Słabością na rynku już n-ty raz wykazał się KGHM, który przodował w osuwaniu i stracił ponad 5 procent. Ten największy konglomerat miedziowy w Europie przez ostatni rok stracił ponad 66 procent. To wręcz niewyobrażalna wartość jeżeli uwzględnimy, że jest to piąta największa spółka na warszawskiej giełdzie i raczej nie ma szans na bankructwo. Strach to jednak doradca, który w żadnym wypadku nie myśli o racjonalnych wycenach tylko koncentruje się na tym aby jak najszybciej sprzedać. Sytuacja u nas był i tak lepsza od tego co wczorajszego wieczora działo się w USA.
Tamtejsze indeksy całą sesję spadały. Najważniejszy amerykański indeks S&P500 spadł po raz kolejny o niemal 6 procent i przebił psychologiczną barierę 1000 punktów. Przez to jest najniżej od 22 sierpnia 2003 roku. Zaledwie w rok niedźwiedzie skonsumowały ponad 5 lat wzrostów. Taka sytuacja doskonale potwierdza giełdowe przysłowie, że „byki wchodzą po schodach, a niedźwiedzie wychodzą oknem”. Takie właśnie okienne wyjście na skalę nieporównywalną od 6 lat mamy okazję obserwować
Oczywiście najbardziej przeceniony został sektor finansowy, który w Stanach średnio tracił 7 procent. Na taki spadek cen akcji złożyły się między innymi zejścia Bank of America o 27 procent oraz 47 procentowa przecena Royal Bank of Scotland. Banki są pod gigantyczną presją i w związku z tym starał się interweniować FED ogłaszając, że będzie udzielał jeszcze większej ilości krótkoterminowych pożyczek. Ta informacja praktycznie zupełnie nie wpłynęła na ostateczny wynik sesji.
Dziś sesja w kraju najprawdopodobniej będzie przypominać absolutną ucieczkę z akcji. Ze sporym prawdopodobieństwem można już mówić o możliwym teście 2100 punktów na WIG20 a może nawet super-okrągłych 2000. Optymistyczną stroną panik jest zawsze fakt, że potem jest już tylko lepiej.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse