Nie daj się nabrać na kolejne Amber Gold

Na przeciętnej lokacie bankowej można obecnie uzyskać oprocentowanie wynoszące zaledwie ok. 1,6% w skali roku. Dlatego wiele osób szuka sposobu na wypracowanie wyższych zysków. W rezultacie część z nich może wpaść w kłopoty podobne do tych, jakie spotkały klientów słynnego Amber Gold. Na liście ostrzeżeń KNF wciąż znajdują się aż 62 firmy przyjmujące depozyty bez odpowiedniego zezwolenia. Expander podpowiada, jak uzyskać atrakcyjne zyski nie ryzykując utratą wszystkich oszczędności.

Po ostatnich upadłościach SK Banku i kilku SKOK-ów wiele osób już wie o istnieniu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Dzięki niemu, w przypadku upadłości banku klienci odzyskają swoje oszczędności do kwoty będącej równowartością 100 000 euro. Mniej rozpowszechniona jest natomiast wiedza o tym, że swoje systemy gwarancji na wypadek upadłości posiadają również domy maklerskie i firmy  ubezpieczeniowe. W przypadku funduszy inwestycyjnych ochrona ma inny charakter niż BFG. Polega na tym, że wpłacone przez inwestorów środki nigdy nie stają się własnością TFI. Nie wchodzą one w skład masy upadłościowej, a więc nawet jeśli TFI upadnie, odzyskanie pieniędzy nie powinno być trudne. Poza tym dodatkowy nadzór nad poczynaniami TFI ma tzw. bank depozytariusz.

Warto też dodać, że tego typu firmy działają w oparciu o przepisy, które mają minimalizować ryzyko upadłości i są nadzorowane przez KNF. Pojawiają się jednak również przedsiębiorstwa, które bez zezwolenia Komisji prowadzą działalność zarezerwowaną dla banków czy domów maklerskich. Takie podmioty KNF umieszcza na tzw. liście ostrzeżeń publicznych. Niestety nadal jest ich mnóstwo. W zestawieniu, w którym wciąż widnieje nazwa Amber Gold (w upadłości likwidacyjnej), są aż 62 pozycje. Jeśli chcemy powierzyć pieniądze jakiejś firmie, warto sprawdzić czy nie znajduje się na tej czarnej liście, dostępnej pod adresem: www.knf.gov.pl/o_nas/ostrzezenia_publiczne/lista_ostrzezenia.html

Należy jednak pamiętać, że dotkliwe straty można ponieść nie tylko w wyniku zaufania oszustowi czy upadłości firmy, której powierzyliśmy pieniądze. Nawet inwestując za pośrednictwem największego banku czy domu maklerskiego można tracić oszczędności. Ważne jest bowiem również w co i jak inwestujemy. Po pierwsze, warto pamiętać o zasadzie, że nie wkłada się wszystkich jajek do jednego koszyka. Każda inwestycja obarczona jest pewnym ryzykiem. Jeśli jednak podzielimy swoje oszczędności na kilka części, to nawet jeśli jedna z nich przyniesie straty, inne mogą wypracować zysk, który sprawi, że wynik całego portfela będzie zadowalający.

Kolejna zasada mówi o tym, aby inwestować tylko w produkty, które rozumiemy i które są dostosowane do naszych preferencji. Dla przykładu, jeśli nie mamy wiedzy czy czasu na analizowanie sytuacji spółek notowanych na giełdzie, nie powinniśmy inwestować w akcje. Możemy natomiast robić to za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego. To jednak pod warunkiem, że akceptujemy wysokie ryzyko. Takim funduszem zarządzają co prawda eksperci, ale nawet oni nie wypracują satysfakcjonujących wyników w sytuacji, gdy ceny akcji spadają.

Jeśli oczekujemy atrakcyjnych zysków, ale nie chcemy ryzykować poniesienia dużych strat, możemy wybrać produkty, w przypadku których ryzyko jest mniejsze.  Mogą to być np. obligacje emitowane przez duże i stabilne firmy. Oferują one zwykle znacznie wyższe oprocentowanie niż lokaty bankowe. Innym rozwiązaniem mogą być produkty strukturyzowane. Mają one wbudowane mechanizmy minimalizowania ryzyka. Dla przykładu, mogą zapewnić, że w najgorszym przypadku odzyskamy wszystkie wpłacone pieniądze. Warto jednak zwracać uwagę nie tylko na gwarancję, ale również na to, w co inwestuje dany produkt strukturyzowany. Kolejnym rozwiązaniem, które spełni takie wymagania są niektóre fundusze inwestycyjne. Dla części z nich celem nie jest maksymalizacja zysku, lecz jego stabilny wzrost, a także minimalizacja ryzyka znaczących strat.  
 
Jarosław SadowskiGłówny analityk firmy Expander