Nastroje wciąż w grze, czyli wszystko bez zmian

Postępująca redukcja wzrostów nie zepchnęła indeksów na czerwoną stronę podczas sesji europejskiej. Rynki trzymały się jeszcze na plusach, a byki liczyły na pomoc ze strony danych makro z USA. Niestety, sprzedaż detaliczna w Stanach, na której dobry odczyt liczyła część popytu była bardzo słaba. Konsument amerykański kupił o 2,8 procent mniej niż w poprzednim miesiącu, a najpilniej obserwowany wskaźnik sprzedaży bez samochodów spadł o 2,2 procenta. Obie informacje były co najmniej dwukrotnie słabsze od prognoz. Spadek jest najsilniejszy od co najmniej 1992 roku od kiedy zaczęto obliczać ten najważniejszy wskaźnik gospodarczy. Jedynym optymistycznym akcentem był spadek cen towarów importowanych, co USA zawdzięczają bardzo silnemu umocnieniu dolara. Jest to jednak radość krótkoterminowa, bo za chwile silny dolar zacznie przeszkadzać eksportowi, który ostatnio ratował gospodarkę Ameryki. Ze wszystkich danych widać jasno, że fundamenty najważniejszych gospodarek świata nie mają się dobrze. Patrząc na piątkowe spadki w USA (o 4-5 procent) można sądzić, że inwestorzy przejęli się tymi informacjami, jednak bardziej prawdopodobne jest, że była to korekta po czwartkowym 10-procentowym rajdzie w górę.
Weekendowe spotkanie grupy G20 nie wniosło nic nowego do kryzysu. Spotkanie się odbyło i to chyba najlepsze jego podsumowanie. Nadchodzący tydzień mimo sporej ilości informacji w kalendarium nie niesie ze sobą wydarzeń o charakterze naprawdę znaczącym. Ale aktywni uczestnicy rynków zdążyli się już przyzwyczaić, że nie ma to większego znaczenia dla zmienności i przewidywalności ruchu indeksów. Nastroje i ich szybkie zmiany całkowicie potrafią wypaczyć nawet najbardziej oczywistą interpretację, W związku z tym dziś rozpoczynamy na minusach (przez spadki w USA) i kulturalnie naśladujemy zachowania europejskie.
Paweł Cymcyk
Analityk