Money Expert: FED swoje, rynki swoje

Jednocześnie ostudził także zapędy tych analityków i inwestorów, którzy oczekiwali szybkiego cięcia stóp procentowych w USA o co najmniej 25 p.b. FED postanowił jednak pozostawić stopy procentowe na dotychczasowym poziomie 5,25%, czyli tak, jak się powszechnie spodziewano. W opublikowanym komunikacie Ben Bernanke rozwiał także nadzieje na ich rychłą obniżkę, co wcześniej nie było takie oczywiste. Wskazanie, że nadal głównym zagrożeniem jest inflacja, dało inwestorom asumpt do wyciągnięcia wniosku, że FED będzie starał się wzmacniać amerykańską walutę poprzez tłumienie nacisku inflacyjnego. Dlatego też, o ile we wtorek rano za euro płacono powyżej 1,38 dolara, o tyle w środę o godz. 9:00 euro kosztowało już tylko 1,3725 USD. Ale o godz. 14:00 kurs USD/EUR znowu osiągnął poziom 1,38, zbliżając się nawet do 1,385. Bernanke dał wyraźnie do zrozumienia, że mimo kłopotów na rynku kredytów hipotecznych i pojawiających się wskutek tego zawirowań na rynkach finansowych, amerykański wzrost gospodarczy generalnie ma solidne podstawy. Okazało się jednak, że na dłuższą metę inwestorów bardziej przestraszył fakt, że nawet FED zauważa trudności na rynku kredytów niż to, że zdaje się je lekceważyć.

Również dla polskiej gospodarki komunikat FED wydawał się uspokajający. Ostatnia korekta na GPW udowodniła, że obawy o kondycję gospodarki USA natychmiast osłabiają rynki, takie jak polski, niezależnie od lokalnych uwarunkowań. Ponadto ceną za umocnienie się dolara powinno być osłabienie się złotówki. Jednak na skutek ogólnej poprawy nastrojów złoty zyskał. O ile we wtorek kurs naszej waluty poruszał się wokół 2,7500 zł za dolara i 3,7850 zł za euro, o tyle w środę był już w okolicach, odpowiednio, 2,70 zł i 3,77 zł. W kolejnych dniach, jeżeli dolar pozostanie słaby, możliwe jest nawet zejście poniżej tych poziomów. Cały czas należy jednak pamiętać, że na dłuższą metę kłopoty amerykańskiej gospodarki oznaczają poważne kłopoty także na naszych rynkach.