Poziom wiedzy finansowej Polaków pozostawia wiele do życzenia. Większość chciałaby lepiej zarządzać finansami, ale tylko 63 proc. swoją wiedzę o finansach określa jako podstawową.
Nic więc dziwnego, że instytucje finansowe sięgają po badania egzotyczne z dziedzin wcale nie przystających do finansów. I przekonują klientów posługując się narzędziami, o których klientom się dotychczas nie śniło.
Ogłoszone wczoraj dwa badania – oba przez instytucje finansowe, co warto pamiętać – tylko pozornie nie są ze sobą związane. Pierwsze, przygotowane przez ING, dotyczyło poziomu wiedzy finansowej wśród klientów bankowości detalicznej w Polsce i na świecie. Drugie – liczby i rodzajów kolonii bakteryjnych rezydujących na znajdujących się w obiegu banknotach i bilonie. Z tego drugiego zresztą – skrupulatnie opisanego przez MasterCard, wystawcę kart płatniczych – wyłonił się obraz pieniądza, jako rezerwuaru najniebezpieczniejszych bakterii, przy których liczne kolonie pałeczek coli, czy okrężnicy (też rezydujące na banknotach) okazują się sympatyczne, niczym akwariowe rybki. Przekaz kierowany do klientów przez wystawcę kart jest prosty: nie używajcie banknotów, lepiej jest bawić się kartą. Wszystko jedno jaką – debetową, przedpłaconą, kredytową, a najlepiej, żeby ta była jeszcze bezstykowa, co dodatkowo minimalizuje ryzyko groźnych chorób (mogących – to w domyśle – prowadzić do śmierci), bo na plastiku bakteriom tak dobrze, jak na rzeczywistych pieniądzach, nie jest.
Trudno odmówić pomysłodawcom wykorzystania takich badań pewnego geniuszu. Skoro wiedza Polaków ogranicza się w większości przypadków do orientacyjnego rozeznania w temacie roli i pozycji banków w życiu gospodarczym, zaś instrumenty finansowe to przede wszystkim karty kredytowe, które coraz trudniej im spłacać, oraz liczne kredyty – coraz mniej chętnie przez banki udzielane, aż się prosi, żeby wykorzystać tę naiwność klientów i przekonać ich do produktów używając argumentu trafiającego niemal do każdego klienta.
I choć rzeczywiście banknoty i bilon są dla mikrobów prawdziwym rajem, nikt tak naprawdę nie zbadał rzeczywistego wpływu ich używania na rozwój takiej, czy innej epidemii. A nie zbadał, bo takiego wpływu pewnie nie ma. Większość chorób sezonowych, takich jak grypa, czy angina rozprzestrzenia się drogą kropelkową poprzez kichanie, czy kaszel. Mikroorganizmy odpowiadające za zatrucia w dużo, niż na banknotach, koloniach znajdują się choćby na oparciach stolików w kawiarniach, czy w pociągach i autobusach.
Smutne jest tylko to, że 24 godziny po ukazaniu się informacji o badaniach MasterCard odebrałem kilkanaście telefonów w tej sprawie od klientów bankowości detalicznej (łącznie z pytaniem, czy wartość kredytu gotówkowego zwiększa ryzyko zachorowania!). Klientów, którzy byli gotowi wykorzystać wyniki badań bakteriologów jako kryteria wyboru instrumentów finansowych. I choćbym bardzo chciał za brak wiedzy w społeczeństwie winić banki, prawda jest taka, że Polacy nie są wyedukowani pod względem finansowym na własne życzenie. Bo instytucje finansowe robią, co mogą, aby poziom edukacji zwiększyć. Tylko w ciągu godziny na stronach bankowych znalazłem ponad 20 podręczników i informacji na temat instrumentów finansowych, które były adresowane do przeciętnego klienta. I napisane przystępnym językiem.
Źródło: Gazeta Bankowa