Rano na rynku międzybankowym za euro płacono 3,8130 zł, a za dolara 2,7920 zł. W późniejszych godzinach złoty powrócił na nieco mocniejsze pozycje, ale sytuację złotego, jak i polskiej giełdy determinują cały czas niepokojące dane z rynku amerykańskiego. Po wzroście indeksu zaufania konsumentów w USA, noc z wtorku na środę (czasu polskiego) przyniosła kolejne złe informacje.
American Home Mortgage Investment, choć nie zajmuje się ubezpieczaniem ryzykownych kredytów hipotecznych, ma problemy z wypłacalnością. Sugeruje to, że problemy rynku nieruchomości w USA nie ograniczają się tylko do kredytów najwyższego ryzyka. Z kolei australijski Bank Macquarie poinformował o problemach dwóch należących do niego funduszy inwestycyjnych zaangażowanych w USA. Wszystkie te informacje doprowadziły do dużych spadków na giełdach w Azji i umocnienienia się dolara. Doszliśmy już bowiem do sytuacji, w której kłopoty w USA potrafią nie jak do tej pory osłabić wartość dolara, lecz ją wzmocnić. Niepewna sytuacja sprawia bowiem, że inwestorzy wychodzą z ryzykownych transakcji na rynkach wschodzących i kupują bezpieczne amerykańskie obligacje. W Polsce potwierdzają to ostatnie kłopoty na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych, a przede wszystkim wyprzedaż polskich obligacji. Z ostatnich danych wynika, że zagraniczni inwestorzy tylko w czerwcu sprzedali obligacje warte 5 mld złotych.
Środowe popołudnie to kolejne złe informacje dla amerykańskiej gospodarki. Z opublikowanych danych makro wynika, że zamiast szacowanych 100 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym w czerwcu przybyło tylko 43 tys., a indeks sektora wytwórczego ISM spadł w USA do poziomu 53,8 pkt. Te informacje osłabiły dolara wobec euro (o godz. 16:30 kosztował aż 1,3704) i złotego (2,7694 zł za dolara). W dłuższej perspektywie jednak należy się spodziewać osłabienia wartości naszej waluty także wobec USD. Wobec euro osłabienie złotego już jest faktem. O godz. 16:30 za euro płacono już 3,7961 zł.