Po raz pierwszy od dna bessy początek miesiąca przyniósł pogorszenie atmosfery na giełdach. Czy to sygnał, że czeka nas większa korekta?
Początek miesiąca, kwartału czy też półrocza, to czas, kiedy na rynek często napływa nowy kapitał. Dotyczy to jednak sytuacji, kiedy trend jest wzrostowy, a zatem dla wielu inwestorów te pierwsze sesje miesiąca są czymś w rodzaju barometru koniunktury giełdowej na kolejne tygodnie. Analizując zachowanie rynku w ostatnim czasie, atmosfera w pierwszych dniach nowego miesiąca faktycznie umacniała trend i była dobrym prognostykiem na najbliższą przyszłość. W marcu podczas pierwszych trzech sesji miesiąca WIG20 wzrósł o 6,5 proc., by trzy tygodnie później sięgnąć poziomu 1600 pkt. Na początku kwietnia uderzenie popytu było jeszcze większe. W trzy dni WIG20 zyskał na wartości 10,3 proc. przekraczając 1700 pkt., a tydzień później byliśmy już powyżej 1800 pkt. Pomimo iż wielu komentatorów sugerowało, że maj może być miesiącem wyhamowania trendu wzrostowego czy nawet głębszej korekty, w pierwszych trzech dniach WIG20 zyskał 3,1 proc., a cały miesiąc również zakończył się na niewielkim plusie zaliczając po drodze magiczny poziom oporu 1900 pkt. Początek czerwca to również spory 7,5 proc. wzrost WIG20 i w efekcie osiągnięcie poziomu 2000 pkt. Wielu inwestorów oczekiwało, że ta dobra seria ma szansę na kontynuację także w lipcu, zwłaszcza to początek nowego kwartału i drugiego półrocza. Tymczasem podczas tych pierwszych trzech sesji lipca WIG20 spadł o 1,8 proc., a niskie obroty pokazały, że tym razem na rynek nie napłynął poważniejszy kapitał, który pozwalałby oczekiwać, że cały miesiąc może się zamknąć na plusie. Obecne spadki i testowanie od góry poziomu 1800 punktów wydają się więc konsekwencją tych niespełnionych nadziei. Skoro rynek nie prezentuje już też siły do jakiej przyzwyczailiśmy się w ostatnich miesiącach, to część inwestorów doszło do wniosku, że lepiej zrealizować zyski i poczekać na dalszy rozwój sytuacji. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że do tej pory nie pojawiła się spektakularna podaż ze strony największych graczy, o czym świadczą niskie obrotu. Rynek spada raczej pod własnym ciężarem.
Tak jak można było oczekiwać, korekta na rynkach akcji zbiegła się w czasie z korektą na rynkach surowcowych. Szczególnie wyraźnie widać to na rynku ropy, gdzie poniedziałkowy spadek poniżej poziomu 66 dolarów za baryłkę dopełnił formację podwójnego szczytu. Na podstawie analizy technicznej można szacować, że ceny ropy w najbliższym czasie mogą spaść w okolice 60 dolarów za baryłkę. Spadające ceny ropy to nie tylko negatywny wpływ na spółki petrochemiczne, ale także sygnał zmniejszenia apetytu na ryzyko. Mniejszy apetyt na ryzyko, to także mniejsze zainteresowanie rynkami akcji i warunki do dalszej przeceny. Obecnie kluczowe wydają się sygnały płynące w dalszym ciągu z rynków surowcowych oraz najważniejszych indeksów giełdowych rynków bazowych: S&P500, DJIA czy DAX. Każdy z tych indeksów po ostatnich sesjach spadkowych znalazł się na kluczowych poziomach wsparcia, których przełamanie grozi odwróceniem średnioterminowej tendencji wzrostowej. Dwa ostatnie czyli DJIA oraz DAX we wtorek 7 lipca zeszły poniżej tych wsparć, co oznacza ukształtowanie technicznej formacji głowy z ramionami. To jednak z typowych formacji odwrócenia średnioterminowego trendu i choć oczywiście może się okazać fałszywa, to z pewnością jej lekceważenie nie jest najlepszym pomysłem. Nasz rynek jest w podobnej sytuacji, choć cały czas okolice poziomu 1800 pkt. oraz dolnego ograniczenia majowej konsolidacji 1774 pkt. pozostają silnym wsparciem. W utrzymywaniu się ponad tymi barierami wyraźnie pomaga KGHM. Popyt na akcje tej spółki powinien się utrzymywać do najbliższego poniedziałku 13 lipca. Po tej dacie walor będzie już notowany bez prawa do dywidendy 11,68 zł, co dla indeksu WIG20 oznacza automatyczne przeszacowanie o ok. 2 proc. w dół. Gdyby to techniczne przeliczenie uwzględnić w wartości WIG20 po sesji 7 lipca, to indeks znalazłby się na poziomie 1774,68 pkt., a więc niemal dokładnie na poziomie kluczowego wsparcia.
Uwaga inwestorów będzie ponadto skierowana na wyniki spółek za drugi kwartał. O ile nasze spółki nie będą się spieszyły z publikacją raportów, to już dziś sezon wyników rozpoczynają Amerykanie, tradycyjnie od raportu aluminiowego giganta Alcoa. Raporty tych największych korporacji mogą mieć spory wpływ, ale raczej na atmosferę pojedynczych sesji. Ważne będą też kolejne dane makro i wskaźniki wyprzedzające. Po kilku miesiącach ich wzrostu nadzieje na trwalsze ożywienie w realnej gospodarce jest na tyle wysokie, że jakiekolwiek rozczarowanie w tym zakresie mogłoby skutkować korektą znacznie głębszą niż ta, której od dłuższego czasu spodziewa się większość. Na razie pozostaje kierowanie się analizą techniczną. Dopóki WIG20 będzie się utrzymywał powyżej wspomnianych wartości, nie ma mowy o poważniejszym sygnale sprzedaży. Wątpliwe jednak czy uda się obronić wsparcia, gdyby podobna próba na rynku amerykańskim i w Eurolandzie zakończyła się klęską.
Komentarz:
Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk
Secus Asset Management SA
Źródło: Secus Asset Management SA