Na bakier z prawem pracy. Tym razem w bankach

Państwowa Inspekcja Pracy podsumowała swoją działalność w roku 2012. Jeden z rozdziałów obszernego raportu dotyczy sektora bankowego i najczęściej łamanych przepisów pracowniczych.

Bankowcy nie zarabiają najgorzej, ale pracują pod silną presją. Z raportu portalu wynagrodzenia.pl wynika, że szeregowy pracownik bankowości zarabia około 3,1 tys. zł brutto. Lepiej zarabiają tylko w energetyce (3,2 tys. zł brutto) i IT (3,5 tys. zł).

Praca w banku obarczona jest bardzo dużą presją. Pracownicy są rozliczani z planów sprzedażowych, nierzadko wyśrubowanych do granic możliwości. Dzięki temu banki mogą regularnie chwalić się postępami – tym, ile udało im się otworzyć kont, sprzedać kart czy kredytów. Sytuacja pracowników jest nie do pozazdroszczenia, zwłaszcza obecnie, kiedy przez branżę przetacza się fala zwolnień. Wraz z redukcją zatrudnienia w parze nie idzie bowiem luzowanie wymagań stawianych pracownikom. Nierzadko ograniczony skład placówki musi zrealizować taki sam plan sprzedażowy (lub jeszcze wyższy), jaki był przewidziany dla większego zespołu.

Państwowa Inspekcja Pracy w swoim raporcie za rok 2012 podsumowała najczęstsze przypadki łamania prawa pracy w bankach. Wyniki opierają się na zgłoszeniach pracowników i kontroli w 131 placówkach. Inspekcja przeprowadza bowiem kontrole tam, skąd otrzyma sygnał o nadużyciach. Wyniki nie dotyczą zatem całego sektora, a jego wybranego fragmentu. Można jednak z pewną dozą prawdopodobieństwa założyć, że w skala dla całego sektora jest podobna.

Najczęściej popełnianym nadużyciem jest brak prowadzenia skrupulatnej ewidencji czasu pracy. Dotyczy to 35,9 proc. kontrolowanych placówek. Na drugim miejscu grzechów znajduje się brak określonego systemu czasu pracy, rozkładów czasu pracy i okresów rozliczeniowych (31,3 proc.). Ostatnie miejsce na niechlubnym podium zajmuje niezapewnianie dni wolnych wynikających z pięciodniowego tygodnia pracy (30,9 proc.). Szczegółowe wyniki kontroli przedstawia poniższy wykres.

Odsetek pracodawców naruszających przepisy o czasie pracy w sektorze bankowym i zakładach innych branż

Źródło: PIP

Odsetek pracowników, wobec których naruszono przepisy o czasie pracy w sektorze bankowym i zakładach innych branż


Źródło: PIP

Jak tłumaczą się pracodawcy? Wskazują na przyczyny od nich niezależne: złą kondycję finansową, wysokie koszty pracy, zbyt dużo obowiązków wynikających z prawa pracy. Zrzucają też odpowiedzialność na pracowników – to ich wina, bo dowolnie zmieniają sobie godziny pracy. Dodają też, że część przepisów prawa pracy się wyklucza, i obarczają winą firmy zewnętrzne, które zajmują się płacami i rachunkowością.

Inspektorzy są oczywiście odmiennego zdania: według nich jest to przede wszystkim efekt cięcia kosztów poprzez zmniejszanie zatrudnienia, marginalne traktowanie praw pracowników, dążenie do wytyczonych celów ekonomicznych i świadome naruszanie prawa pracy. Zarzucają pracodawcom brak znajomości prawa pracy, brak staranności w prowadzeniu dokumentacji, źle skonstruowane źródła prawa wewnątrzzakładowego. Twierdzą też, że kadra kierownicza nie nadzoruje osób, których obowiązkiem jest rozliczanie i planowanie czasu pracy.

PIP zwraca uwagę, że tendencja do ograniczania kosztów działalności związanej z zatrudnieniem poprzez utrzymanie niskiego stanu zatrudnienia i świadome naruszanie przepisów dotyczy nie tylko małych, ale także dużych zakładów. Pracodawcy w pierwszej kolejności starają się obniżyć koszty zatrudnienia przez redukcję etaty. Prowadzi to jednak do konieczności zapewnienia normalnego funkcjonowania zakładu w mniejszej obsadzie (i realizowania ustanowionych limitów).

W zasadzie to, co stwierdzają inspektorzy PIP, dla nikogo nie jest niespodzianką. Banki od zawsze dążą do redukcji zatrudnienia, nie obniżając przy tym planów sprzedażowych. Z raportu płyną jednak mało optymistyczne wnioski. Na 131 przebadanych placówek bankowych wydano… 16 mandatów na łączną kwotę niecałych 21 tys. zł. Wobec 21 osób zastosowano „środki oddziaływania wychowawczego”. Wydano też 16 decyzji nakazujących wypłatę należnych wynagrodzeń i innych świadczeń na kwotę 258 tys. zł.

Przypomnijmy, że PIP podejmuje interwencje tam, skąd dostaje zgłoszenia o nieprawidłowościach. Wygląda więc na to, że w całym 2012 roku na blisko 14 tys. placówek i oddziałów bankowych poskarżyli się pracownicy zaledwie 131 oddziałów. To kropla w morzu. Niestety, problem tkwi w systemie. PIP tylko w wyjątkowych sytuacjach przyjmuje anonimowe skargi (jeśli zachodzi na przykład zagrożenie życia). Żeby poskarżyć się na pracodawcę, trzeba złożyć wniosek i podpisać się nazwiskiem. Teoretycznie PIP nie ma prawa ujawnić danych osoby skarżącej się pracodawcy i wszczyna kontrolę z urzędu. W praktyce jednak – zwłaszcza w małych miejscowościach – kontrolerzy PIP znają się prywatnie z właścicielami wielu zakładów, a to zawsze stwarza ryzyko przypadkowego ujawnienia informacji.

Napisz do autora: wboczon@prnews.pl