Nie ma finansowego perpetuum mobile

Produkty strukturyzowane miały być panaceum na bessę. Dla jednych zdały egzamin, ale inni mieszają je z błotem. Gdzie leży prawda? Jak zwykle – gdzieś po środku.

Gdy latem 2008 roku na łamach nieistniejącego już „Manager Magazin” pojawiło się pierwsze w historii polskiego rynku szerokie zestawienie wyników zapadniętych produktów strukturyzowanych, na rynku zawrzało. Wcześniej struktury były owiane mgiełką tajemnicy i elitarności, a tu okazało się, że sytuacja „nie wygląda aż tak różowo: ponad połowa […] inwestycji przyniosła średniorocznie mniej niż 10 proc. zysku.”, co dziesiąty produkt przyniósł wówczas tylko zwrot kapitału.

Od czasu tej publikacji minęło ponad dwa lata, a struktury zapadające w tym okresie częściej dawały zwrot kapitału niż przynosiły zysk. Padł mit struktur sprzedawanych jako inwestycje sprawdzające się w każdych warunkach, wielu inwestorów swoje żale wylewało w internecie.

„[…] od struktur należy być z daleka. Jedyne kto na tym zarabia to banki.” pisał na forum portalu Bankier.pl jeden z internautów, deklarujący, że miał jeden z produktów, ale na nim nie zarobił. „Do wszystkich co myśla o strukturach – to ściema.” wtórował mu na konkurencyjnym Money.pl inwestor rozczarowany brakiem zysku ze struktury Top Dywidenda 2 Banku BPH.

Wszystko przez przerośnięte oczekiwania wobec struktur. Czym bowiem one są? W żadnym wypadku nie dają zarobku w każdej możliwej sytuacji, tak jak inne inwestycje – mogą, ale nie muszą przynieść zysku. Jak pokazał ostatni kryzys, nawet bezpieczne zdawałoby się fundusze obligacji czy nawet pieniężne mogą przynieść straty. Przy reklamowanych w szczycie hossy 100-procentowych zyskach z funduszów akcji, kilkanaście procent ze struktury rzeczywiście wygląda ubogo. Trzeba jednak pamiętać, że ograniczony poziom zysku to koszt ochrony kapitału. Zdecydowana większość produktów strukturyzowanych dostępnych na naszym rynku w razie niepowodzenia inwestycji gwarantuje 100-proc. ochronę kapitału (przynajmniej nominalnie, bo przecież jest inflacja), nie mogą więc dawać spektakularnych zysków, perpetuum mobile nie istnieje także w finansach.

W inwestowaniu w produkty strukturyzowane kluczowy jest tzw. „timing”. Miażdżąca większość struktur zakłada wzrosty instrumentów bazowych (indeksów, akcji czy cen surowców), skoro od jesieni 2007 r. do zimy 2009 r. spadały prawie wszystkie giełdy, to wygenerowanie zysków ze wzrostów było wówczas po prostu niemożliwe. „Mądry Polak po szkodzie” twierdzi teraz, że lepiej było trzymać środki na bankowej lokacie, ale po kilkuletniej hossie 2003-2007 mało kto interesował się skromnymi procentami z tradycyjnych depozytów, skoro na rynku kapitałowym można było zarobić dużo więcej, a struktury dają do takowego rynku dostęp.

Problem polega jednak na tym, że rozdmuchane oczekiwania dotyczące stóp zwrotu nie są winą tylko chciwości inwestorów. Wystarczy spojrzeć na ulotki, które trafiają do klientów – większość razi po oczach zyskami, informacja o tym, że są to zyski możliwe, a nie gwarantowane, trafia najczęściej gdzieś na dół i jest zapisana mniejszą czcionką. Obowiązkowym atrybutem każdego marketingowego materiału są wykresy mające udowodnić niezawodność obranej strategii. Wykresy czasami zmanipulowane, pokazujące wynik za wybrany okres inwestycji, akurat ten, w którym dane rozwiązanie się sprawdzało.

Na dodatek wielu inwestorów nie do końca wie, na czym polega idea produktów strukturyzowanych, nie zdają sobie sprawy, od czego zależy ich zysk. Nic zatem dziwnego, że pojawiają się głosy zdziwienia, gdy lokata przyniesie tylko zwrot kapitału. „Może mi ktoś wytłumaczyć w jaki sposób przy wpłacie 5000zł na GG [Lokata Strukturyzowana Giganci Giełdy – red] po zakończeniu lokaty wróciło do mnie tylko 5000 zł?” pisał na forum mBanku Pasta666 po zakończeniu Lokaty Strukturyzowanej Giganci Giełdy, której scenariusz zakładał umiarkowany wzrost indeksu WIG20.

Jak uniknąć takich sytuacji? Ze strony instytucji finansowych potrzebna jest przede wszystkim edukacja. Klient powinien rozumieć w co wkłada swoje oszczędności i zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby inwestycja się nie powiodła, otrzyma tylko zainwestowany kapitał (w niektórych przypadkach pomniejszony jeszcze o prowizję wstępną).

Na strukturach można też zarabiać. Od roku struktur kończących się z atrakcyjnym zyskiem jest coraz więcej. Acz nie jest to bynajmniej efekt zmiany polityki produktowej ich emitentów, a po prostu wspomniany „timing”. Częściej kończą się produkty rozpoczęte w okresie rynkowych dołków i nierzadko przynoszą one zyski w wysokości kilkunastu procent. Owszem, to dużo mniej niż giełda czy fundusze akcji zyskały od dołków z zimy 2009 r., ale właśnie to jest kosztem ochrony kapitału. Gdyby rynkowe załamanie trwało także w 2009 roku, struktury te przyniosłyby zwrot zainwestowanego kapitału, ale zainwestowanie w tym samym okresie w fundusze akcji dałoby stratę.

Tabela 1: Wyniki najlepszych produktów strukturyzowanych zakończonych w okresie I-VI 2010 r.

nazwa firmy

nazwa produktu

czas trwania

wynik w skali roku

aktywo bazowe

Citi Handlowy

AutoCall69 – WIG20 T1

1 rok

18,00%

indeks WIG20

KBC TFI

KBC Poland Jumper 1 FIZ

6 mies.

18,00%

indeks WIG20

Citi Handlowy

AutoCall71 -WIG20 T1

1 rok

16,80%

indeks WIG20

Citi Handlowy

AutoCall72 -WIG20 T2

1 rok

16,60%

indeks WIG20

Deutsche Bank PBC

Certyfikaty Chiński Express II

6 mies.

16,50%

indeks Hang Seng China Enterprises (HSCEI)

Citi Handlowy

AutoCall57 – Taiwan

18 mies.

15,80%

indeks MSCI Taiwan

Citi Handlowy

AutoCall70 – WIG20 T2

1 rok

15,50%

indeks WIG20

Citi Handlowy

Auto Call40 – EWZ

2 lata

15,50%

indeks EWZ (Brazylia)

Wealth Solutions

Speedway*

1 rok

15,00%

koszyk akcji 5 spółek

Wealth Solutions

Speedway II*

1 rok

15,00%

koszyk akcji 5 spółek

* inwestycja zwolniona od podatku od zysków kapitałowych

źródło: Open Finance

Podstawą zdrowego rozwoju polskiego rynku produktów strukturyzowanych jest zmiana podejścia do tego rodzaju inwestycji. Muszą znormalnieć klienckie oczekiwania wobec stóp zwrotu z inwestycji w struktury, a ogromna w tym rola instytucji finansowych, które powinny stonować marketingowo-sprzedażowe zapędy. Takie działanie jest korzystne dla obu stron. Świadomi i znający istniejące ryzyko inwestycyjne klienci przestaną wylewać na struktury pomyje i zaczną je traktować jak normalny sposób na lokowanie pieniędzy.

Warto jednak zwrócić uwagę, że takie podejście banków nie jest domeną tylko polskiego rynku. Łotewski SEB Unibanka oferując jedną ze swych struktur (opartą na indeksach S&P BRIC 40 i DJ Eurostoxx 50) reklamował ją szumnymi hasłami „Opportunity of unlimited earnings! It is impossible to lose!” (ang: Szansa na nielimitowane zyski! Straty nie wchodzą w grę!). A struktura była sprzedawana jesienią 2007 r., tuż przed załamaniem się światowych rynków.

Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl