„Na koniec 2009 r. wartość kredytów przewyższała wartość depozytów już tylko o 67,8 mld zł. W szczytowym momencie widełki rozwarły się do 102,7 mld zł (III kwartał 2009 r.) Mowa jest o całym sektorze bankowym. Rozziew między depozytami a kredytami tylko w bankach komercyjnych był na koniec roku znacznie większy niż w całym sektorze i wyniósł 77,6 mld zł. Banki spółdzielcze były i są wciąż nadpłynne. GUS podał, że spółdzielcy mieli na koniec ubiegłego roku o 9,8 mld zł depozytów więcej niż kredytów.” – czytamy w dzienniku.
Prezes Skrzypek wyliczył, że w przeciwieństwie do komercyjnej konkurencji, która ma mniej depozytów niż kredytów, sektor spółdzielczy ma nadwyżkę oszczędności w wysokości około 10 mld zł, co po przeliczeniu na kredyty dałoby dodatkowe 0,25-0,4 proc. PKB. Mimo posiadania pieniędzy spółdzielcy mają jednak za mało kapitałów, aby zaangażować się w bardziej intensywną akcję kredytową. Ogranicza je tzw. współczynnik wypłacalności, które minimalny poziom wynosi 8 proc.
Zmianie uległy przepisy umożliwiające bankom spółdzielczym emisję bankowych papierów wartościowych, które mogą zaliczać do kapitału. Komisja Nadzoru Finansowego jednak zaaprobuje daną operację dopiero wtedy, gdy bank nie będzie w stanie zebrać minimum kapitałowego, które wynosi równowartość 1 mln EUR. Istnieje także możliwość emisji przez banki obligacji, jednak spółdzielcy nie posiadają ratingów i trudno uplasować te papiery na rynku.
Więcej na ten temat w artykule Eugeniusza Twaroga, „Płynność odpływa z bankowej komercji”, „Puls Biznesu” 15.03.2010 r.