Nerwowo na rynkach. Czy to może być początek dłuższych spadków?

Barack Obama wezwał wczoraj do ograniczenia zakresu operacji inwestycyjnych przeprowadzanych przez banki na własny rachunek wyłącznie w celu osiągnięcia dodatkowego zysku. Prezydent USA chce też ograniczenia inwestycji banków w fundusze hedgingowe i fundusze typu private equity.

Propozycje te mają być przedstawione pod rozwagę Kongresu USA. Obama stwierdził, że chociaż amerykański system finansowy jest obecnie znacznie bardziej stabilny niż rok temu, to nadal działa zgodnie z regułami, które całkiem niedawno przywiodły go na skraj upadku. Wypowiedź ta wzbudziła nerwowość na rynkach finansowych. Znacząco wzrosły rentowności obligacji korporacyjnych. Spadły też indeksy giełdowe. Indeks Standard and Poors 500 spadł w czwartek o niemal 2%.

Kolejnych powodów do niepokoju nerwowym rynkom dostarczyło kwartalne sprawozdanie chińskiego urzędu statystycznego. Inwestorzy zauważyli, że brak w nim stwierdzenia o „umiarkowanie ekspansywnej polityce pieniężnej” i „prewencyjnej polityce fiskalnej”. Brak tych kilku wyrazów w oficjalnym oświadczeniu, mimo ustnego zapewnienia szefa biura statystycznego o kontynuowaniu tego typu polityki gospodarczej, dał rynkom kolejny sygnał, że polityka gospodarcza w Chinach zaczyna być powoli zaostrzana w celu zapobieżenia przegrzania koniunktury. Wcześniejsze sygnały z ostatnich tygodni to podniesione oprocentowanie na przetargu  bonów skarbowych i zwiększony poziom rezerwy obowiązkowej dla dużych banków. W czwartym kwartale trzecia co do wielkości potęga gospodarcza świata rozwijała się tempie 10,7% rok do roku a Chiny powszechnie uważane są za lokomotywę wyciągającą globalną koniunkturę z zapaści. Dzisiaj główny indeks giełdy w Szanghaju spadł o 2,5%.

Wczoraj opublikowano wiele indeksów, których zadaniem jest przewidywanie jak będzie kształtować się koniunktura głównych gospodarek globu w najbliższej przyszłości. Wskaźniki PMI firmy Markit dla Niemiec, Francji oraz całej strefy euro, jakkolwiek w niektórych przypadkach lekko spadły lub były trochę niższe od oczekiwań to nadal pozostają w strefie powyżej 50 punktów zwiastującej dalszą ekspansję gospodarki. Rozczarował trochę indeks Fed dystryktu Filadelfia, który razem z indeksem Empire State obliczanym przez Fed dystryktu Nowy Jork uważany jest za prognostyk danych jednego z najważniejszych wskaźników wyprzedzających koniunktury w USA, czyli ISM Manufacturing. Trzeba jednak przypomnieć, że odczyt indeksu Empire State opublikowany w zeszłym tygodniu był nadspodziewanie dobry. Wreszcie wzrósł wyprzedzający indeks gospodarczy (Leading Economic Index) obliczany przez instytucję Conference Board. Ten ostatni wskaźnik z reguły ma mały wpływ na zmiany cen akcji w dniu jego publikacji. LEI jest tak naprawdę agregatem 10 innych wskaźników wyprzedzających, z których znaczna część jest już znana przed opublikowaniem indeksu. Często więc dosyć łatwo odgadnąć, w którym kierunku LEI będzie podążał, a poziom wskaźnika rzadko bywa znacznym zaskoczeniem dla rynków. Główną zaletą tego indeksu jest jednak dobre pokazywanie długoterminowego trendu koniunktury gospodarczej, a co za tym idzie także potwierdzenia głównego kierunku w jakim poruszają się ceny akcji. Na załączonym wykresie LEI na tle indeksu S&P500 widać wyraźnie, że relacja tego wskaźnika do średniej sześciomiesięcznej średniej kroczącej była bardzo dobrym prognostykiem kierunku, w którym, podążał będzie indeks amerykańskich akcji w dłuższym okresie. Oczywiście, co też widać wyraźnie na wykresie, w trakcie trwania tych głównych trendów niewykluczone były też i korekty, czasami nawet dosyć głębokie i długotrwałe. Być może z rozpoczęciem takiej właśnie korekty mamy do czynienia obecnie. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to wydaje się, że ewentualne spadki będą wręcz korzystne dla rozgrzanych rynków. Schłodzona koniunktura giełdowa dałaby dobrą okazję do tańszych zakupów akcji inwestorom mającym długoterminową perspektywę inwestycyjną.

Rafał Lerski

Źródło: Expander