Nowocześnie na pół gwizdka

Polski sektor bankowy tylko trochę wymusza na klientach ukłon w stronę nowoczesności. Może dlatego, że top menedżerowie banków nie wierzą do końca w rozwój nowych technologii oraz obrót bezgotówkowy.

To źle, w dobie rosnącej szarej strefy w usługach i produktach. Bywa, że szefowie banków stoją karnie w kolejkach do okienek, żeby opłacić rachunki. W większości placówek trudno uświadczyć wpłatomaty, które jeszcze dwa lata temu miały wpłynąć na rewolucję w bankowości – z jednej strony ograniczając zatrudnienie, z drugiej delikatnie popychając klientów w stronę nowoczesnych form bankowości.

Choć można już śmiało mówić, że połowa klientów bankowości detalicznej w Polsce przynajmniej raz w życiu spróbowała skorzystać z internetowego dostępu do rachunku bankowego, większość pokolenia lat 50. bardzo ostrożnie zabiera się do przygody z przelewami przez internet. Nieco lepiej jest z kartami płatniczymi – choć te debetowe i tak w większości przypadków są wykorzystywane wyłącznie do wypłacania pieniędzy w bankomatach.

Świadomość o możliwości wykorzystania wpłatomatów znajdujących przy placówkach bankowych jest w społeczeństwie wciąż niewielka. A to duży minus dla rodzimych bankowców. Bo w czasie, kiedy reformy rządu – choćby samo podniesienie podatków – mimowolnie wpływają na wzrost obrotów w szarej strefie siłą rzeczy będą odsuwać klientów od korzystania z usług bankowych. Czy wrócimy do czasów operowania wyłącznie gotówką? Z pewnością nie, choć nie ma wątpliwości, że bardzo się do nich zbliżymy. Bowiem szara strefa nie lubi przelewów bankowych. Pieniądze przechodzące z rąk do rąk mogłyby trafiać na konta, ale anonimowy w społecznym odbiorze wpłatomat wciąż dla większości klientów jest urządzeniem egzotycznym, o ile część z nich w ogóle zdaje sobie sprawę z możliwości jego wykorzystania.

Karty kredytowe, hojną ręką rozdawane jeszcze kilka lat temu, również są w odwrocie. Banki świadome trudnej sytuacji swoich klientów bardzo ostrożnie rozpatrują wnioski o wydawanie takich kart. To niedobrze, bowiem w dużej części to właśnie one odpowiadały za migrację klientów w stronę bezgotówkowego obrotu.

Trudno wskazywać tu winnych zatrzymania się Polski w ostrym marszu do mety z napisem „pożegnanie gotówki”. Organizacje kart płatniczych robią, co mogą, żeby zachęcić klientów do noszenia skórzanych pokrowców na karty zamiast wypchanych miedziakami portfeli. Tylko, że płatności bezstykowe póki co nad Wisłą nie przyjęły się do końca. W ostatnim miesiącu udało mi się zapłacić w ten sposób tylko jeden raz. Większość punktów usługowych i handlowych traktowała moją kartę, jak tradycyjną kartę płatniczą i domagało się ode mnie zrobienia zakupów na co najmniej 10 – 20 złotych. A to przecież zaprzeczenie idei płatności bezstykowych promowanych przez Visę i MasterCard.

Bezspornie naszemu społeczeństwu wciąż brakuje edukacji w dziedzinie nowoczesnej bankowości. Jeśli sami bankowcy, Związek Banków Polskich i bank centralny nie przeprowadzą głośnej akcji edukacyjnej – choćby na coraz popularniejszych portalach społecznościowych – będziemy mieli szansę znów znaleźć się na szarym końcu bankowej europy. A za kilka lat zarządy banków w Polsce będą wyważać drzwi otwarte już od dawna w pozostałych krajach Unii Europejskiej

Źródło: Gazeta Bankowa