Najpierw dla gigantów, teraz dla drobnych inwestorów

Ponoć zaczęło się na Wall Street w latach osiemdziesiątych. Największe fundusze hedgingowe (wtedy jeszcze nie zawsze w taki sposób klasyfikowane), mając odmienne spojrzenie na rynek, tzn. jeden fundusz uważał, że akcje np. Kodaka będą rosły, a drugi, że będą spadać, zdecydowały się „obchodzić” Giełdę ze swoimi transakcjami. Wymyśliły, że zamiast kupować i sprzedawać na Wall Street, podpiszą między sobą umowę.

Powstał kontrakt, w którym strony zobowiązywały się, że wymienią między sobą różnicę pomiędzy ceną akcji Kodaka dzisiaj i za np. 6 miesięcy. Jeden fundusz uważał, że cena od dzisiaj za 6 miesięcy spadnie, drugi, że wzrośnie. Zamiast kupować lub sprzedawać krótko (otwierać pozycję na spadek cen), pokrywać giełdowe prowizje transakcyjne i wpływać transakcjami na rynek giełdowy, fundusze omijały giełdę i spisywały umowę na papierze. Po danym okresie wymieniały między sobą tylko różnicę.

Podobne transakcje zaczęto przeprowadzać później w Londynie. Dzisiaj wiemy, że były to początki biznesu, który zrewolucjonizował obrót akcjami oraz innymi aktywami na świecie i dał początek instrumentowi znanemu dzisiaj jako CFD (Contract For Difference – kontrakt na różnicę). Jeszcze przed dynamicznym rozwojem platform internetowych, telefoniczne usługi CFD dla największych inwestorów detalicznych zaczęli świadczyć pionierzy: IG Markets, City Index i CMC Markets (przez pewien czas znany pod nazwą handlową Deal 4 Free).

Kilkanaście lat temu CFD były dostępne dla funduszy inwestycyjnych, później dla największych inwestorów detalicznych posiadający setki tysięcy funtów. Później, poziom wejścia do otwarcia rachunku dla inwestorów indywidualnych był na poziomie 10 000 funtów brytyjskich. Często CFD były wykorzystywane przez znacznych inwestorów w danej spółce oraz managerów posiadających opcje na dane akcje. Posiadacz dużego pakietu akcji mógł otworzyć krótką pozycję na CFD, zmniejszając tym samym swoje zaangażowanie netto w danej spółce. Podobnie posiadacze opcji na akcje, których nie mogli sprzedać, otwierali krótkie pozycje blokując sobie (zabezpieczając się) wycenę swoich aktywów.

Dzisiaj…

Dzisiaj, a największy wpływ na wzrost branży miał rozwój internetu, inwestować może każdy – i w większości przypadków przygodę można zacząć od kilkuset złotych. Obecnie CFD inicjują transakcje na giełdach akcji. Według niektórych statystyk na Giełdzie w Londynie, bywają sesje, gdzie ponad 50% obrotu ma korzenie w CFD, a średnio ponad 30% dziennego obrotu jest powiązana z CFD. CFD uwielbiane jest w Australii, gdzie inwestorów cechuje największe podejście do ryzyka na świecie. Od zeszłego roku, po przyjęciu nowych regulacji brokerzy starają się podbić lukratywny rynek gospodyń domowych w Japonii, tam jednak króluje Forex i para walutowa USD/JPY. Co ciekawe, CFD nie są dostępne w USA, gdzie regulator nie zezwala na oferowanie CFD akcyjnych inwestorom detalicznym.

Globalnymi liderami w branży pod względem przeprowadzanych obrotów klientów są prawdopodobnie cztery firmy – pionierzy branży: CMC Markets, City Index, który jest obecny w Polsce poprzez oddział w Warszawie, IG Markets oraz Saxo Bank – działający w Polsce z siedziby w Londynie i poprzez swoich Partnerów (IDMSA i TMS Brokers). Wspomniane 4 firmy dzielą między siebie największą część tortu, a ich klienci przeprowadzają miesięcznie miliony transakcji. CMC Markets, City Index i IG Markets wywodzą się z nurtu akcyjnego, natomiast Saxo Bank rozpoczynał od rynku walutowego i sukcesywnie dołączał akcje do swojej oferty.

Kiedyś CFD nie były klasyfikowanymi instrumentami finansowymi. Dzisiaj CFD są w pełni regulowane. Mają już swoje miejsce w prawie MiFID, gdzie CFD wymienione są z nazwy.

Z definicji…

CFD to umowa, której przedmiotem jest wymiana kwoty pieniężnej równej różnicy pomiędzy ceną otwarcia, a ceną zamknięcia pozycji. Zamiast kupna lub sprzedaży instrumentu bazowego, zawierana jest transakcja z podmiotem świadczącym usługi w zakresie CFD. Cena CFD będzie odzwierciedlała cenę instrumentu bazowego, której ruch będzie przynosił inwestorowi zysk lub stratę.

CFD akcyjne można porównać do kredytu na akcje, który daje broker CFD. Cena owego quasi kredytu jest dość atrakcyjna, bo wynosi zazwyczaj około 2,5-3,5% powyżej danej stropy procentowej (np. WIBORu). Porównując koszt kredytu CFD i kredytu maklerskiego na zakup akcji, typowy kredyt maklerski wypada bardzo drogo. Podobnie prowizje transakcyjne, które w CFD są znacznie niższe niż w biurach maklerskich. W przypadku, gdy oferta kupna i sprzedaży brokera jest równa ofertom z rynku giełdowego to prowizje wynoszą około 0,15%-0,3% niezależnie od przeprowadzanego miesięcznego obrotu.

Oprócz transakcji na rynku walutowym, rynkach towarowych, w tym metali, ropy itd, indeksów i akcji zagranicznych coraz częściej brokerzy oferują polskie instrumenty. Oparte są one na kontraktach terminowych oraz polskich akcjach. Co ciekawe, CFD dają większą elastyczność inwestorowi, ponieważ umożliwiają otwieranie pozycji już od 1 zł za punkt, co odpowiada 1/10 giełdowego kontraktu futures na GPW.

Pozostałymi fundamentami CFD będą: możliwość inwestowania na spadek kursów, wysokiego lewarowania pozycji (nawet do kilkaset do 1), brak istotnej bariery wejścia , brak opłat za otwarcie, prowadzenia rachunku, notowania w czasie rzeczywistym oraz dostęp do tysięcy światowych instrumentów z poziomu jednej platformy transakcyjnej.

Ale…

Pomimo wszelkich zalet CFD, inwestorzy kuszeni przez brokerów powinni zdawać sobie sprawę z ryzyka inwestycyjnego. Na swoich stronach internetowych piszą o tym tylko nieliczne, doświadczone firmy. Ryzyko w CFD jest podobne jak w przypadku większości instrumentów pochodnych. Ten fakt warto mieć na uwadze decydując się przeprowadzać transakcje, ponieważ istnieje ryzyko utraty większej kwoty niż początkowy kapitał.

Łukasz Wardyn, Dyrektor Zarządzający City Index, Europa Środkowa i Wschodnia
Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl