Rodzimi zaklinacze fixingów znów zadziałali i przez nagły spadek w ostatnich minutach sesji WIG20 stracił wczoraj 2,59 proc., najwięcej na świecie.
Sesja na GPW od początku nie zapowiadała się dobrze – mocno na wartości tracił złoty, zyskiwało euro, a na rynku nie było widać przekonania do kupowania. Jednak nastrojami nie odbiegaliśmy od innych parkietów w Europie, które także umiarkowanie traciły.
Wszystko zmieniło się jednak w ostatnich minutach sesji, gdy inwestorzy w transakcjach koszykowych zaczęli sprzedawać akcje największych spółek, w szczególności PKO BP, KGHM, Pekao czy PKN Orlen.
Najwyraźniej niektórzy gracze zniecierpliwili się bliskością szczytu na WIG20 (oraz na kontraktach terminowych na ten indeks) i wyszli z założenia, że skoro rynek nie ma sił na jego przebicie – trzeba liczyć na spadki.
Trochę sztuczny wczorajszy wynik indeksu blue-chipów był najsłabszym ze wszystkim giełd na świecie. Na całej operacji stracił także WIG, który wczorajszą sesję zakończył poniżej 38 tys. punktów. Obroty można uznać za neutralne – 1,6 mld zł, nie jest wartością świadczącą o panice, jednak nie jest także na tyle małą, aby wierzyć w jedynie zabawę niektórych graczy.
W niepewności byli także wczoraj Amerykanie. Dobre dane przyszły z rynku nieruchomości – indeks S&P/Case-Shiller monitorujący ceny mieszkań w 20 metropoliach USA wzrósł do poziomu notowanego ostatni raz w styczniu tego roku. Ceny więc nieco w zrosły, a w skali roku – tempo ich spadku maleje. Pozytywną wiadomość zepsuł natomiast odczyt zaufania konsumentów przygotowywany przez Conference Board, który wyniósł 53,1 pkt. podczas gdy przewidywano 57 pkt., a w sierpniu wynosił on 54,1 punktów. Okazuje się, że rośnie odsetek Amerykanów twierdzących, że o pracę jest trudno: wzrósł on z 44,3 proc. do 47 procent. To może być zły prognostyk na piątkowe dane o stopie bezrobocia w sierpniu.
Wypada mieć nadzieję, że inwestorzy w USA nie stracą tak szybko cierpliwości jak rodzimi, bo S&P500 także od kilku sesji nie może przekonać się do pobicia szczytów. Należy nastawić się także raczej negatywnie na piątkowe dane zza oceanu i trzymać kciuki za cierpliwość rynku. A także za euro – jeśli kurs EUR/USD przebije poziom 1,44 dol. może to oznaczać dłuższą siłę dolara, a co za tym idzie – niższe ceny surowców i odwrót od rynków akcji.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo