnie notowania na giełdach są potwierdzeniem, że optyka inwestorów zmieniła się na taką, jaka jest charakterystyczna dla hossy. Większą rolę odgrywają wsparcia niż opory. Zejście w środę S&P 500 do wsparcia, jakim jest 925 pkt zachęciło do kupna akcji. To zaowocowało zwyżką pod koniec środowej i w trakcie wczorajszej sesji. Widząc takie zachowanie nasz parkiet trzymał się bardzo mocno i ostatecznie odrobił wczoraj straty z poprzedniego dnia. Dziś w początkach dnia kontynuuje pomyślną passę. WIG przekracza 31,8 tys. pkt. Na tle śladowo rosnących rynków europejskich zwyżka u nas jest pokaźna. Podobnie jednak, jak wczoraj, można zauważyć niepewność kupujących, których aktywność maleje po wyciągnięciu cen na wyższe poziomy. Gdyby nie podciągnięcie kursów na zamknięciu bilans czwartkowej sesji nie byłby taki okazały.

Logika naszych inwestorów wydaje się oczywista. Liczą na kontynuację ruchu w górę na świecie. Dlatego coraz wyraźniej wyprzedzamy wydarzenia na dojrzałych rynkach europejskich. Zresztą nie jest to tylko nasza domena. Podobnie silnie zachowuje się wiele innych emerging markets.

Trudno jednak przechodzić obojętnie  pojawiających się w ostatnich dniach ostrzeżeń przed przegrzaniem koniunktury na rynkach wschodzących. Słychać było głosy o nadmiernym wzroście w Chinach, Citigroup obniżył rekomendację dla Rosji, wczoraj przed 20-proc. korektą przestrzegał Mark Mobius z Templetona. Do refleksji musi skłaniać skala napływu środków do funduszy lokujących na rynkach wschodzących, która w maju była największa od jesieni 2007 r., czyli momentu kształtowania przez nie szczytu hossy. Na razie bardziej pesymistyczne głosy nie mają wpływu na koniunkturę na giełdach, ale w dłuższej perspektywie narastanie przekonania o przesadnym wzroście, może wpłynąć na mniejszą skłonność do lokowania na tych parkietach. Jednocześnie z przeszłości wiemy, czym kończą się zwyżki napędzane napływem środków do funduszy inwestycyjnych, które chcąc, czy nie chcąc, muszą je przeznaczać na kupno walorów. Często ruchy w przeciwnym kierunku są tak samo silne, jak wcześniejsze wzrosty. Z takim scenariuszem trzeba się liczyć również w obecnej chwili.
Na amerykańskim parkiecie wczoraj przykuły uwagę inwestorów głównie dane z rynku pracy. Pierwszy raz od długiego czasu symbolicznie zmniejszyła się liczba osób pobierających zasiłki dla bezrobotnych, do 6,74 mln. Nowych bezrobotnych wciąż jednak przybywało w tempie przekraczającym 600 tys. Równocześnie poznaliśmy dane o majowej sprzedaży w sieciach handlowych w USA, które okazały się bardzo rozczarowujące. Mieliśmy spadek dwa razy większy od szacowanego, o 4,6% r/r. To uzasadnia obawy o tempo wychodzenia gospodarki USA z kłopotów.

Układ sił na naszym parkiecie pozostaje czytelny. Dopóki WIG utrzymuje się powyżej ok. 30,5 tys. pkt (majowy szczyt, linia 3-miesięcznego trendu wzrostowego) ma szanse dalej zyskiwać. Przełamanie wsparcia będzie wzmacniało znaczenie negatywnej dywergencji na MACD i zapowiadać mocniejszy i trwalszy spadek.

WYKRES DNIA

Opublikowane wczoraj dane o zmianie cen na brytyjskim rynku nieruchomości pozytywnie zaskoczyły. W porównaniu z kwietniem majowe ceny domów podniosły się. Tak silnego wzrostu nie widziano od lat—grzmiały media. Jeśli jednak spojrzymy na dane roczne, to poprawa sytuacji jest prawie nie zauważalna. Wciąż mamy tak złą  sytuację, jakiej nie było od lat. Tym samym wyciągnie wniosków, że następuje przełom jest na pewno przedwczesne. Były to kolejne dane dotyczące światowej gospodarki wskazujące nie na poprawę sytuacji, ale pogarszanie się jej w wolniejszym tempie.

Kurs euro w dolarach

Przez ostatnie tygodnie notowania dolara przyciągały szczególną uwagę. Można było wręcz odnieść wrażenie, że z amerykańską walutą dzieje się coś nadzwyczaj złego. Tymczasem w relacji do euro nie osiągnęła jeszcze takiego poziomu, który uzasadniałby takie opinie. Kurs euro na poziomie 1,44 USD widzieliśmy ostatnio pod koniec minionego roku.

Niemniej jednak trzeba przyznać, że notowania wspólnej waluty względem amerykańskiej zbliżyły się do poziomu, na którym może dojść do poważniejszych rozstrzygnięć. Przełamanie bariery 1,44 USD zapowiadałoby utrwalenie wzrostu euro. To zaś byłby korzystny znak dla rynku surowców i emerging markets.

W krótkim terminie taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Raczej 1,44 USD zatrzyma zwyżkę euro. Umocnieniu dolara zaś powinna towarzyszyć korekta na giełdach.

DZIŚ NA RYNKACH 5 VI 2009 R.

Krzysztof Stępień
główny ekonomista
Expander
Źródło: Expander