Połączenie giełdowego Getin Banku i Noble Banku doprowadziło do powstania nowej instytucji, która plasuje się mniej więcej w końcówce pierwszej 10-ki wśród największych banków w Polsce. Celem jest osiągnięcie pierwszej piątki. To bardzo ambitny cel i chociaż większość może to przyjąć z uśmiechem niedowierzania, to kto jeszcze pamięta, z jakiego poziomu startował kilka lat temu Getin – a właściwie Górnośląski Bank Gospodarczy odkupiony na początku 2004 roku przez dra Czarneckiego od BPH.
Jak zatem widać na polskim rynku można zbudować coś z niczego, czego jeszcze lepszym przykładem jest Noble Bank, którego pierwsza placówka powstała w połowie 2006 roku. Banki przynoszą zyski, zdobywają nowych klientów, o kilka odległości wyprzedziły dużą część zasiedziałych konkurentów. Mimo tych sukcesów wiele osób z branży stwierdza, że czas niepohamowanego wzrostu mamy już za sobą. Co ciekawe takie głosy zaczynają wydobywać się również z wewnątrz połączonej instytucji. Chociaż właściciel jest jeden, to kultury organizacyjne wewnątrz były chyba inne. Jak się okazuje pod jednym dachem dotychczasowe dwa modele biznesowe niekoniecznie dobrze ze sobą współgrają, czego dowodem może być stwierdzenie, które często słychać z ust Noblowców: „co robią spece od lodówek i masówki w naszym banku”. Po pierwszym miesiącu wspólnego funkcjonowania można powiedzieć, że zderzenie dwóch podejść do biznesu było dość ostre, a przegranym wydaje się być Noble Bank. Jeśli wziąć serio powiedzenie nowego Prezesa „jaki pierwszy kwartał, tak cały rok”, to… to wysokich premii raczej tam nie będzie, podobnie mogą być problemy z opcjami na akcje 😉
Kryzys dał się mocno we znaki obu instytucjom, które musiały sporo przepłacać za zdobywane depozyty. To właśnie dlatego powstał plan zmiany strategii Getin Banku, który ma stać się bankiem uniwersalnym, uniezależnionym od finansowania z zewnątrz. Po nowej kampanii reklamowej i logo, widać że staje się „Bankiem Twoich oszczędności”. Stabilizacja bazy depozytowej w obecnych warunkach oparta będzie prawdopodobnie tak jak i w innych bankach na RORach, dlatego również w tym banku należy spodziewać się wkrótce zapowiadanej zresztą ofensywy na tym polu. Równolegle bank pozyskuje z rynku aktywnie depozyty, co pozwala dalej prowadzić biznes. Wysoki koszt pozyskania depozytów rekompensowany jest ogromnym oprocentowaniem kredytów konsumpcyjnych. Jak obliczył niedawno (zapewne nie bez satysfakcji) Expander, rzeczywiste oprocentowanie kredytu dla obcego klienta to ponad 60 procent, a dla znanego poniżej 40. Co ciekawe, żadna z największych porównywarek nie pokazuje oferty. Co udowadnia, że jak bank chce, to wprowadzi w błąd nie tylko w reklamie.
Wysokie oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych to sposób na zrekompensowanie strat, które bank ponosi ze względu na nieco liberalne podejście do ryzyka w porównaniu do konkurencji. W bankowości to nie nowość, że czym bardziej bank otwarty na ryzyko, tym straty większe. Jeśli jednak wszystko się spina, to znaczy odsetki z tych wszystkich spłaconych i odzyskanych kredytów przekraczają ewentualne straty i koszty – wszystko jest w porządku. I tak z grubsza wygląda sytuacja w Getinie. Bank jest zyskowny, szybko rośnie, a aktualnie modyfikuje swoją strategię. Okazuje się jednak, że może to wyjść bokiem Noble Bankowi, który przecież ma nieco inny segment klientów, strategię i pozycjonowanie.
Połączenie obu banków miało nie mieć żadnego wpływu na klientów Noble Banku. Instytucji, która jako jedna z nielicznych specjalizuje się w bankowości prywatnej. Oczywiście może śmieszyć promowanie się jako „bank na pokolenia”, w sytuacji, kiedy bank powstał w 2006 roku i to jeszcze na licencji Wschodniego Banku Cukrownictwa (oj się działo w tym banku, oj działo – ach te buraki ;), ale bez dwóch zdań bank imponuje dynamiką wzrostu. Bez dwóch zdań, to prawdziwy majstersztyk – w połączeniu z Open Finance, bank stał się maszynką sprzedażową – nie tylko kredytów, ale również produktów inwestycyjnych. Dobrze dobrana mieszanka pomysłu, zarządzania, marketingu, produktów, dystrybucji. Dużo jednak wskazuje, że to co piszemy (z nieukrywanym uznaniem, bo naszym zdaniem należy się na tle wielu innych inicjatyw), powoli odchodzi w przeszłość. Okazuje się, że połączenie z Getinem wychodzi raczej na gorsze, przynajmniej w ofercie private bankingu, który z natury swojej rzeczy powinien być ekskluzywny, a produkty szyte na miarę. O ile jeszcze w części inwestycyjnej tak wciąż może być – w końcu bank zarządza środkami powierzonymi mu przez klientów i ryzyka tutaj nie ma (chyba, że dla klienta), to już w przypadku kredytów, po pierwszych tygodniach wspólnego funkcjonowania, można powiedzieć, że jest prawdziwy dramat. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że zapowiadane jeszcze pod koniec ubiegłego roku plany sprzedaży 400-500 milionów złotych hipotek miesięcznie raczej się nie spełnią. Tym samym bank może stracić drugie miejsce na rynku hipotek. Skąd taka nagła zmiana? Okazuje się, że podobnie jak w innych bankach, mocną pozycję zdobyło teraz ryzyko. I tak jak w innych bankach idzie odwilż, tak w Getinie mamy większy konserwatyzm. Dlatego też doszło do sporych zmian w polityce kredytowej, przynajmniej w przypadku kredytów hipotecznych. Sam fakt, że z Getinem pożegnał się Łukasz Bald, jest pewnego rodzaju sygnałem, że w banku doszło do gruntownego przemeblowania w myśleniu o hipotekach. Złośliwi konkurenci oczywiście łączą to z faktem, że ponoć portfel Dom Bankowych kredytów zaczyna powoli sprawiać kłopoty. Oczywiście tylko ponoć. Inna sprawa, że takich marży nie miał na rynku chyba nikt. Tak czy inaczej – teraz Getin chce zerwać z dotychczasowym „otwarciem” na rynek. Owszem dalej chce pożyczać i to sporo, ale raczej celuje w rynek masowy. I to jak się okazuje uderza w Nobla. I to nawet nie w grupę klientów „Metro Banku”, co klientów private bankingu. Okazuje się, że w tym momencie kredyty na apartamenty bank przyznaje, o ile ten apartament nie będzie kosztował więcej niż 2 miliony złotych. A nawet wtedy zaczynają być problemy. Powód? Obecnie wszystkie kredyty idą przez jeden wspólny komitet kredytowy nowego banku, gdzie więcej do powiedzenia mają osoby z byłego Getinu i to niekoniecznie ci, którzy wspierali rozwój DomBanku. Efekt? Szycie na miarę, szybkość i elastyczność względem klienta to już tylko slogany w przypadku kredytów dla klientów private bankingu – czyli w sumie rynkowa norma w tym momencie ;). W sumie nie ma się co dziwić bo dla większości specjalistów od hipoteki kredyty z półki Nobla to prawdziwa terra incognita. Nietypowe przypadki, wysokie kwoty, dziwne zabezpieczenia. W końcu to może wydawać się podejrzane, że taki klient potrzebuje kredytu. Powstaje zatem ryzyko, które trudno oszacować… Efekt jest taki, że spada drastyczność nie tylko zamykalność kredytów, ale również sama wysyłka, bo bankierzy wolą nie narażać się na bycie posłańcem złych wieści. Dla banku, a przede wszystkim bankierów to nie lada problem, bo wiadomo, że kosili na tym niezłą kasę, a bank robił spore obroty. W czasie kryzysu dzięki otwartej polityce kredytowej mocno urósł, a patrząc na pobierane w tym okresie marże, to ryzyko raczej się opłacało. W tym momencie to wszystko przechodzi do historii. To zresztą ciekawe, bo w tym segmencie aktywne są takie banki jak PKO BP, BPH, DB PBC i ponoć… Bank Pocztowy. W ten ostatni jakoś nie wierzymy, ale osoba, która nam to mówiła, zarzekała się że jest to prawda. Jakby nie było – Noble Bank miał do tej pory spore udziały na całym rynku hipotek i nie robił tego wszystkiego samym Metro Bankiem. Obecnie sprzedaż mocno wyhamowała, co oczywiście budzi wielkie rozczarowanie i rozżalenie, bo sytuacja na rynku się polepsza, co wskazywałoby, że sprzedaż powinna rosnąć, a nie maleć.
Dla nas osobiscie sytuacja staje się ciekawa. Mimo wszystko wyniki jakie robił Noble w dużej części to efekt kredytów hipotecznych. Widać to było po sprzedaży w zeszłym roku. Pomimo kryzysu, bank nie miał żadnych obiekcji, żeby pożyczać, chociaż cena była i jest wysoka. Nowe podejście do ryzyka każe sądzić, że te czasy już się kończą. A to może spowodować ciekawe konsekwencje. Na początek wolniej będzie rozwijał sam private banking. Jakby nie patrzeć, na samych produktach inwestycyjnych tyle się nie zarobi, co na kredytach. Od razu będzie to odczuwalne w Open Finance. Zapewne też w Home Brokerze. To wszystko dobrze się kręciło do momentu, kiedy bank działał samodzielnie. Konsekwencje mogą mieć zresztą i inny wymiar. Jeśli Getin Noble bank zluzuje, to nie będzie takiej presji na sprzedaż i obniżanie marży na kredytach hipotecznych. Zmniejsza się bowiem konkurencja. Paradoksalnie to też może mieć wpływ na sytuację na rynku lokat. Openowskie lokaty sprzedawane dla Nobla stanowią swoisty benchmark. Teraz nie ma bata, będzie musiało spaść oprocentowanie, co z kolei zmniejszy presję na inne banki. W końcu było nie było – drugie miejsce w hipotekach i aktywny gracz na rynku depozytów musiał w jakiś sposób spinać konkurencję. Z tego punktu widzenia to co się dzieje w Getin Noble banku to dobra informacja. Dla klientów – niekoniecznie.
Skąd takie podejście do sprawy w samym Getinie? Albo nowy członek zarządu odpowiedzialny za ryzyko przestraszył się samego portfela lub konsekwencji kontynuacji dotychczasowej polityki, albo to jest docieranie i kiedy Noblowcy wytłumaczą swoją specyfikę to za chwilę wszystko znowu ruszy z kopyta. W tym drugim przypadku trudno powiedzieć, czy będzie dotyczyło to klientów private bankingu (naszym zdaniem po skali i stanowiskach narzekających, chyba już jednak został postawiony na tę akurat działalności Nobla krzyżyk), ale klientów MetroBanku już tak. Oznacza to również, że łatwe hipoteki w Dom Banku też zaczynają odchodzić do przeszłości. Tak czy inaczej nie wolno zapominać, że ten portfel już udzielonych kredytów nagle nie zniknie. To aktywa, które będą towarzyszyły bankowi przez wiele kolejnych lat. Co więcej – trudno powiedzieć, jak klienci będą sobie dalej radzili ze spłatą. Bank mógł jednorazowo zanotować ogromne zyski ze sprzedaży „Max Raty”, ale tego nie da się powtarzać w nieskończoność i kiedyś ta rata wróci do normalnego, znacznie wyższego poziomu. Takich kredytów w portfelu dawnego Nobla trochę jest. Należy tylko mieć nadzieję, że nie za dużo jest natomiast wprowadzonych w połowie 2008 roku kredytów w jenach, którymi tak się ten bank chwalił (podobnie jak BZ WBK, taki wielki przeciwnik kredytów walutowych ;). Z drugiej jednak strony akurat kredyty w segmencie private bankingu mają i dobre zabezpieczenia i są póki co dobrze spłacane. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego akurat ten segment jest wyhamowywany. No i rzecz ważna w takim przypadku – narzekania pracowników private bankingu, którym nowa polityka mocno ogranicza szansę zarobku. A to była przecież jedna z głównych przyczyn, dlaczego Noble i Open pozyskiwał z rynku najlepszych fachowców w swojej działce – dawał im możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy, jeśli tylko potrafili sprzedawać (po rynku chodzi plota, że jeden wymiatacz zarobił na „Max Racie” okrągły milion!). No i jak się popatrzy na wyniki, to potrafią sprzedawać jak nikt w branży. Kredyty jak kredyty. Ale wpychanie klientom unit-linków czy struktur to prawdziwe mistrzostwo świata. Otwarte pytanie, czy w takiej sytuacji o tę wyszkoloną kadrę ktoś się z rynku nie zgłosi. Chętnych mimo wciąż trudnej sytuacji na rynku pewnie by nie brakowało.
Jedno jest pewne – widać, że Noble stracił część swojej autonomii. Z małego, sprawnego stateczku, stał się częścią sporej łajby. Czy tak da się prowadzić private banking, nawet ten w wykonaniu Nobla? W części inwestycyjnej – być może tak. W części kredytowej – chyba jednak nie. A to właśnie ta część kredytowa była lewarem, która umożliwiła tak szybko rozwinąć się tej instytucji w ciągu niespełna 4 lat. Co teraz? Trudno powiedzieć – zapewne zobaczymy po pierwszym kwartale, po wynikach. Czujemy jednak przez skórę, że to nie pierwsza i nie ostatnia konsekwencja połączenia tych dwóch banków. To również pokazuje, że czasami autonomia sprawdza się znacznie lepiej i Czarnecki wie co robi mając tyle różnych marek. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak sobie będzie radził w obecnych warunkach i Noble i Open Finance. Z drugiej strony – można zrozumieć obecny tok rozumowania – Noble nie może mieć swojego własnego osobnego ryzyka, bo to teraz nie ryzyko Nobla, a Getin Noble Banku. Parcie na wyniki i zarobek nie może być kosztem całego organizmu… Logiczne. Przy tej okazji, gdyby przenieść to na cały system bankowy, to okazałoby się, że nagle ryzyko kilku harcowników, ponoszą największe, konserwatywne banki. I tym sposobem wracamy do rekomendacji T. Ciąć równo, żeby nikt się w przyszłości nie wychylił, czy chodzić i karać indywidualnie tych, którzy mają taki zamiar, albo (co w praktyce najczęściej występuje), już to zrobili. Może to jest jakiś klucz tego co tam się dzieje? ;)))) Tak sobie tylko spekulujemy.
Źródło: PR News