Na giełdach sezon na niedźwiedzie trwa

Piątkowa sesja w USA nie była już najmniej interesująca z wszystkich z poprzedniego tygodnia. S&P500 nie walczył już z oporem przy poziome 945 pkt., który przekroczył w poniedziałek, ani też nie notował kolejnych imponujących wzrostów jak w czwartek. Po początkowych spadkach na rynku pojawiało się coraz więcej chętnych do kupna i oni zapewnili niewielkie wzrosty na koniec dnia.

Zapewne znaczna część z nich to ci, którzy przez ostatnie dwa tygodnie nie wierzyli w trwałość zwyżki. Teraz licząc od 10 lipca po 11 proc. wzroście amerykańskiego rynku są zmuszeni do zakupów podczas dziennych korekt , co nie pozwala na nawet najmniejsze spadki. Po takim rajdzie wszyscy zadają sobie pytanie, kto będzie tym nieszczęśnikiem, który złapie lokalny szczyt, ale dopóki optymizm przeważa i byki kontrolują każdą sesję należy trzymać się jednoznacznego trendu, a więc kupować przy najmniejszej przecenie.

Dziś patrząc przez pryzmat kalendarium trudno oczekiwać sygnału do rozpoczęcia korekty. Publikowana jest jedynie wielkość sprzedaży domów na rynku pierwotnym, a to zaledwie 20 proc. całego sektora nieruchomości, więc dane będą miały znacznie symboliczne. Wpłynąć na rynki może nie ilość domów, a mediana ceny sprzedaży, która powinna wzrosnąć.

Piątek na GPW i w Europie był zdecydowanie ciekawszy. Popyt kolejny dzień z rzędu bez najmniejszego problemu wyniósł WIG20 na dwuprocentowe wzrosty i przy okrągłym poziomie 2100 pkt. rynek oczekiwał na rozwój wydarzeń. Również dobrze, choć nie na taką skalę jak na GPW, zachowywały się zachodnie parkiety. Byki nie wykorzystały danych makro z niemieckiej gospodarki, gdzie zarówno indeksy rozwoju z sektora przemysłu i usług były lepsze od oczekiwań, a także minimalnie lepszy od prognoz okazał się indeks IFO, który pokazał że nastroje w niemieckim biznesie się poprawiają. Poprawa w stosunku do 26-letniego dna jakie indeks zanotował w marcu jest jednak minimalna i nie uzasadnia ostatnich 4 miesięcy euforycznych wzrostów, ale to graczom w kraju zupełnie nie przeszkadzało.

Popyt zdołał osiągnąć poziom 2113 pkt. Na tej wysokości, którą ostatnio oglądaliśmy 14.10.2008 roku w końcu zaczęła się materializować wizja korekty. Niedźwiedziom pomagał w tym momencie słabnący Euroland oraz coraz słabsze perspektywy wzrostowego otwarcia w USA. Co prawda podaż od tej chwili nie oddała kontroli do końca dnia to i tak ostateczny wynik i 1,5 proc. wzrost WIG20 trzeba traktować jako bycze zwycięstwo.

Podobnie jak GPW również dobry dzień zaliczył złoty. Krajowa waluta wobec głównych walut jest najsilniejsza od stycznia, a największe wrażenie robi umocnienie się złotego w stosunku do dolara. Po ubiegłotygodniowym przełamaniu poziomu 3,10 dolar konszuje już mniej niż 3 złote, a najbliższy poziom wsparcia znajduje się dopiero przy wartości 2,85. Podobnie sytuacja wygląda  ze wspólną walutą. Euro do psychologicznego poziomu 4,00 zł brakuje już tylko 5 proc. i przy obecnym tempie umacniania się złotego ten poziom możemy zobaczyć już na przełomie lipca i sierpnia.

Tak wielkie zwycięstw na tak wielu frontach w tak krótkim czasie zaledwie dwóch tygodni powoduje, że aż nie sposób nie myśleć o korekcie. Jest to oczywiście słuszne stwierdzenie, ponieważ po 10 proc. wzrostach, a zarazem najlepszym tygodniu dla inwestorów zapewne znajdzie się wielu chętnych na realizację zysków. Na sprawę korekty trzeba jednak patrzeć wielopoziomowo. Po pierwsze na razie nie widać żadnych oznak zmiany tendencji, a po drugie i ważniejsze pogląd o konieczności korekty głosi porażająca większość uczestników rynku. A na rynku często większość nie ma racji….

Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse