Światowe koncerny tracą klientów, ponoszą coraz większe straty i zwalniają tysiące pracowników, więc święto branży w Detroit może przemienić się w stypę.
Część producentów aut wycofała się z targów, argumentując, że nie ma nic nowego do pokazania. To oczywiście tylko pretekst, bo nikt nie ma wątpliwości, że chodzi o radykalne cięcie kosztów.
Amerykańscy dilerzy Nissana ze stanu Michigan skrzyknęli się i postanowili na własną rękę reprezentować firmę na targach ze względów prestiżowych. Pod koniec grudnia dotarło do nich jednak pismo z centrali. „Prosimy o uszanowanie naszej decyzji” – napisali szefowie japońskiego koncernu.
Oprócz Nissana do Detroit nie wybierają się też Mitsubishi, Suzuki, a nawet Porsche. W ubiegłych latach czegoś takiego nie było. Nawet jeśli w danym roku firmy nie miały nic ciekawego do pokazania, to brały udział w targach, bo po prostu wypadało na nich być. Widać wyraźnie, że w dobie kryzysu upada sama idea targów.
Producenci aut, zwłaszcza Wielka Trójka z Detroit – czyli General Motors, Chrysler i Ford, stoją nad krawędzią, bo wyschło źródło, z którego czerpali większość dochodów. Niedawny boom w nieruchomościach sprawił, że Amerykanie zyskali jeszcze jeden prosty sposób na kupno nowego auta.
Pożyczano na nie pieniądze pod zastaw domów. W sytuacji, gdy ceny nieruchomości poleciały na łeb na szyję, to już przeszłość. Ucierpiały na tym samochodowe banki – takie jak należący do General Motors GMAC.
Ale nawet tanie kredyty nie zachęcają klientów do kupna. Toyota w Stanach Zjednoczonych oferuje od października kredyt 0 proc. na wszystkie modele. Tymczasem w grudniu sprzedaż japońskiego koncernu za oceanem zmniejszyła się o blisko 40 proc. w porówaniu do 2007 roku.
W dodatku dzieje się tak mimo spadku notowań ropy i tańszej benzyny. – Tu już nie chodzi o cenę paliwa czy o tani kredyt. Problemem jest gwałtowny spadek pewności jutra wśród konsumentów – mówi Stephanie Brinley, analityk z firmy AutoPacific.
Choć kryzys na dobre uderzył w USA dopiero w drugiej połowie 2008 roku, to jego skutki dla branży motoryzacyjnej są opłakane. W ubiegłym roku sprzedano w USA nieco ponad 13 mln aut, a to najgorszy wynik od 1992 roku. W tym roku koncerny zanotują spadek średnio aż o jedną czwartą.
Patrząc na premiery zaplanowane podczas targów, raczej nie ma większych szans, żeby w tym roku sytuacja miała się poprawić. Nowości co prawda nie brakuje, ale trudno mówić o elektryzującej tłumy konstrukcji. W Detroit na pewno nie zabraknie aut z napędem alternatywnym.
Toyota pokaże trzecią generację Priusa oraz prezentowaną już wcześniej wersję tegoż auta ładowaną z domowego gniazdka elektrycznego, tym razem w wersji produkcyjnej. Światło dzienne ujrzy też konkurent Priusa – Honda Insight, hybryda za 60-70 tys. zł, a więc znacznie mniej niż kosztująca blisko 100 tys. zł Toyota.
Oba auta znajdą się w polskich salonach w II połowie roku , choć u nas rocznie sprzedaje się najwyżej kilkanaście pojazdów z napędem spalinowo-elektrycznym. Ale nawet w Stanach trudno będzie je sprzedać. W grudniu nabywców znalazło o ponad 40 proc. mniej hybryd.
Być może lekarstwem na to będą auta elektryczne. Na targach w Detroit ich nie zabraknie. Własne konstrukcje zaprezentuje Ford oraz Dodge, który chce wprowadzić na rynek elektryczną wersję sportowego Avengera. Nie dość, że auto będzie ekologiczne, to jeszcze jego prowadzenie zapewni sporą dawkę emocji. Zaprezentują auta wyłącznie elektryczne.
Trend będzie wyznaczał jednak dużo mniejszy producent. To kalifornijski Fisker, który pokaże produkcyjną wersję modelu Karma o napędzie hybrydowym z możliwością ładowania ze zwykłego gniazdka elektrycznego.
Dla miłośników głośnych i szybkich aut coś nowego ma też BMW. Nowe Z4, popularny roadster ze stajni koncernu z Monachium to jedna z nowości, które zostały zaplanowane 2-4 lata temu jeszcze przed kryzysem i teraz są prezentowane siłą rozpędu. W ciągu 2-3 lat koncerny mocno ograniczą jednak prace nad nowymi modelami.
General Motors zawiesił na czas nieokreślony budowę fabryki silników dla modelu Chevrolet Volt, napędzanego wyłącznie silnikiem elektrycznym. Powód? Firma nie ma pieniędzy na inwestycje i prace nad nowymi konstrukcjami. Podobnie jest w innych koncernach. Dlatego trudno spodziewać się, żeby poza zmniejszaniem się rozmiarów aut i silników w wyniku kryzysu narodziła się jakaś nowa technologia, która zrewolucjonizowałaby rynek aut.
Tomasz Dominiak