Sezonowe efekty są ostatnio na giełdach słabo widoczne. Rajd św. Mikołaja nie przybrał typowej formy, a efekt stycznia być może ograniczy się tylko do pierwszej sesji stycznia. Przynajmniej tak można sądzić po słabym zachowaniu naszego parkietu, który wszelką zewnętrzną słabość wykorzystuje ze zdwojoną siłą.
Wczoraj ważnych publikacji nie było, więc liczyły się nastroje rynkowe, a te choć początkowo wciąż dopisywały, to na naszym parkiecie nie dało się zauważyć żadnej chęci do podnoszenia indeksów. Królował kolor czerwony i spokój w oczekiwaniu na potencjalne osłabienie. Początkowo za sprawą umacniającego się euro ono nie nadchodziło, ale popołudniu wiele się zmieniło. Eurodolar spadł, co pociągnęło za sobą osłabienie surowców. Złoto taniało zresztą już wcześniej, a dzień zakończyło korektą przekraczająca 2 proc. Nawet silniej skorygowała się ropa.
Niedźwiedzie z naszego parkietu skrzętnie wykorzystały nadarzającą się okazję i pod koniec sesji sprowadziły indeks największych i najpłynniejszych spółek o 1,5 proc. poniżej cen poniedziałkowego zamknięcia, czyli do dolnego ograniczenia prawie miesięcznej konsolidacji. Dzisiaj o poranku doszło do wyjścia dołem ze wspomnianego trendu bocznego, co jest wyraźnie negatywnym sygnałem, być może zapowiadającym średnioterminową korektę. Nasze niedźwiedzie z pewnością na nią czekają, tylko nie widomo na ile pogorszy się sytuacja zewnętrza i przez to ułatwi im zadanie.
Za oceanem wczoraj również królowały spadki, ale po pierwsze były one mniejszej skali niż poniedziałkowe wzrosty, a po drugie druga część sesji przebiegała pod znakiem odrabiania strat. Wpływu nie miały tutaj dane, ale dla porządku dziennego warto wspomnieć, że zamówienia w przemyśle wzrosły o 0,7 proc. wobec oczekiwanego niewielkiego spadku. Amerykanie pozostają silni (S&P500 spadł jedynie o 0,13 proc.), ale ta siła wiecznie trwać nie będzie.
Ciekawe było zachowanie złotego, który wczoraj wieczorem silnie się umocnił po słowach Marka Belki, który zapowiedział rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych. W swoim wywiadzie dla Reutera prezes NBP mówił również o pozytywnym wpływie potencjalnej aprecjacji złotego na obniżenie inflacji. Czyżby umocnienie złotego już nie było negatywnym czynnikiem? Przecież pod koniec zeszłego roku rada nie zdecydowała się na zacieśnianie polityki pieniężnej właśnie w obawie przed siłą złotego…
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi