Tak gwałtowna zniżka wartości amerykańskiej waluty to efekt komunikatu banku Bear Stearns informujący, że jeden z funduszy należących do banku nie jest w stanie odzyskać pieniędzy zainwestowanych w sektor budowlany. Z kolei popołudniowe informacje o wzroście liczby rozpoczętych budów w USA o 2,3 r/r natychmiast, choć tylko na chwilę, podciągnęły kurs dolara do 1,3760 za euro. Ale sektor nieruchomości w USA wciąż ma przed sobą trudny okres, co potwierdza spadek o 7,5% liczby nowych pozwoleń na budowę. Z oczywistych powodów kłopoty te powinny stać się asumptem do przeanalizowania polskiego rynku kredytów hipotecznych. Oczywiście znajduje się na innym poziomie rozwoju, ale pewne symptomy powinny być dla nas ostrzeżeniem. Nie jest to pierwsza informacja przypominająca inwestorom, że w USA jest coraz więcej przypadków niewypłacalności klientów, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne. To z kolei powoduje spadek ilości transakcji na rynku nieruchomości i straty funduszy inwestujących w ten sektor. A ponieważ rynek nieruchomości to bardzo istotne ogniwo amerykańskiej gospodarki, kłopoty na tym rynku natychmiast przekładają się na spowolnienie gospodarcze w USA. W takiej sytuacji FED może zdecydować się na obniżenie stóp procentowych, co mogłoby pomóc gospodarce, ale ostatecznie pogrążyłoby dolara.
Złoty rozpoczął wczorajszy dzień od niewielkich spadków (PLN/EUR – 3,76; PLN/USD – 2,73), ale po godz. 16 powrócił do poziomu 3,7530 zł za euro i 2,7191 zł za dolara. Naszej walucie z pewnością nie pomaga zamieszanie na polskiej scenie politycznej, ale tego czynnika nie należy również przeceniać. Ogólne pogorszenie nastojów na parkietach i spadki na GPW w Warszawie mają z pewnością większy wpływ na złotego niż powstanie LiS-u. Generalnie jednak nasza waluta pozostaje w konsolidacji, bo uwaga inwestorów skupia się na deprecjacji dolara. Pewien wpływ na notowania złotego mogą mieć czwartkowe informacje o wynikach produkcji przemysłowej za czerwiec.