Do końca roku PL Holdings S.a.r.l. ma sprzedać wszystkie należące do firmy akcje FM Bank PBP – taką decyzję podjęła wczoraj Komisja Nadzoru Finansowego. Pod wieloma względami sytuacja jest niezwykła. KNF nigdy dotąd nie sięgnął po tak ostre środki, faktycznie „wywłaszczając” podmiot kontrolujący bank.
„W postępowaniu administracyjnym stwierdzono niewypełnianie przez PL Holdings S.a.r.l. oraz Abris-EMP Capital Partners Limited zobowiązań inwestorskich złożonych wobec KNF, co w ocenie Komisji ma negatywny wpływ na ostrożną i stabilną działalność banku” – napisano w komunikacie przedstawionym po posiedzeniu organu nadzoru. Sęk w tym, że nie wiadomo do czego zobowiązał się wobec KNF główny akcjonariusz banku, posiadający 99,6 proc. udział w jego kapitale.
Przedstawiciele banku twierdzą, że nie rozumieją przyczyn ostrej interwencji nadzoru. „Trudno się obecnie ustosunkować do decyzji KNF, ponieważ nie znamy jej uzasadnienia. Nie wiemy, czego dotyczą zarzuty. Decyzja KNF jest dla nas ogromnym zaskoczeniem. O dalszych krokach zdecydujemy, gdy poznamy uzasadnienie decyzji Komisji” – powiedział PAP Paweł Boksa, wiceprzewodniczący rady nadzorczej banku. Zapowiedział on również odwołanie się od decyzji Komisji.
Niewielki gracz na bankowym rynku
FM Bank PBP jest jednym z mniejszych banków na polskim rynku. Do tej pory angażował się przede wszystkim w obsługę firm, chociaż stopniowo poszerzał także działalność w obszarze bankowości detalicznej. Precedensowa decyzja KNF nie jest zapewne podyktowana troską o sytuację finansową banku, który uzyskał pozytywną ocenę nadzorcy pod koniec zeszłego roku.
Nie od dziś jednak wiadomo, że KNF niechętnie patrzy na fundusze private equity jako właściciela banków. Mówił o tym m.in. Wojciech Kwaśniak podczas jednej z dyskusji na Europejskim Kongresie Finansowym w 2012 roku. Właściciel banku miał jednak zamiar wprowadzić go na giełdę do 2016 roku.
Klienci mogą być spokojni
Interwencja nadzoru nie powinna być dla klientów powodem do niepokoju. Nieporozumienia wokół kwestii kontroli nad instytucją nie wpływają na jej bieżącą działalność. Warto także przypomnieć, że depozyty przechowywane w bankach przez osoby fizyczne są chronione przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny do kwoty stanowiącej równowartość 100 tys. euro.
Poważny kłopot mają natomiast właściciele. Obecnie prawo głosu ma tylko posiadacz poniżej jednego procenta udziałów – Piotr Stępniak, indywidualny inwestor, który w swojej karierze pełnił m.in. rolę prezesa zarządu Getin Holding.
Jeśli główni akcjonariusze nie dostosują się do wymagań nadzoru, konsekwencje mogą być bardzo poważne. KNF może zgodnie z prawem bankowym nałożyć karę pieniężną na akcjonariusza (w wysokości do 10 mln zł), ustanowić w banku zarząd komisaryczny, a nawet uchylić zezwolenie na działalność i zadecydować o likwidacji podmiotu. Gdyby doszłoby do realizacji skrajnego scenariusza, mielibyśmy na polskim rynku do czynienia z niespotykaną do tej pory sytuacją – nadzór odegrałby rolę „grabarza” banku. Nawet wtedy pieniądze klientów byłyby jednak bezpieczne, a portfel kredytów banku kupiłby zapewne inny gracz, który obsługiwałby kredytobiorców FM Banku. Taki rozwój wydarzeń należy uznać jednak za bardzo mało prawdopodobny – instytucja zapewne będzie kontynuować działanie, a zmieni się tylko skład akcjonariatu.
Niedobra niepewność
Przyczyna konfliktu na linii KNF – właściciele FM Banku PBP pozostaje tajemnicą. Takie tajemnice nie sprzyjają budowaniu zaufania do instytucji bankowej. Z punktu widzenia dbałości o dobry wizerunek sektora działania nadzoru są co najmniej nieostrożne. KNF formułując swoje stanowisko zasugerował, że z bankiem dzieje się coś niedobrego i zaniepokoił w ten sposób niepotrzebnie klientów. Tymczasem osią konfliktu są zapewne plany dotyczące rozwoju biznesu, a nie bieżąca sytuacja finansowa banku.